Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No cóż, wydaje mi się, że to już będzie wszystko.Nauczyciel powiedział, że w zupełności wystarczą cztery pytania.- Dziękuję, pani Camden.Uścisnęła jego dłoń.Taki uprzejmy chłopiec, pozbawiony zawiści i nienawiści, taki zadowolony.I taki głupi.- Dziękuję, panie Cavanaugh.Za to, że odpowiedział pan na moje pytania.Odpowie mi pan na jeszcze jedno?- Jasne.- Jeśli pański nauczyciel puści ten wywiad przez sieć, czy ktokolwiek będzie go oglądał?Odwrócił wzrok; widziała wyraźnie, że nie chce sprawić jej przykrości odpowiedzią.Co za uprzejmy chłopiec.- Czy pan w ogóle ogląda sieci informacyjne, panie Cavanaugh? Teraz spojrzał jej prosto w oczy, wyraźnie oburzony.- Oczywiście! Cała moja rodzina ogląda! Inaczej skąd mama i tato by wiedzieli, które Woły dadzą nam najwięcej za nasze głosy?- Ach tak - stwierdziła Leisha.- Amerykańska konstytucja działa.- A przyszłym roku mamy trzechsetlecie - dopowiedział z dumą chłopiec.Amatorzy Życia bez wyjątku czuli się patriotami.- No cóż, w takim razie jeszcze raz dziękuję.- To ja panu dziękuję - odpowiedziała Leisha.W drzwiach pojawiła się surowa Stella i odprowadziła go do wyjścia.- Leisho, za dwie minuty masz połączenie na wideotelefonie, a w tej chwili.- Stello, ile zgłoszeń rozpatrywała Fundacja w tym kwartale?- Sto szesnaście - odrzekła Stella.Prowadziła wszystkie akta Fundacji, w tym również sprawy finansowe.- Iluprocentowy spadek w porównaniu z zeszłym kwartałem?- Sześć procent.- A w porównaniu z zeszłym rokiem?- Osiem procent.Przecież wiesz.To prawda - Leisha wiedziała.Stella miałaby się czym zająć, gdyby Fundacja działała na taką samą skalę, co na początku swej działalności.Nie starałaby się zajmować pierwszorzędnego intelektu obowiązkami matki i sekretarki, przy okazji zamęczając wszystkich dookoła.Stella musiała chyba zgadnąć, o czym myśli Leisha, bo nagle powiedziała:- Mogłabyś wrócić do praktykowania prawa.Albo napisać kolejną książkę.Albo założyć kolejną korporację, gdybyś tylko zechciała konkurować z Wołami w czymś, co i tak robisz lepiej.- Konkuruje z nimi Azyl - odrzekła łagodnie Leisha.- A ten nowy porządek ekonomiczny i tak nie opiera się na konkurencji.Opiera się na specyficznym stylu życia.Powiedział mi o tym właśnie pewien młody człowiek.Nie męcz mnie, Stello, dziś są moje urodziny.Co to za hałas na podwórzu?- To właśnie przez cały czas usiłuję ci powiedzieć.Przed bramą stoi jakieś dziecko i wrzeszczy na całe gardło, że chce się z tobą widzieć.Z tobą i nikim innym.- Bezsenne dziecko? - spytała Leisha, czując, że krew zaczyna żywiej krążyć w jej żyłach.Takie wypadki nadal się zdarzały - nielegalna genomodyfikacja, zagubione dziecko z upływem lat przekonujące się, że jest różne od swych rówieśników, że nie wystarczą mu wyścigi skuterów, holowidy i psychoimprezy.Potem przypadkiem dowiaduje się o Fundacji imienia Susan Melling, zwykle od jakiegoś sympatyczniejszego Woła, i przestraszone, lecz zdeterminowane, rusza w długą podróż w poszukiwaniu swoich, na długo przedtem, zanim się dowie, że ma jakichś swoich.Promowanie tych dzieci, nastolatków, a czasem nawet dorosłych do swojego domu i pomaganie im, by mogli w pełni stać się sobą, to dla Leishy najżywsza radość Ale Stella odpowiedziała:- Nie.To nie Bezsenny.Ma około dziesięciu lat.To brudny dzieciak, który drze się na całe gardło, że musi się zobaczyć z tobą i nikim innym.Wysłałam Erika, żeby mu powiedział, że dzień przyjęć jest jutro, ale ten dał Erikowi w oko i oświadczył, że nie może czekać.- Czy Erik go rozłożył? - spytała Leisha.Dwunastoletni syn Stelli miał genomodyfikację siły.I nauczyciela karate.A także pewne skłonności, które u Bezsennych raczej nie powinny występować.- Nie - odparła Stella z dumą w głosie.- Erik dorasta.Nauczył się, że wolno uderzyć tylko w obliczu bezpośredniego fizycznego zagrożenia.Leisha szczerze w to wątpiła.Erik Bevington-Watrous był źródłem jej nieustannych zmartwień.Ale powiedziała tylko:- Wpuść chłopca.Zaraz się z nim spotkam.- Ależ Leisho! Dosłownie w tej minucie masz połączenie z Tokio!- Powiedz im, że oddzwonię.Pozwól mi pokaprysić, Stello; dziś są moje urodziny.Jestem stara.- To Alice jest stara - odrzekła Stella, natychmiast zmieniając ton.Po chwili dorzuciła: - Przepraszam.- Wpuść dzieciaka.Przynajmniej przestanie się drzeć.Jak, mówiłaś, on się nazywa?- Dan Arlen - odparła Stella.* * *Na orbicie, gdzieś nad wodami Pacyfiku, Rada Azylu wybuchnęła spontanicznym aplauzem.Czternaścioro mężczyzn i kobiet siedziało wokół wypolerowanego metalowego stołu w kształcie stylizowanej podwójnej spirali, wewnątrz Kopuły Rady.Dookoła pomieszczenia, metr nad podłogą, ciągnęło się wielkie okno z plastiglasu, tu i ówdzie poprzecinane metalowymi wspornikami.Sama zaś kopuła umiejscowiona została możliwie najbliżej jednego z końców cylindrycznej stacji orbitalnej, tak że widok z sali konferencyjnej, która sama zajmowała dokładnie połowę kopuły, był przyjemnie urozmaicony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript