[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Przypuszczam, że Mavrikios zabrałby go ode mnie, gdybym go o to poprosił, ale jakoś nigdy nie chciało mi się zawracać mu tym głowy.- Poza tym musi bawić cię szczucie tego nadąsanego głupca - rzekł Soteryk.Markowi to samo przyszło do głowy, lecz nie sformułował swej myśli w tak okrutny sposób, w jaki wyraził to Namdalajczyk.Helvis położyła rękę na ramieniu brata, lecz Balsamon nie wydawał się wzburzony jego uwagą.- Ma rację, wiesz - zwrócił się do niej patriarcha.Spojrzał z zadumą na Soteryka, mrucząc: - Taki ładny chłopiec, a ma takie ostre zęby.- Soteryk zaczerwienił się; przypomniało to Markowi, że patriarcha potrafi zadbać o siebie w każdej słownej utarczce.Pokój przyjęć Balsamona był jeszcze bardziej zawalony książkami niż komnata Apsimara w Imbros i w dodatku panował w nim o wiele mniejszy porządek.Tomy opierały się nierównymi stosami o sfatygowane krzesła, które wyglądały jak rupiecie z refektarza Akademii.Inne rozpychały półki, pokrywały stoły i robiły co mogły, by uczynić z tapczanów sprzęty nie nadające się do użytku przez zwykłą ludzką istotę.Z paru miejsc nie zakrytych pergaminem wyzierało mnóstwo figurek z kości słoniowej, niektóre nie większe od paznokcia, inne wielkości ramienia dużego mężczyzny.Figurki były komiczne, sprośne, majestatyczne, wściekłe, i jakie można sobie było tylko wyobrazić, a wszystkie wyrzeźbiono z zawiłą ekstrawagancją linii, obcą sztuce videssańskiej, z jaką dotychczas zetknął się Skaurus.- Odkryliście mój haniebny nałóg, obawiam się - rzekł Balsamon, widząc jak oczy trybuna wędrują od jednej figurki do drugiej - i jeszcze jedną, przyznaję, że nieusprawiedliwioną, przyczynę mojej niechęci do Yezd.One wszystkie powstały w byłym Królestwie Makuran; pod jego nowymi panami sztuka nie kwitnie.Właściwie niewiele kwitnie, z wyjątkiem nienawiści.- Lecz nie przyszliście tutaj, by słuchać moich wywodów o rzeźbach z kości słoniowej - mówił dalej patriarcha porządkując pokój na tyle, by mogli usiąść.- A jeśli tak, to może rzeczywiście zostanę Hazardzistą; z czystej wdzięczności.- Jak zwykle, to co byłoby prowokacją w ustach innego człowieka, w jego nie niosło ze sobą żadnej obrazy.Rozpostarł ręce w geście powitania.- Powiedzcie mi, co mogę dla was zrobić?Helvis, Soteryk i Marek spojrzeli po sobie, żadne nie mając ochoty zacząć.Po paru chwilach ciszy zdecydował się Soteryk i, jak zawsze, wygarnął wszystko bez osłonek.- Otrzymaliśmy doniesienia, że mieszkańcy Videssos zamierzają dopuścić się na nas gwałtu z powodu naszej wiary.- To byłoby niepomyślne, szczególnie dla was -zgodził się Balsamon.- A co ja mam z tym zrobić? I dlaczego prosicie właśnie mnie, bym coś z tym zrobił, jeśli już o to chodzi? Dlaczego miałbym cokolwiek robić? Ostatecznie, trudno powiedzieć, bym wyznawał waszą wiarę.- Wskazał na szatę patriarchy, rzuconą niedbale na krzesło.Soteryk nabrał powietrza, by skląć dostojnika za to, że okazał się takim głupcem o sztywnym karku, za jakiego go uważał, lecz Helvis dostrzegła błysk rozbawienia w oczach Balsamona, który uszedł uwadze jej brata.Ona również skinęła ręką, wskazując zmięte insygnia.- Z pewnością twoja trzódka uszanuje urząd, jaki sprawujesz, jeśli już nic innego - powiedziała słodko.Balsamon odrzucił głowę do tyłu i obejmując swój wielki brzuch obiema rękoma wybuchnął śmiechem, aż w oczach zaszkliły mu się łzy.Kiedy opanował nieco spazmy śmiechu, powiedział: - Człowiek zapomina, jak ostre ostrze ma ironia; dopóki sam się nim nie zatnie - dodał, wciąż chichocząc.- Tak, oczywiście, wyleję wodę na te gorące głowy; poczęstuję ich taką dawką ekumenizmu, że się nią zadławią.Wasza zarozumiałość, jeśli już nic innego, zasługuje na to.Mamy gorszych wrogów niż ci, którzy mogą być naszymi przyjaciółmi.Patriarcha skierował bystre spojrzenie swoich czarnych oczu na Marka.- A kim ty jesteś, milczącym uczestnikiem tej intrygi?- Przyznaję.- W przeciwieństwie do obojga Namdalajczyków, Skaurus nie miał zamiaru dać się wciągać w słowną potyczkę z Balsamonem, wiedząc, że jej wynik może być tylko jeden.Helvis uznała, że nie chce mówić ze skromności, nie z dyplomatycznego wyrachowania, i stanęła w jego obronie.- Marek zawiadomił nas o nadciągających kłopotach - powiedziała.- Masz dobrych informatorów, mój milczący przyjacielu - rzekł do Rzymianina Balsamon - ale z drugiej strony, już to wiem, nieprawdaż? Uznałem, że taką właśnie odegrałeś rolę; do ludzi tak wyobcowanych jak wyspiarze swąd zamieszek nie dotarłby tak prędko.Sam pracuję nad tym kazaniem nie dłużej niż dzień czy dwa.- Co? - krzyknął Marek, wyrwany ze spokoju, który postanowił zachować.Soteryk i Helvis po prostu gapili się na patriarchę z otwartymi ustami.Malrik niemal zasnął w ramionach swej matki; wyrwany z drzemki nagłym okrzykiem, zaczął płakać.Helvis uspokoiła go odruchowo, jednak większość swej uwagi wciąż skupiała na Balsamonie.- Zaufajcie choć trochę memu rozumowi, moi młodzi przyjaciele.- Patriarcha uśmiechnął się.- Trudno usprawiedliwić kapłana, który nie wie, co myślą jego wierni.Wielu uważało, że trudno usprawiedliwić mnie w roli kapłana, ale nie z tego powodu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|