Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na ogół jest tak, jak teraz, albo gorzej.Będzie lepiej, jak pogodzi­cie się, że cofnęliście się w czasie o jakieś dwa tysiące lat.Praktycznie to was właśnie spotkało.- Co za głupota - warknął potężnie zbudowany mężczyzna, ale pozostali milczeli, ponieważ albo nie wiedzieli wystarczająco dużo, by się odzywać, albo też odczuwali rzeczywistą depresję.Po około pięciu minutach nasz pojazd zatrzymał się z szarpnięciem jeszcze gwałtowniejszym niż przy ru­szaniu.Pomyślałem sobie, że pasy bezpieczeństwa by­łyby bardziej przydatne tutaj niż na promie, ale nie odezwałem się.Sytuacja, w jakiej się znalazłem, była zbyt nowa, a ja sam - jeszcze zbyt zielony, by wie­dzieć jak postępować, nie wspominając już o tym, że przez ten deszcz i upał byłem przemoczony do suchej nitki i zlany własnym potem jak nigdy dotąd.Otwarcie drzwi przyniosło nam pewną ulgę, bo przynajmniej wraz z deszczem wpuściło do wnętrza powiew wiatru.Charonita wysiadł i stał tam, nie zwracając najmniejszej uwagi na ulewę, po czym po­mógł nam wysiąść, wskazując przy tym pobliskie drzwi, przez które mieliśmy wejść do środka.Kiedy znaleźliśmy się pod dachem, byliśmy nie tylko mokrzy, ale i z lekka oszołomieni.Jednak już po kilku sekun­dach doszedłem do siebie i byłem w stanie rozejrzeć się wokół.Charonici nie żartowali mówiąc, że to prymitywne miejsce.Budynki wyglądały na zbudowane z różnych gatunków miejscowego drewna i innej miejscowej ro­ślinności.Wykonanie było bardzo fachowe, ale naj­wyraźniej zwracano uwagę tylko na walory użytkowe przedmiotów.Wzdłuż mozaiki, stanowiącej chodnik przed budynkami po naszej stronie ulicy, stały lampy, które wyglądały mi na lampki oliwne z knotami, ze światłem zwielokrotnionym dzięki polerowanym szyb­kom.Chronione były one przed deszczem w bardzo pomysłowy sposób: pomiędzy chodnikiem a jezdnią biegła ścianka z jakiejś szklistej substancji, z daszkiem przymocowanym do dachów samych budynków.I cho­ciaż przeciekało poprzez pęknięcia i szczeliny, w sumie było to praktycznie wodoszczelne, bardzo inteligentne rozwiązanie.Czuło się również przepływ powietrza, dziwnie chłodnego, ale nie doszedłem do tego, skąd ono wiało.Nasz gospodarz, przemoczony jak my sami, przy­glądał nam się badawczo z kwaśnym uśmieszkiem.Zapewne wyglądaliśmy znacznie gorzej od niego.Wkrótce nadjechał drugi pojazd i reszta towarzy­stwa dołączyła do nas, starając się osuszyć, tak jak my uprzednio, zresztą z podobnie mizernym skutkiem.- Nie leje tak chyba przez c a ł y czas? - spyta­łem tubylca.Roześmiał się.- Nie, tak nie.Zazwyczaj nie trwa to dłużej niż jedna czy dwie godzinki, ale wczesną wiosną i późną jesienią pada czasami ciurkiem przez dwa czy trzy dni, dając jakieś trzy centymetry opadów wciągu jednej godziny - przerwał na moment, pozwalając nam przetrawić tę informację, po czym dodał:- Mamy jednak rzeczywiście dobry system wodno­ - kanalizacyjny.I musi tak być, pomyślałem sobie zdumiony tym, co usłyszałem.Trzy dni takiej ulewy dałoby przecież dwa metry wody!- A jaką teraz mamy porę roku? - spytałem z niewyraźną miną.- Środek wiosny - odparł nasz przewodnik.­Wkrótce zaczną się upały.Niestety, nie wyglądało to na dowcip z jego strony.Poprowadzono nas do najbliższego budynku, który okazał się, hm.rustykalny.Zbudowany z drew­nianych bali, włącznie z wysoko położonym sufitem.W pomieszczeniu stały wiklinowe - fotele, kilka stoli­ków i praktycznie niewiele więcej.Oświetlenie było takie samo, jak na zewnątrz i muszę przyznać, że równie skuteczne, pomimo migotania, do którego za­pewne należało przywyknąć.Podłogę przykryto miękką jak guma substancją, która przypominała wyglądem kafelki ze skomplikowanym rowkowatym wzorem, co, jak przypuszczałem, miało ułatwić ewentualny odpływ wody.W każdym razie, jeśli to miejsce nie jest ciągle zalewane wodą, to oznacza, iż jest ono bez wątpienia świetnie zaprojektowane.Pojękując zapadliśmy w fotele, z uczuciem jak byśmy przepracowali cały dzień, podczas gdy faktycz­nie niewiele zrobiliśmy tego dnia.Napięcie poczęło ustępować miejsca zwyczajnemu zmęczeniu.- Normalnie to miejsce jest holem miejskiego ho­telu - powiedziała nasza przewodniczka.- Zarekwi­rowaliśmy go na kilka dni, żeby ułatwić wam akli­matyzację.Zarezerwowaliśmy także dla was pokoje na piętrze, chociaż niestety w większości są to pokoje dwuosobowe.Te na parterze muszą służyć normalnym gościom, którzy i tak już są lekko stłoczeni.Goście hotelowi i ludzie z miasta nie będą mieli tutaj dostępu tak długo, jak długo my tutaj będziemy.W pierwszy m okresie waszego instruktażu również tutaj będziemy jadali posiłki.Radziłabym też, by w trakcie całej tej serii pogadanek unikać miejsco­wych, których być może napotkacie gdzieś na scho­dach czy w toaletach.Nie musicie być niegrzeczni, po prostu nie rozpoczynajcie z nimi rozmów i nie wda­wajcie się w żadne dyskusje.Większość z nich to tubylcy, którzy nie będą rozumieć waszego braku orientacji w sprawach Charona, nie ma więc sensu wpadać w jakieś tarapaty, zupełnie nie zdając sobie nawet z tego sprawy.Kilka osób pokiwało głowami, godząc się z jej sło­wami.- A jak się mamy pozbyć tych mokrych ubrań? ­spytałem.- Wszyscy mamy mokre ubrania - odparła.­Postaramy się o suche, jak tylko zorientujemy się w waszych rozmiarach, tymczasem jednak musicie zadowolić się tym, co macie.Ładna młoda kobieta z naszej grupy lekko wzdrygnę­ła się, jakby ją przeszedł dreszcz i rozejrzała się wokół.- Czy mi się tylko wydaje, czy też wieje skądś zimne powietrze?- Tak naprawdę, to nie jest ono zimne - odpo­wiedział jej mężczyzna.- Ale owszem, mamy tu system rur, przez które nawiewane jest chłodniejsze powietrze spod ziemi, gdzie znajdują się naturalne jaskinie z rzekami podziemny mi, a także takie jaski­nie, które zbudował człowiek.System nawiewu na­pędzany jest wiatrakami, umieszczonymi na szczycie budynków i chroni nas on przed usmażeniem czy też uduszeniem się w tym stojącym powietrzu.Musiałem przyznać, iż było to wielce pomysłowe rozwiązanie, choć jednocześnie zastanawiał mnie kom­pletny brak urządzeń automatycznych.Przecież ter­minal w porcie kosmicznym, choć malutki, był bardzo nowoczesny, z elektrycznością, klimatyzacją i całą resztą.Stosowanie technologii nie jest więc na Cha­ronie niemożliwe, ona po prostu była z a k a z a n a.Przez kogo? Matuze? Nie, nie była wystarczająco długo u władzy, by mogło to być rezultatem jej dzia­łań.To miasto i ta kultura, jeśliby sądzić po słowach naszego przewodnika, istniały od dawna.Aha, oczy­wiście, przez Władcę Cerbera, i to bardzo dawno temu.Miałoby to więc jakiś sens, gdyby ten zakaz dało się narzucić w skali całej planety.Gdyby więc Władca Cerbera i ci, których on czy ona wyznaczyli, mieli dostęp do technologii i umiejętność jej użycia, posiadaliby kontrolę absolutną.- Pójdziecie teraz do swoich pokoi - mówiła ko­bieta.- Są tam ręczniki i inne rzeczy, więc będziecie się mogli trochę osuszyć.Znajdziecie też szlafroki, w których zapewne będzie wam znacznie wygodniej.Proszę wybrać sobie pokoje na piętrze, a także współmieszkańców.A później, powiedzmy za godzinę, proszę zejść na dół na posiłek.Wiem, że nie macie zegarków, ale dopilnujemy, żeby wam dano znać w odpowied­nim czasie.Udaliśmy się na tyły holu hotelowego, gdzie od­kryliśmy alkowę z kręconymi, drewnianymi schodami.Zza zamkniętych drzwi dolatywał zapach gotowanego jadła i dochodziły nas głosy rozmawiających [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript