Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasza maszyna nie jest aż tak imponująca.Przy uruchamianiu zużywa tyle prądu, ile wystarczyłoby na oświetlenie całego Chicago, po to tylko, by zrobić, cóż, bardzo niewiele.- Na przykład co?- Pokażę ci, ale najpierw dopijmy to.Przechylił filiżankę i doznał nagłego olśnienia.- Czy wasza maszyna mogła mieć coś wspólnego ze zniknięciem McCullocha?Roxanne pomyślała przez chwilę i potrząsnęła głową.- To bardzo, bardzo mało prawdopodobne.Masz na myśli, czy mógł gdzieś w jakichś niegodziwych celach przesłać złoto? To tak mało prawdopodobne, że praktycznie niemożliwe.Największy przedmiot, jaki został dotychczas wykorzystany w eksperymentach, ważył zaledwie kilka gramów.Ale zjedźmy na dół, do “dziewiątki", zanim ją zamkną.Pokażę ci, o co chodzi.Musimy się pospieszyć.Bob Kleiman przychodzi tu wczesnym świtem, ale również wcześnie wychodzi.Laboratorium numer dziewięć było na samym dole budynku.Nie byli tam podczas wcześniejszej wędrówki.Ciężkie drzwi wejściowe były zamknięte i nawet strażnik nie mógł ich otworzyć, lecz musiał zatelefonować do centrali i potwierdzić ich tożsamość.Dopiero wtedy drzwi się otworzyły.Weszli, a kiedy drzwi automatycznie zamknęły się za nimi, Troy doznał dziwnego uczucia, że włosy ruszają się na jego głowie.Położył na nich rękę i czuł, jak się skręcają pod palcami.Roxanne zobaczyła jego osłupiałą minę i uśmiechnęła się.- Nie ma się czym martwić - powiedziała, pocierając włosy stojące jej na głowie.- Prąd stały.Kilka milionów woltów, ale prawie zerowe natężenie, czyli nic groźnego.To jest produkt uboczny, który powstaje, kiedy maszyna jest włączona.Powinno ci to dać pewne wyobrażenie o ilości prądu zużywanego tutaj.Trudno, żeby nie dawało, zwłaszcza kiedy zobaczył przewody elektryczne grubsze niż jego ręka zwisające z olbrzymich ceramicznych izolatorów i wchodzące do wnętrza wielkich, ciężkich urządzeń.Większość z nich stała na mocno oświetlonym środku pomieszczenia, gdzie wydawało się, że podłoga jest wybrzuszona.Gdy podeszli bliżej, Troy zobaczył, że nie jest to wybrzuszenie, ale grzbiet szarego głazu wystającego z białego betonu.Niektóre z maszyn były do niego przytwierdzone, inne wisiały nad nim na stalowych ramionach.Przy jednej z maszyn pracował mężczyzna w białym fartuchu.Odwrócił się, kiedy Roxanne powiedziała:- Bob, masz gościa.Porucznik Harmon, doktor Kleiman.Troy, Bob.- Miło mi - powiedział Kleiman, wycierając pokryte smarem dłonie w poplamiony fartuch.Doktor Kleiman miał wygląd typowego naukowca z postrzępionymi siwymi włosami, które dawno, bardzo dawno temu zapomniały, jak wyglądają nożyce fryzjerskie.Miał słaby wzrok i mrużył oczy zza grubych jak dno butelki szkieł.- Jeśli przyszedł pan, by wziąć mnie do wojska, to jest już za późno.Od urodzenia jestem niezdolny do służby.Troy uśmiechnął się.- Może pan spać spokojnie - powiedział.- Nie wygląda pan na mięso armatnie.- Ma pan szczęście, ale skoro cel pańskiej wizyty nie jest urzędowy, to jaki?- Pokaz - powiedziała Roxanne.- Pomyślałam, że Troy lepiej zrozumie nasz projekt, gdy zobaczy, co robimy.Czy przeprowadzasz jakieś badania kontrolne?- Przez cały dzień to robię i jeśli nie uznasz tego za chwalenie się, to powiem ci, że na prawo od rzędu dziesiętnych udało mi się dopisać dwa zera.- To fantastyczne!Roxanne z radości zaczęła klaskać w dłonie, a Troy pożałował, że nie było mu dane rozkoszować się rzędami dziesiętnych i zerami.Nie próbował nawet zaznać tego szczęścia i nie prosił o wyjaśnienia.- Wolałbym jednak, byś na razie nie trzymała mnie za słowo - powiedział Kleiman, po czym zwrócił się do Harmona: - Rzućmy jej coś na pożarcie, to zobaczysz, jak działa.Troy, czy masz dwudziesto - pięciocentówkę? Tyle wynosi opłata za wstęp na to przedstawienie.Dobra, dzięki.Bob wziął monetę i położył ją na stole, potarł pilnikiem, niemiłosiernie przy tym zgrzytając, po czym oddał własność Troyowi.- Przyjrzyj się uważnie - powiedział.- Zrobiłem szczelinę nad wspaniałymi lokami Jerzego.Widzisz?- Tak.- Moneta jest z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku.Czy jest wystarczająco charakterystyczna, byś mógł ją potem rozpoznać? Niektórzy ludzie później narzekają, że zostali oszukani.- Być może zostali.Nie zauważyłem daty, kiedy dawałem panu monetę.Mógł pan mieć wcześniej przygotowany duplikat, który zamienił pan z moją monetą.- Masz rację.Bystry chłopak, miej na niego oko, Roxy.Więc sam zrób na niej jakieś znaki, panie Bystry.Weź ten nóż i zrób coś, co wykluczałoby jakiekolwiek sztuczki z mojej strony.Troy zrobił rysę na nobliwym czole Waszyngtona i chciał oddać monetę Bobowi, ale ten cofnął się i podniósł ręce do góry.- Nie ma mowy, panie Bystry.Połóż ją sam na skale w punkcie, gdzie pada wiązka laserowa, bo w przeciwnym razie będziesz twierdził, że nabiłem cię w butelkę.Troy położył monetę w oświetlonym laserem miejscu i cofnął się.- Zaczynamy eksperyment! - powiedział Bob, przekręcając jakieś pokrętła i wpatrując się w cyfry pojawiające się na monitorze komputera.Po chwili włączył kolejne urządzenia.- Gotowe - powiedział.- Jeśli łaskawie zechcecie przyjść do mnie za tę barierkę izolacyjną, to częściowo unikniecie skutków iskrzenia się tej aparatury.Właźcie na ten gumowy dywan i chwyćcie obiema rękami te mosiężne poręcze.Troy, czy ta twoja wojskowa cebula ma sekundnik?- Tak.- W porządku.Włącz go, gdy zapalę kontrolki.Teraz!W pomieszczeniu rozległy się głośne trzaski iskier wyskakujących z licznych metalowych płaszczyzn.Po chwili wszystko ucichło.Bob zaprowadził ich.z powrotem na miejsce eksperymentu.Kamień był pusty.- Gdzie jest moneta? - zapytał.- Nie ma jej!- Masz dobre oczy!- Dziękuję, ale gdzie ona jest?- Poprawniej byłoby zapytać, kiedy ona jest.Patrz uważnie.To powinno trwać dokładnie siedemnaście sekund.Teraz!Moneta leżała na kamieniu, jak gdyby nigdy go nie opuściła.Nikt jednak nie podszedł do maszyny bliżej niż na odległość dwóch stóp.Troy zreflektował się i nacisnął przycisk zegarka.Siedemnaście sekund i siedem dziesiątych.Podniósł monetę.Rysy były dokładnie tam, gdzie je zrobili.Moneta była z 1965 roku.- To nie do wiary! - powiedział, mocno ściskając monetę.- Czy byłby pan tak uprzejmy i wyjaśnił mi, o co w tym wszystkim, do cholery, chodzi?- Z przyjemnością.Zużywając energię elektryczną za jakieś czterysta dolarów, wysłaliśmy twoją dwudziestopięciocentówkę w przyszłość odległą od teraźniejszości o siedemnaście sekund.Tkwiąc w teraźniejszości, mieliśmy wrażenie, że moneta zniknęła, ale to nieprawda.Leżała po prostu na tym kamieniu, wyprzedzając rzeczywistość o siedemnaście sekund i czekała, aż ją dogonimy.Siedemnaście sekund później zrobiliśmy to i z naszego punktu widzenia nagle pojawiła się z powrotem.Ona wcale nie opuszczała tego miejsca, była tutaj przez cały czas, ale dogonienie jej wymiaru czasowego zajęło nam kilkanaście sekund.Powiedz teraz, że w to nie wierzysz!Troy wolno otworzył zaciśniętą dłoń i spojrzał na monetę.- Wierzę - powiedział i sam się zdziwił, że mówi zachrypniętym głosem.- Nie rozumiem, ale wierzę.- Gratuluję - powiedziała Roxanne.- Większość ludzi biorących udział w takim pokazie po prostu nie chce wierzyć w to, co zobaczyli.Właśnie dlatego urządzamy całą zabawę z zaznaczeniem monety, niemniej jednak niektórzy robią wszystko, by nie wierzyć w to, co się stało.Wolą myśleć, że padli ofiarą jakiegoś zręcznego oszustwa, jakiejś magicznej sztuczki, gdyż zaakceptowanie prawdy nie mieści się w ich światopoglądzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript