[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kiedy Langdon dotknął jej ramienia, ciepło jego dłoni jakby w czarodziejski sposób skruszyło więżący ją lód.Jej ciało zadygotało i powróciło do życia.Rozwiała się mgła spowijająca umysł.Odwróciła się do niego.Wyglądał strasznie – mokry i zmięty.Musiał przejść przez piekło, dążąc jej na ratunek.– Dziękuję.– wyszeptała.Langdon uśmiechnął się do niej z wysiłkiem i przypomniał, że to raczej ona zasługuje na podziękowania.To jej umiejętność przemieszczania ramion w stawach uratowała ich oboje.Vittoria wytarła oczy.Chętnie stałaby tu z nim w nieskończoność, ale ta chwila wytchnienia nie trwała zbyt długo.– Musimy się stąd wydostać – oświadczył Langdon.Vittoria myślała w tym momencie o czym innym.Patrzyła w kierunku Watykanu.Najmniejsze państwo świata leżało niepokojąco blisko, zalane blaskiem reflektorów stacji telewizyjnych.Z przerażeniem stwierdziła, że większość Placu Świętego Piotra wypełniona jest ludźmi! Gwardzistom udało się ich usunąć tylko z pasa około pięćdziesięciu metrów tuż przed samą bazyliką – a to mniej niż jedna trzecia.Pierścień ludzi otaczających plac był teraz nawet gęściejszy, gdyż osoby stojące w bezpiecznej odległości napierały na te przed nimi, żeby lepiej widzieć i w ten sposób praktycznie więziły innych w środku.Są za blisko, pomyślała Vittoria.O wiele za blisko!– Wracam tam – oznajmił beznamiętnym tonem Langdon.Vittoria spojrzała na niego z niedowierzaniem.– Do Watykanu?Langdon opowiedział jej o Dobrym Samarytaninie i jego podstępie.Przywódca iluminatów Janus przybywał osobiście, aby napiętnować kamerlinga.Końcowa demonstracja przewagi.– Nikt w Watykanie o tym nie wie – wyjaśnił jej.– Nie mam jak się z nimi skontaktować, a ten człowiek przybędzie lada chwila.Muszę ostrzec strażników, zanim go wpuszczą do środka.– Ale przecież nie przedostaniesz się przez te tłumy!– Jest pewna droga, zaufaj mi.– W jego głosie brzmiała pewność siebie.Vittoria ponownie poczuła, że wie on o czymś, o czym ona nie ma pojęcia.– Też idę.– Nie.Po co obydwoje mamy ryzykować.– Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby usunąć stamtąd tych ludzi! Grozi im ogromne niebezpie.W tym momencie balkon, na którym stali, zaczął drżeć.Ogłuszający huk wstrząsnął całym zamkiem.Potem oślepiło ich białe światło od strony Watykanu.Vittorii przyszło na myśl tylko jedno.O mój Boże! Antymateria wybuchła wcześniej!Jednak zamiast huku eksplozji dotarły do nich gromkie wiwaty zgromadzonego na placu tłumu.Vittoria zmrużyła oczy, żeby dostrzec coś w oślepiającym blasku.Okazało się, że jego źródłem są reflektory stacji telewizyjnych skierowane teraz, jak się wydawało, prosto na nich! Wszyscy na placu obracali się w ich stronę, wykrzykiwali coś i pokazywali.Gwar był coraz głośniejszy i na placu zapanowała nagle radosna atmosfera.Langdon patrzył na to ze zdumieniem.– Co, u diabła.Nagły ryk rozdarł niebo tuż nad nimi.Zza wieży wynurzył się papieski helikopter.Leciał na wysokości najwyżej piętnastu metrów nad nimi, kierując się prosto w stronę Watykanu.Kiedy przelatywał nad ich głowami, błyszcząc w świetle telewizyjnych reflektorów, zatrząsł się cały zamek.Światła podążyły w ślad za helikopterem, tak że Vittoria i Langdon znaleźli się niespodziewanie w ciemności.Gdy ogromna maszyna zawisła nad placem Świętego Piotra, Vittorię ogarnęło mdlące przeczucie, że jest już za późno.Śmigłowiec, wzbijając tumany kurzu, opadł na pustą część placu pomiędzy bazyliką a tłumem, tuż przy schodach prowadzących do świątyni.– To się nazywa wejście – stwierdziła.Na tle białego marmuru widziała maleńką figurkę wychodzącą z bazyliki i kierującą się do helikoptera.Nie rozpoznałaby jej, gdyby nie czerwony beret.– Uroczyste powitanie.To Rocher.Langdon uderzył pięścią w balustradę.– Ktoś musi ich ostrzec! – Odwrócił się, żeby odejść.– Poczekaj! – Vittoria złapała go za rękę.Dostrzegła właśnie coś tak nieprawdopodobnego, że nie chciała wierzyć własnym oczom.Drżącą dłonią wskazała w kierunku śmigłowca.Nawet z tej odległości nie było mowy o pomyłce.Na trapie spuszczonym z maszyny znajdowała się jeszcze jedna postać.postać poruszająca się w tak wyjątkowy sposób, że mogła to być tylko jedna osoba.Osoba ta siedziała, ale opuściła trap i popędziła przez plac bez wysiłku i z zadziwiającą prędkością.Król na ruchomym elektrycznym tronie.Maximilian Kohler.111Bogactwo wystroju korytarza Belvedere przyprawiło Kohlera o mdłości.Złoty liść z sufitu wystarczyłby zapewne na sfinansowanie rocznych badań nad rakiem.Rocher prowadził Kohlera specjalną rampą dla niepełnosprawnych, wiodącą okrężną drogą do Pałacu Apostolskiego.– Nie ma windy? – zagadnął Kohler.– Zasilanie jest wyłączone
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|