Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starali przedostać się na południe, pewnie chcieli przejść doKenyy.Ale po tygodniu, kiedy siedzieli ukryci w krzakach, odkilku dni już bez jadła i omdlewający z pragnienia, gdyż balisię pojawić w jakiejś wiosce, żeby zdobyć pożywienie i wodę,zostali otoczeni przez chłopów, którzy szli nagonką i chcieliich pojmać.I wtedy, jak zeznał Mengistu, Germame postano-wił wszystko skończyć.Germame, tak zeznał, zrozumiał, że wy-przedził o krok historię, że poszedł szybciej niż inni, a jeżeliktoś idąc z orężem w ręku wysunie się o krok przed historię,musi zginąć.I pewnie wolał, żeby sami zadali sobie śmierć.Więc Germame, kiedy już chłopi dobiegali, żeby ich pojmać,najpierw strzelił do Baye, potem do brata, a następnie zastrze-lił siebie.Chłopi myśleli, że uszła im nagroda, bo nagroda byłaza wziętych żywcem, a tu, przyjacielu, widzą trzy trupy.Jed-nakże zabity był tylko Germame i Baye.Mengistu leżał z twa-rzą zalaną krwią, ale jeszcze żył.Pośpiechem zawiezli ich dostolicy i wzięli Mengistu do szpitala.O wszystkim doniesiononaszemu panu, co wysłuchawszy powiedział, że chce zobaczyćciało GeI-mame.Zgodnie z tym poleceniem zwłoki zostały przy-wiezione do pałacu i rzucone na schody przed wejściem głów-nym.Wtedy dobrotliwy pan wyszedł z pałacu, stanął i długiczas przyglądał się leżącemu ciału.Milczał wpatrzony bez sło-wa, ludzie przy nim stojący nie słyszeli, żeby coś powiedział.Potem drgnął i cofnął się z powrotem w głąb budynku, pole-cając lokajom zamknąć główne drzwi.Widziałem pózniej ciałoGermame powieszone na drzewie przed katedrą Zwiętego Je-rzego.Stał tam tłum ludzi, którzy szydzili ze zdrajców.kla-skali i wznosili rubaszne okrzyki.A jeszcze został Mengistu.Ten znowu, po wyjściu ze szpitala, stanął przed sądem woj-skowym.W czasie rozprawy zachowywał się dumnie i prze-ciwnie pałacowym obyczajom, nie przejawiał pokory ani chę-ci przebłagania dostojnego pana.Powiedział, że nie boi sięśmierci, ponieważ od chwili, kiedy zdecydował się stawić czo-ła niesprawiedliwości i zrobić przewrót, liczył się, że zginie.Powiedział, że chcieli dokonać rewolucji, i powiedział, że on jejnie doczekał, ale że odda krew, z której wyrośnie zielone drze-wo sprawiedliwości.Powiesili go trzydziestego marca, o świ-, cie, na głównym rynku miasta.Razem z nim powiesili sześciuinnych oficerów z gwardyy.Nic a nic nie był do siebie podob-ny.Strzał brata wyrwał mu oko i potrzaskał całą twarz, któ-rą teraz zarastała czarna, zwichrzona broda.Drugie oko, podnaciskiem stryczka, było wypchnięte na wierzch.Opowiadają, że przez pierwsze dni po powrocie cesa-rza panował w pałacu ruch nadzwyczajny.Sprzątacze szoro-wali podłogi zdzierając z parkietów plamy wsiąkłej krwi, lo-kaje zdejmowali poszargane i nadpalone kotary, ciężarówki; wywoziły sterty potrzaskanych mebli i skrzynie pustych łu-sek, szklarze wstawiali nowe szyby i lustra, murarze tynko-wali wyszczerbione kulami ściany.Powoli znikał swąd spale-nizny i zapach prochu.Długo odbywały się uroczyste pogrze-by tych, którzy odeszli zachowując do końca lojalność; w tym samym czasie ciała powstańców grzebano nocami w niewiado-mych, ukrytych miejscach.Najwięcej było ofiar przypadko-wych - podczas walk ulicznych zginęły setki gapiących siędzieci, kobiet idących na rynek, mężczyzn, którzy szli do pra-cy albo bezczynnie grzali się w słońcu.Teraz strzelanina uci-chła, wojsko patrolowało ulice miasta, które z opóznieniem,już po fakcie, zaczynało przeżywać zgrozę i szok.Dalej opo-wiadają, że nastąpiły tygodnie budzących panikę aresztowań,męczących dochodzeń, brutalnych przesłuchań.panowała nie-pewność, lęk, ludzie szeptali, plotkowali, wspominali szczegó-ły zamachu dodając do nich, co kto mógł, na miarę swojejfantazji i odwagi, zresztą dodając pokątnie, gdyż wszelkie dy-skutowanie ostatnich wydarzeń było oficjalnie potępione, a po-licja - z którą nigdy nie należy żartować, nawet jeśli ona sa-ma do tego zachęca, co i tak w tym wypadku nie miało miej-sca - pragnąc oczyścić się z zarzutu spiskowania, stała siębardziej niebezpieczna i wydajna niż zwykle, a nie brakło teżchętnych, którzy dodatkowo napędzali komisariatom struchla-łej klienteli.Powszechnie oczekiwano, co zrobi cesarz i jakiebędzie jego oznajmienie poza złożonym po powrocie do za-lękłej i naznaczonej zdradą stolicy;, kiedy to wyraził swoją bo-leść i zlitowanie nad gromadką zbłąkanych owiec, które lek-komyślnie oderwawszy się od stada zgubiły drogę w kamie-nistym i krzużą poznaczonym pustkowiu.G.O-E.:Zawsze było przejawem karalnego zuchwalstwa i prze-ciwnego obyczajom zachowania, jeżeli ktoś spojrzał cesarzowiw oczy, ale teraz, po tym, co się stało, największy w pałacuśmiałek nie zdobyłby się na taką odwagę.Wszyscy odczuwaliwstyd z powodu dopuszczenia do spisku i lęk przed sprawiedli-wym gniewem naszego pana.A tej wstydliwo-lękowej niemoż-ności spojrzenia zaczęli ulegać wszyscy wobec wszystkich, boz początku nikt nie wiedział, w jakiej jest sytuacji, to znaczykogo teraz czcigodny pan uzna, a kogo odrzuci, czyją lojalnośćzatwierdzi, a czyjej nie przyjmie, komu da ucho, a komu nieprzyzna żadnego dojścia, i dlatego każdy, niepewien teraz ni-kogo, wolał nie patrzeć w niczyje oczy i w całym pałacu zapa-nowało niepatrzenie, niewidzenie, w parkiecie utkwienie, posufitach błądzenie, w czubki butów spoglądanie, przez oknoulatanie.Gdyż teraz gdybym zaczął przyglądać się komuś, wnim wzbudziłaby się zaraz podejrzliwa myśl pytająca - dla-czego on mi tak uważnie przygląda się, o co mnie podejrzewa,jakie ma na mnie posądzenie, i żeby uprzedzić moją domniemanągorliwość, ten przeze mnie zupełnie niewinnie oglądany, z mo-jej czystej ciekawości albo z zagapienia, nie uwierzy w nie-winność i ciekawość, tylko węsząc posądzenie odpowie na gor-liwość nadgorliwością i zaraz pobiegnie oczyszczać się, a jakmożna było wtedy oczyścić się, jeśli nie brudząc tego, o którymmyślało się, że nas chce ubrudzić? Tak, patrzenie prowokowa-ło i szantażowało, każdy bał się podnieść wzrok, żeby nie zoba-czyć gdzieś w powietrzu, w kącie, za kotarą, w szparze poły-skującego, sztyletującego oka.A jeszcze w całym pałacu uno-siło się, jak grom na ciemnej chmurze, donośne pytanie, na któ-re nie było odpowiedzi - kto zawinił, kto spiskował? Właści-wie posądzeni byli wszyscy i w dodatku posądzeni słusznie,skoro trzej najbliżsi i najbardziej zaufani ludzie naszego pana,których uważał za swoich synów i był tak z nich dumny,przystawili mu pistolety do skroni.Przecież Mengistu, Work-neh i Dibou należeli do tej garstki najwyższych wybrańców,którzy w każdej chwili mieli dojście do czcigodnego pana, a na-wet - jeśli zachodziła potrzeba - unikalne prawo wejścia do; sypialni i obudzenia go w czasie snu! Wyobraz sobie terazprzyjacielu, z jakim uczuciem dobrotliwy pan kładł się odtąddo swojego łoża, nie wiedząc nigdy, czy obudzi się następne-go ranka.O, jakież to niegodziwe ciężary, jakie przykrościi niewygody niesie sprawowanie władzy! A jak mogliśmy ra-tować się przed podejrzeniem? Przed podejrzeniem nie ma ra-tunku! Każde zachowanie, każde działanie tylko pogłębia po-dejrzenie, pogrąża nas coraz bardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript