[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jednemu udało się nawet jakoś wyskoczyć przez wąską szczelinę.Kapitan rzekła:- Niech te stwory zaczną szeptać, że kto podda się przed świtem, będzie mógł zabrać ze sobą swój dobytek.A nawet wrócić do domu, jeśli złoży wcześniej przysięgę Prahbrindrahowi Drahowi.Jeńcy schwytani po wschodzie słońca zostaną wcieleni do batalionów roboczych.Ostatecznie nie udało nam się wzmocnić batalionów roboczych.Ponieważ jednak stanowiły one trwały element wojny oblężniczej i częsty los jeńców wojennych oraz chłopów, którzy nie potrafili dostatecznie szybko uciekać, nic dziwnego, że groźba była jak najbardziej wiarygodna.A za Czarną Kompanią stała długa tradycja całkowitej obojętności wobec kasty, szlachetnego urodzenia czy przynależności do hierarchii kapłańskiej.Kiedy stało się jasne, że osłonimy ostrzałem odstępców, popłynęła prawdziwa powódź.Zazwyczaj zresztą żołnierze, których zadaniem jest powstrzymanie dezerterów przed wykorzystaniem tylnych drzwi, pierwsi nimi zmykają.Ludzie kierujący oporem najwyraźniej nie byli zbyt popularni wśród zwolenników, których sobie dobrali.I choć byli wśród nich tacy, którym zależało na dalszej pomyślności Protektoratu, to ludzi zajmujących się właściwą robotą niezbyt ona interesowała.Tych kilku, z którymi miałem okazję porozmawiać, nie miało żadnych poglądów w tej materii.Osoba władcy czyniła niewielką różnicę w ich życiu.Nadto zbliżały się żniwa.Jedna z wielkich prawd właśnie wychodziła tu na światło dzienne.Wczesnym rankiem następnego dnia nasi ludzie weszli do dworu.Ja wciąż jeszcze spałem.Zwierzaczki Tobo narobiły bałaganu.Trzeba było po nich posprzątać.Nikt z naszych ludzi nie zginął.Wszystko skończyło się na paru może poważniejszych ranach.Śpioszka była w podniosłym nastroju.Większość naszych przeciwników przekazała pod osąd Radishy i jej brata.Tylko tych, których Tobo zidentyfikował jako beznadziejnych popleczników Protektorki, czekało spotkanie ze sprawiedliwością Kompanii.- Rozpuść wieści - nakazała Śpioszka Tobo.- Niech cała rzecz wygląda na poważniejszą, niźli była faktycznie.- Dzisiejszej nocy mały ludek szeptać będzie do uszek wszystkich śpiących w promieniu dwustu mil.57.Terytoria Dolnego Taglios:ZmartwychwstanieW tych odległych prowincjach imperium wyznaje się te same religie, co na pozostałych Terytoriach Tagliańskich - większość mieszkańców stanowią Gunni.Język jest blisko spokrewniony z mową używaną wokół Dejagore.Przy odrobinie ćwiczeń Śpioszka mogłaby bez trudu porozumieć się w tutejszym dialekcie.Rezydencja, którą wcześniej określiłem mianem dworu, w istocie stanowiła raczej całą wioskę, zamkniętą wewnątrz pojedynczego, zwartego kompleksu.Głównym materiałem budowlanym była niewypalana cegła, starannie otynkowana, żeby nie spłynęła wraz z pierwszym deszczem.Wewnątrz znajdował się odkryty, centralnie usytuowany plac z cysternami na deszczówkę i czynną studnią.Na plac otwierały się ze wszystkich stron stajnie i warsztaty.Pozostała część budowli składała się z labiryntu korytarzy i pokoi, w których najwyraźniej ludzie mieszkali, pracowali, prowadzili sklepy i wiedli życie, jakby miejsce to naprawdę stanowiło rodzaj miasta.- To kopiec termitów - zauważył Murgen.- Książę i jego siostrzyczka powinni się czuć tu jak w domu.Jest równie odrażający jak Pałac w Taglios, tylko mniejszy.- Ciekawe, co oni tu jedzą.Smród jest przytłaczający.- W korytarzach unosiła się dławiąca woń przypraw.Ale tak było w każdym tagliańskim mieście i miasteczku.Ten zapach uderzał właściwie tylko obcym zestawieniem.Dołączył do nas Thai Dei.Wyglądało na to, że naprawdę na parę minut spuścił Murgena z oczu.Może jemu również wiek dawał się we znaki.Przyniósł wiadomość.- Tobo prosił, żeby wam przekazać, iż Śpioszka postanowiła zaryzykować obudzenie Wyjca.Nietrudno było stwierdzić, że Thai Dei jest zdenerwowany, ponieważ była to jedna z najdłuższych wypowiedzi, jakie kiedykolwiek słyszałem z jego ust.Śpioszka zaaranżowała budzenie Wyjca z wielką pompą, ceremonią i dramatyzmem.Po wieczornym posiłku zebraliśmy się w miejscu, które stanowiło główną nawę tutejszej świątyni, wypoczęci i dobrze odżywieni, co rzekomo miało nas wprawić w dobry nastrój.Sanktuarium było jednak słabo oświetlone i cokolwiek nazbyt zatłoczone wielogłowymi oraz wieloramiennymi idolami, żeby panującą w nim atmosferę określić mianem “zachęcającej”.Wprawdzie żaden z posągów nie przedstawiał Khadi, ale na widok jakichkolwiek bóstw Gunni zawsze czułem się nieswojo.Mnie samemu przypadła tu rola półboga.Miałem być przerażającym, uzbrojonym potworem zwanym Pożeraczem Żywotów.Trudno powiedzieć, bym był tym zachwycony.Odwrotnie niż moja najdroższa żona, która chętnie korzystała z każdej okazji, by przywdziać kostium Stwórcy Wdów.Przez kilka godzin mogła nosić tę wstrętną zbroję i udawać, że wciąż trwają dawne, dobre dni, kiedy była wcieleniem niegodziwości.Nasz udział w ceremonii sprowadzał się do siedzenia w półmroku, podczas gdy po naszych ciałach pełzało kolorowe robactwo czarów.Mieliśmy wyglądać onieśmielająco - prawdziwą pracą zajęli się inni.Tobo wyglądał normalnie, jak to Tobo.Do diabła, nawet nie chciało mu się włożyć czystej koszuli i świeżych spodni.Jednak przyprowadził swych uczniów Voroshk.Resztę publiczności stanowili wyżsi oficerowie oraz lokalni dygnitarze, którzy przybyli głównie w tym celu, aby ocenić Prahbrindraha Draha i odkryć, jak się nas pozbyć.Zdobywcy przychodzą i odchodzą.Nawa była zatłoczona.Gęstwa ciał wydzielała mnóstwo ciepła.A ja musiałem trwać zakuty w zbroję, siedząc bez ruchu poza główną sceną, ściskając w prawej dłoni włócznię Jednookiego.Na tym miała polegać cała moja rola.Skupiłem się głównie na tym, by nie zemdleć na oczach zgromadzonych
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|