[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Na początek taka praca to był właściwie sam miód, jeszcze przy okazji Oliveira oglądał przedstawienia, wcale nie gorsze niż gdzie indziej.Wszystko szło jak najlepiej.Wszystko szło tak dobrze, że Traveler spuścił oczy i zaczął bębnić palcami w stolik.Kelner, dobry znajomy, podszedł, aby porozmawiać o meczu z Ferrocaril Oeste, i Oliveira postawił dziesięć pesos na drużynę Chacarita Juniors.Wybijając takt baguali, Traveler mówił sobie, że dobrze się stało, że nie było innego wyjścia, Oliveira zaś omawiał szczegóły swojego zakładu, popijając piwo.Zebrało mu się tego ranka na myślenie o zdaniach egipskich, o bogu Tot, opiekunie magii i wynalazcy języka.Przez chwilę podyskutowali, czy nie było złudzeniem dyskutować przez chwilę, skoro ich język, nawet tak lokalny i argotyczny, był, być może, jakąś częścią wieszczbiarskiej struktury, co by nie miało w sobie nic uspokajającego.Doszli do wniosku, że wziąwszy wszystko pod uwagę, podwójne powołanie Tota było oczywistą gwarancją zgodności między rzeczywistością a nierzeczywistością, i ucieszyli się, że w jakiejś mierze rozwiązali zawsze niemiły problem obiektywnej współzależności.Magia czy też świat namacalny - w każdym razie istniał egipski bóg, który był w stanie uzgodnić słownie podmiot z przedmiotem.Rzeczywiście wszystko szło jak z płatka.(75)43W cyrku było znakomicie; zwodnicze świecidełka i oszalała muzyka, kot-rachmistrz, reagujący na uprzednio skrapiane walerianą tablice z numerami, wzruszone damy, pokazujące potomstwu ów wymowny przykład darwinowskiej ewolucji.Kiedy pierwszego wieczoru Olivei-ra wyszedł na pustą jeszcze arenç i spojrzał ku wylotowi znajdującemu się u samej góry czerwonego namiotu, ku temu ujściu, tej możliwości jakiegoś zetknięcia, ku temu środkowi, temu oku tworzącemu pomost pomiędzy ziemią a wolną przestrzenią, przestał się śmiać i pomyślał, że może istnieje ktoś, kto z największą łatwością wspiąłby się po maszcie ku temu oku w górze, ale że tym kimś nie jest on, który paląc papierosa patrzy w górę, nie jest on, który stoi na dole i pali pośród całej cyrkowej wrzawy.Jednego z pierwszych wieczorów zrozumiał, dlaczego Traveler wyrobił mu to zajęcie.Talita powiedziała mu to prosto z mostu podczas liczenia kasy w baraku z cegieł, który służył za bank i biuro cyrku.Oliveira i tak już to wiedział, tyle że inaczej, punkt widzenia Tality potrzebny mu był tylko po to, by z tych dwóch wersji urodził się jakby nowy czas, czas teraźniejszy, w którym on sam poczuł się włączony, z którym poczuł się związany.Chciał przeczyć, powiedzieć, że to były wymysły Travelera, raz jeszcze chciał poczuć się poza nawiasem czasu innych (on, który umierał z ochoty, aby przyłączyć się, włączyć, być razem), ale równocześnie zrozumiał, że to było prawdą, że w jakiś sposób naruszył ich świat, świat Tality i Travelera, bez uczynków, niemalże bez intencji, ulegając po prostu kaprysowi, zrodzonemu z nostalgii.Pomiędzy słowami Tality ujrzał mgliste zarysy El Cerro i roześmiał się jej prosto w twarz, tak jak tego samego ranka w lustro, w którym przeglądał się myjąc zęby.Talita związała nitką paczkę dziesięciopesowych banknotów i mechanicznie zaczęli liczyć dalej.- Cóż chcesz - powiedziała.- Moim zdaniem Manu ma rację.- Pewnie, że ma - zgodził się Oliveira.- Ale niezależnie od tego jest idiotą, o czym sama wiesz aż za dobrze.- Nie, nie za dobrze.Wiem, czy może raczej wiedziałam to, kiedy siedziałam konno na desce.Za dobrze wiedzieliście to tylko wy dwaj, ale ja jestem w środku, tak jak ta część wagi, co nigdy nie pamiętam, jak się nazywa.- Jesteś naszą Egerią, naszym mediumicznym pomostem.Teraz dopiero zdaję sobie sprawę z tego, że w twojej obecności obaj wpadamy w trans.Nawet Gekrepten zakonotowała to, o czym mi doniosła za pomocą tego właśnie efektownego czasownika.- Może być - Talita zapisywała obliczone banknoty.Jeżeli chcesz, żebym ci powiedziała, co o tym myślę, to Manu nie wie, co z tobą robić.Kocha cię jak brata, z czego, jak podejrzewam, nawet ty zdajesz sobie sprawę, a równocześnie żałuje, że wróciłeś.- Nie musiał czekać na mnie w porcie.Nie posyłałem mu, siostro, widokówek.- Dowiedział się od Gekrepten, która obsadziła geranium cały balkon, a ona dowiedziała się w ministerstwie.- Diaboliczny przebieg zdarzeń - skrzywił się Oliveira.- Kiedy doszło do mnie, że Gekrepten została poinformowana drogą dyplomatyczną, zrozumiałem, że nie pozostaje mi nic innego, jak pozwolić jej, aby rzuciła mi się w objęcia jak oszalałe cielę.Pomyśl tylko, co za poświęcenie, co za rozpaczliwy penelopizm!- Jeżeli nie masz ochoty o tym mówić - powiedziała Talita patrząc w ziemię - to możemy zamknąć kasę i iść po Manu.- Ależ przeciwnie, mam ochotę, tylko komplikacje twojego męża stwarzają mi żenujące problemy sumienia.A już tego to ja.W krótkich słowach: nie rozumiem, dlaczego sama nie rozetniesz tego węzła.- No wiesz.- Talita popatrzyła na niego spokojnie.- Miałam wrażenie, że tamto popołudnie nawet największemu tępakowi powinno było dokładnie zademonstrować.- Z pewnością, ale to właśnie cały twój Manu: następnego dnia idzie do dyra i zdobywa mi posadę! Dosłownie w chwili, gdy ocierałem łzy kuponikiem materiału, zanim wyszedłem go sprzedać.- Manu jest dobry - powiedziała Talita.- Nigdy nie będziesz w stanie zrozumieć, jak bardzo jest dobry.- Dziwna dobroć; niezależnie od tego, że nigdy nie będę w stanie jej zrozumieć (co chyba rzeczywiście jest prawdą), pozwól mi poddać ci myśl, że chce igrać z ogniem.Jak się nad tym bliżej zastanowić, jest to w gruncie rzeczy cyrkowa sztuczka.A ty - wskazał na nią palcem - masz wspólników.- Wspólników?- Tak, wspólników.Ja jestem jednym, a drugim ktoś, kogo tu nie ma.Czujesz się języczkiem u wagi, ażeby zastosować twoje piękne porównanie, a nie orientujesz się, że własnym ciałem przeważasz na jedną stronę.Powinnaś się o tym dowiedzieć.- Czemu nie pójdziesz sobie, Horacio? Czemu go nie zostawisz w spokoju?- Już ci przecież tłumaczyłem: właśnie wychodziłem z kuponami, kiedy zjawia się ten ciemniak i mówi, że mi znalazł pracę.Co miałem zrobić? Odmówić? Byłoby jeszcze gorzej.Zacząłby podejrzewać Bóg wie co.- I w ten sposób mamy cię na głowie, a Manu źle sypia.- Niech bierze librium.Talita związała pięciopesowe banknoty.Podczas występu kota-rachmistrza zawsze wychylali się, aby go zobaczyć, bo było to bydlę niewytłumaczalne, już dwa razy rozwiązał mnożenie, zanim zdążyła podziałać sztuczka z walerianą.Traveler był zdumiony i prosił wtajemniczonych, aby go obserwowali.Ale dzisiejszego wieczoru kot był wręcz katastrofalnie ogłupiały i liczył zaledwie do dwudziestu pięciu.Paląc papierosa w jednym z przejść na scenę, Traveler i Oliveira zdecydowali, że prawdopodobnie brak mu fosforu, na co należałoby zwrócić uwagę szefowi.Dwóch klownów, nienawidzących kota bez żadnej przyczyny, wygłupiało się tańcząc naokoło platformy, na której kot czyścił sobie wąsy w świetle rtęciowych lamp.Przy ich trzecim okrążeniu, pod akompaniament rosyjskiej piosenki, kot wystawił pazury i skoczył do twarzy starszemu.Publiczność jak zawsze nieprzytomnie oklaskiwała numer.Wziąwszy wózek klownów, dyrektor zrewindykował kota, im zaś wlepił karę za prowokację
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|