Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilę później wybuchnął kolejny Nosiciel.Resztki po nim rozwiały się jak dym ponad morzem.Potem eksplodował Keldak.Z jego zielonej zbroi buchnął snop ognia, podpalając jedną stronę mola i niszcząc dusze, której obiecano jego ciało.Pozostał jeden Nosiciel.Nieuzbrojony i bez człekopsa zaczął się oddalać.Ale Zasta postąpił szybko naprzód i cisnął olbrzymi nóż ze złotym ostrzem, który ugodził Nosiciela z taką siłą, że przybił go niczym gwóźdź do bramy wesołego miasteczka.Nosiciel zawisnął, szarpiąc się, a ka­wałki suchego zniszczonego ciała wypadały z jego pustych rękawów i nogawek.W końcu wiatr zdarł jego doskonałą, białą maskę i porwał ją daleko.Gdy Wojownicy Nocy przechodzili koło niego, wewnątrz kaptura zobaczyli tylko trupią czaszkę, którą opinała skóra jak na nodze indyka.Mol Besa obejrzał się szybko na skwierczące resztki zbroi Keldaka.Organy nadal grały Uwielbiam przebywać nad brzegiem morza.Mol Besa zerknął do tyłu na Kasyksa.- Czy jest tutaj nadal? Isabel Gowdie? Wyczuwasz ją jeszcze? Muszę ją dostać, Kasyks.Za wszelką cenę.Effis była zapłakana.- Czy on naprawdę nie żyje? - pytała cały czas.- Chcę wiedzieć, co dzieje się z jego prawdziwym ciałem.- Nie obudzi się, to wszystko - wyjaśnił ponuro Kasyks.- Musimy gdzieś go pochować.Czwórka Wojowników Nocy zdążała ławą ku wesołemu miasteczku, znajdującemu się na końcu mola.Oddalone pół mili od brzegu wydawało się odrębnym światem.Spog­lądając za siebie, widzieli Brighton, Downs i błyszczącą linię brzegu.Przed nimi wznosiła się stara latarnia morska, pomalowana na czerwono i biało z napisem głoszącym, że w słoneczny dzień z jej szczytu można dojrzeć Francję.Żadnego śladu po Isabel Gowdie.Pusto.Samochodziki stały nieruchomo, budy z cukierkami i strzelnice były puste.Na samym końcu znajdowała się sala luster.- Tam - powiedział Kasyks.Wojownicy Nocy bez wahania skierowali się do niej i weszli do środka.Organy grały „Lubię przechadzki po deptaku, deptaku, deptaku.i orkiestry dęte dudniące w święto.”Mol Besa, gotów na spotkanie z Isabel Gowdie, stanął na chwilę i przyjrzał się sobie w matowym lustrze.Zaczął wystukiwać program, który miał zmienić człowieka we wstęgę Mobiusa złożoną ze ścierających się cząsteczek atomowych.Innymi słowy, postanowił przemienić Isabel Gowdie w niemającą początku ani końca pętlę męki.by zadać jej cierpienie na wieki wieków, amen.Wiedział, że był to sadyzm.Jednak to Nocna Plaga zrobiła z niego sadystę.Isabel Gowdie poniosłaby karę, której bez otrzymanej od niej infekcji nie byłby w stanie jej zadać.Bawiła go ironia tego faktu.Wszedł dalej w głąb sali luster.Ujrzał Effis przechodzącą przed nim, ale ona go nie widziała.Potem spostrzegł Zastę, który biegał po labiryncie luster jak dziecko.Spojrzał na lewo i zobaczył stąpającego ostrożnie Kasyksa.W sali luster było gorąco, duszno i śmierdziało, jakby nie było tam wietrzone od pięćdziesięciu lat.Mol Besa szedł coraz głębiej, obserwując swoich sześć odbić kroczących ku końcowi korytarza.W jednej chwili zrozumiał, że korytarz nie ma końca, ale skręca ostro w lewo.Nagle krzyknął z przerażenia.W lustrze przed sobą ujrzał białą twarz Isabel Gowdie.Miała mlecznozielone oczy, biały płomień strzelał z jej włosów.Ubrana była w coś przypominającego biały kaftan.Obnażyła jedną pierś z sutkiem podobnym do małego skulonego mięczaka.- Jak śmiesz mnie ścigać.Mol Besa! - zasyczała w jego głowie niczym w kotle pełnym żmij.- Już raz cię zabiłam i zrobię to znowu!- Tym razem ci się nie uda, pani Gowdie - rzekł Mol Besa.Postąpił ostrożnie naprzód, odbezpieczając pistolet z równaniem.- Tym razem to Wojownicy Nocy się zemszczą.Oczy Isabel Gowdie świeciły.- Grozisz mi cierpieniem? Grozisz mi karą? To ja jestem Królową Cierpienia! Ja jestem Królową Kary!- A więc uwierz mi - rzekł Mol Besa, przygotowując się do naciśnięcia podwójnego cyngla pistoletu - tym razem naprawdę będziesz się radować!- Czyżbyś chciał ukarać także swoje dzieci? - zaśmiała się okrutnie Isabel Gowdie.- Chcesz je skazać na wieczne cierpienie?Mol Besa zawahał się.W tym momencie podszedł do niego Kasyks i rzekł:- Mol Besa, nie strzelaj jeszcze.- O czym ty mówisz? O jakie dzieci chodzi? - pytał Mol Besa wiedźmy.Isabel Gowdie uśmiechnęła się okrutnie.Po czym zrzuciła swój kaftan, ukazując nagie ciało.Miała ogromny biały brzuch z widocznymi żyłami, jakby była co najmniej w siód­mym albo ósmym miesiącu ciąży.Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.- To jedno z twoich dzieci! Dałeś mi je nie dalej jak wczoraj, nie pamiętasz?- Jak możesz mieć dziecko w ciągu jednego dnia? - odparł Mol Besa.- Ty biedny głupi Wojowniku Nocy! We śnie można mieć dziecko w ciągu godziny! We śnie można mieć dziecko w ciągu minuty!Mol Besa zacisnął palce na cynglu.- To nie dziecko, to tylko twój wymysł.- Ależ nie, to dziecko.Nasze dziecko.Pierwsze nad­przyrodzone połączenie Wojownika Nocy i służebnicy szata­na.Co to będzie za dziecko! Waleczne, wspaniałe, potężne i niewyobrażalnie zepsute! Mój Pan i Mistrz będzie za­chwycony! Ktoś przecież będzie musiał rządzić tym światem, kiedy Nocna Plaga pasmem śmierci otoczy was wszystkich!- Tak - rzekł Mol Besa.- Znam już to.- Skażesz swe dzieci na potępienie? - spytała Isabel Gowdie.Sięgnęła za siebie i ku przerażeniu Mol Besy wyciągnęła Zastę.Wszystkie jego noże zniknęły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript