[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Wuj Richard przyjechał tutaj przed śmiercią, prawda? spytała. Tak. Kiedy to było? Zaraz.raz, dwa.prawie trzy tygodnie przed śmiercią. Czy wyglądał na.chorego? Właściwie nie.Zachowywał się bardzo energicznie.Pani Lansquenet była bar-dzo zaskoczona widząc go.Powiedziała: No proszę, Richard! Po tylu latach! , a on rzekł: Przyjechałem przekonać się osobiście, co się z tobą dzieje. Wszystko w porządku powiedziała pani Lansquenet.Myślę, że była trochę urażona tym, że po tylu latachprzerwy przyjechał jak gdyby nigdy nic.Pan Abernethie rzekł: Przestańmy żywić stareurazy.Ty i ja i Timothy tylko my zostaliśmy.A z Timothym nie da się porozmawiaćo niczym z wyjątkiem jego zdrowia. I dodał: Byłaś szczęśliwa z Pierre em, więc mu-siałem się pomylić.No co, jesteś zadowolona? Bardzo był miły.Przystojny mężczyzna,choć niemłody. Na jak długo przyjechał? Został tylko na obiad.Zrobiłam wołowinę z oliwkami.Na szczęście było tow dzień, kiedy przychodzi rzeznik.Pani Gilchrist pamiętała prawie wyłącznie to, co związane było z kuchnią. Jak przebiegło ich spotkanie? Bez problemów? Bez najmniejszych. Czy ciotka Cora była zdziwiona jego śmiercią? spytała po chwili Susan. Tak.Umarł nagle, prawda? Tak, nagle.To znaczy.że była zdziwiona.Nie powiedział jej, jaki był chory. Ach, rozumiem, o co pani chodzi. Po krótkim zastanowieniu panna Gilchristrzekła: Myślę, że ma pani rację.Mówiła, że bardzo się postarzał.że jego umysł niejest już tak sprawny. A czy na pani wywarł takie samo wrażenie? Z wyglądu nie.Ale z nim nie rozmawiałam, zostawiłam ich samych.Ciekawe, czy panna Gilchrist podsłuchiwała pod drzwiami, zastanawiała się Susan.Na pewno była uczciwa, nic by nie ukradła, nie oszukała w wydatkach na prowadzeniedomu, nie otwarłaby listu.Ciekawskie osoby często przystrajają się jednak w szatę pra-wości.Panna Gilchrist mogła akurat mieć coś do zrobienia w ogrodzie pod oknem albościerała kurze w hallu.To jeszcze nie przestępstwo.W takim wypadku nie musiałabypodsłuchiwać, by słyszeć. Nie słyszała pani, o czym mówili?Susan nie była zbyt taktowna.Panna Gilchrist poczerwieniała ze złości.74 Nie, pani Banks.Nie mam zwyczaju podsłuchiwać pod drzwiami.Co znaczy, że ma taki zwyczaj, pomyślała Susan.Inaczej powiedziałaby po prostu nie. Przepraszam panią.Nie to miałam na myśli.Czasem w takich lichych domachjak ten ściany są cienkie i słychać wszystko, co dzieje się w sąsiednim pomieszczeniu.Teraz, kiedy oboje nie żyją, chcielibyśmy wiedzieć, o czym ze sobą rozmawiali.O domku można było powiedzieć wszystko tylko nie to, że jest licho zbudowa-ny.Pochodził z okresu, kiedy budowano znacznie solidniej, ale panna Gilchrist chętniepodjęła temat. Zwięta racja.To mały domek i rzeczywiście rozumiem pani pragnienie po-znania, o czym mówili, ale niewiele mogę pomóc.Chyba rozmawiali o zdrowiu panaAbernthie ego i.o jego wyobrażeniach.Nie wyglądał na to, ale musiał być naprawdęchory i, jak to się często zdarza, przypisywał swoją chorobę czynnikom.zewnętrznym.Całkiem popularny symptom.Moja ciotka.I panna Gilchrist opisała swoją ciotkę.Susan, podobnie jak poprzednio pan Entwhistle, nie podjęła tematu krewnej pannyGilchrist. Tak właśnie myśleliśmy rzekła Susan. Cała służba była bardzo do niegoprzywiązana i boli ich, że coś takiego podejrzewał. Och, służba jest bardzo czuła na takie rzeczy.Pamiętam, że ciotka. Bo chyba służbę podejrzewał przerwała jej Susan o otrucie? Nie wiem.naprawdę.Susan zauważyła jej zmieszanie. Nie chodziło o służbę.To była konkretna osoba? Nie wiem, pani Banks.Naprawdę nie wiem.Panna Gilchrist unikała jej wzroku i Susan pomyślała, że wie więcej, niż chce przy-znać.Możliwe, że wie bardzo dużo.Postanawiając nie męczyć jej dłużej, młoda kobieta zmieniła temat. Jakie ma pani plany? spytała. No cóż.Chciałam z panią o tym porozmawiać.Powiedziałam panuEntwhistle owi, że zostanę tak długo, jak będzie potrzeba. Wiem.Jestem pani bardzo wdzięczna. I chciałam zapytać, ile to może trwać, gdyż chcę poszukać następnej pracy. Już niewiele jest do zrobienia.Za kilka dni skończę przegląd rzeczy i pozostaniemi czekać na licytację. Postanowiła pani wszystko sprzedać? Tak.Nie będzie chyba trudności z wynajęciem domu?75 Na pewno nie, znajdzie się wielu chętnych.Teraz jest mało domów do wynajęcia.Prawie zawsze do sprzedania. Mam nadzieję, że nie będzie trudności, tak jak pani mówi. Susan zawahała sięlekko, zanim zaproponowała: Mam nadzieję, że przyjmie pani.trzymiesięczną pen-sję? Jest pani bardzo hojna, pani Banks.Naprawdę to doceniam.A czy byłaby paniskłonna.to znaczy czy mogłabym panią prosić, żeby w razie konieczności.napisałami pani rekomendację? %7łe opiekowałam się pani krewną i okazałam się zadowalająca? Naturalnie. Nie wiem, czy mogę panią o to prosić. Ręce panny Gilchrist zaczęły drżećnerwowo i z trudem panowała nad swoim głosem. Czy mogłaby pani.nie wspomi-nać okoliczności ani nazwiska?Susan obrzuciła ją zdziwionym wzrokiem. Nie rozumiem rzekła. Bo nie pomyślała pani.To było morderstwo.Opisano je w gazetach i wszyscyo nim czytali.Ludzie mogą myśleć tak: Dwie kobiety mieszkają razem.Jedna z nichginie.Może zrobiła to ta druga. Widzi pani, ja sama, gdybym szukała kogoś, dobrzebym się zastanowiła, zanim bym się zdecydowała.Nigdy nie wiadomo! Bardzo mnie tomartwi, pani Banks.Leżę w nocy i myślę, że być może nigdy nie dostanę pracy.to zna-czy takiej pracy.A co innego mogę robić?Pytanie wypadło nieoczekiwanie patetycznie.Susan nagle poczuła beznadziejnośćpołożenia tej miłej kobiety, której istnienie zależało od obaw i kaprysów pracodawców.W tym, co powiedziała panna Gilchrist, było dużo racji.Nikt nie chce, jeśli nie musi,dzielić swojego życia z osobą zaplątaną, nawet nie z własnej winy, w morderstwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|