Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za nimi wzięli się pod boki inni.Pito i tańczono do późnej nocy.Zadowoleni goście ze śpiewem opuszczali mieszkanie Władka.Jako ostatni wyszli Zygmunt z Helenką.Zapro­wadził ją, niemal zaniósł na rękach do jej mieszkania.Po­mógł 1 lelcncc rozebrać się.Potem wracał jeszcze do Władka po śpiące dzieci.Za ostatnim razem zamknął za sobą drzwi od sieni na zasuwę.Rano Zygmunt przyszedł na chwilę.Spakował swoje rzeczy do walizki i przeniósł je do Helenki.Na jesieni wzięli ze sobą ślub, a w niecały rok po śmier­ci Janka zostałem ojcem chrzestnym dziecka Helenki i Zyg­munta.HrabiaDzień na ulicy Długiej zaczynał się jak na każdej in­nej budowie.Dokładnie na piętnaście minut przed godziną siódmą niewielka pakamera zapełniała się ludźmi i od razu zaczynały się kłótnie.- Kto mi zabrał onuce? Jak Boga kocham! Wczoraj żona podarła całkiem dobre kalesony, żebym miał w co nogi owijać, i już ichnie widzę-wołał Szutak czerwony z wście­kłości.- Powiesiłem na gumiakach, żeby przeschły! To sukinsyny.Ale ja poznam swoje kalesony!- Okręć sobie nogi w torbę po cemencie i nie rób szu­mu - poradził któryś.- Papier dobrze grzeje.Będziesz miał nawet cieplej.Szutak spojrzał w tę stronę:- Coś ty powiedział?Odpowiedziała mu salwa zdrowego śmiechu.Stał na bosaka pośrodku brudnej podłogi, podwijając komicznie palce.Zamyślił się na moment.Potem jak dziec­ko, które przypomniało sobie nagle zrobioną mu krzywdę, spojrzał po zebranych i zapytał:- A gdzie Hrabia?- Jeszcze nic przyszedł.Hrabią nazywano tu chłopaka, podobno o arystokra­tycznym pochodzeniu, którego z jakichś tam nikomu nie znanych bliżej powodów nie chciano przyjąć na żaden uni­wersytet w kraju.Parę razy składał egzaminy.Zdawał.Jeź­dził nawet swego czasu do Krakowa, ale wszędzie odpowiadano mu jednakowo, że owszem, ale, niestety, z braku miej­sca i tak dalej.W końcu wylądował u nas jako pomoc.Po jakimś czasie „naczalstwo", a ściślej mówiąc, sam Miętus we własnej osobie, uparło się wykierować chłopa­ka na ludzi.I tak też się stało.Został kamieniarzem wbrew własnej woli.Pracował bezbłędnie.Zarabiał jak inni.Zmie­nił się bardzo od dnia, w którym do nas przyszedł, ale Hrabią pozostał do końca.Nawet Miętus w dni wypłat nie zwracał się do niego inaczej jak tylko: - Panie Hrabio! Chodź pan po wypłatę, bo chcemy już iść do domu!- Jeszcze nic przyszedł? - powtórzył pytanie Szutak i wymachując w powietrzu rękami dla równowagi, podbiegł na palcach do ściany, na której wisiało robocze ubranie Hrabiego.Odwinął bluzę.Wzrok jego zatrzymał się na gru­bej flanelowej koszuli w wielką kratę.I nim ktokolwiek zdążył zorientować się, o co chodzi, Szutak zdjął koszulę z gwoździa i udarł z niej dwa równe kawałki.Kończył już zawijać drugą nogę i zamierzał wcisnąć ją w but, kiedy nagle w drzwiach staną! zdyszany Hrabia.Pozdrowił wszystkich od progu i podszedł do swego ubrania, w drodze zrzucając z siebie wyjściową marynarkę.Stał chwilkę w samych tyl­ko slipach i nerwowo przeszukiwał robocze ubranie.Po­tem rozejrzał się dookoła.- Nic widziałeś mojej koszuli'.' - zapytał Tadka Matli.- A co ja jestem twoim stróżem, żebym ci koszuli pil­nował?- Pytam się tylko.- Szutak! Masz swoje gacie! - zawołał Zalas z drugie­go końca pakamery.Ludzie spojrzeli w tym kierunku.Zalas stał ręką pod­niesioną wysoko nad głową.W dwóch palcach trzymał z wyraźnym wstrętem parę onuc.- (idzie były'.'Hrabia namacał coś miękkiego pod stopą.Schylił się.W szmatach, które podniósł na wysokość oczu, rozpoznał rękawy swojej koszuli.- Kto to zrobił?Nikt mu nic odpowiedział.W pakamerze zapanowała nieprzyjemna cisza.Wszyscy z wyrzutem spoglądali na Szutaka, który bezceremonialnie ściągnął z nóg dopiero co podartą koszulę i ze złością cisnął ją oniemiałemu z obu­rzenia Hrabiemu prosto w twarz.Pakamera znowu zaniosła się śmiechem.Szutak ze spokojem owinął nogi w znalezione gacie.Włożył buty, a potem podskoczył kilka razy na podłodze, żeby się onuce lepiej ułożyły.Hrabia głosem nabrzmiałym łzami zaklął w przestrzeń.- To ja.1 po chwili:- Męczę się.Pracuję, a taki jeden z drugim.Szutak bez słowa podszedł do Hrabiego.Wziął go lewąręką za nos i pociągnął mocno do dołu.Kiedy Hrabia pod­niósł głowę do góry, w jego oczach błyszczały łzy.Bezrad­nie rozejrzał się dookoła.Szukał pomocy, ale wszyscy jak gdyby nabrali wody w usta.Jedynie Święcicki, który stał przy oknie, odezwał się:- Panowie - powiedział.- Dajcie spokój.Nie róbcie awantury.Miętus idzie.Kilku ludzi poderwało się z ławek i skierowało w stro­nę drzwi.Na progu stanął Miętus.- Siódma.Wychodzić do roboty.A pan co, panie Hrabio? Jak zwykle jeszcze nic ubrany.Hrabia nic nie odpowiedział.Patrzył na majstra z taką miną, jak gdyby zobaczył go po raz pierwszy.Szutak nie spojrzał nawet na Miętusa.Dalej spoglądał drwiąco Hrabiemu w twarz.- Jakżeś ty powiedział na mnie? To ja dla ciebie je­stem „taki jeden z drugim'".' Dokończ, coś miał na myśli.- To co? Już się nic wolno nawet odezwać? - powie­dział Hrabia spoglądając na Miętusa.- To cię będzie kosztowało ćwiartkę, rozumiesz, ty chamie.- Nic mam pieniędzy.A po drugie nic piję wódki.- Nie masz? - spytał Szutak udając zdziwienie i z bez­czelną miną wsadził rękę Hrabiemu do marynarki.Wycią­gnął z niej kilka tysięcy i podał Matli mówiąc:- Tadek.Skocz do „kościoła".Przynieś za wszystko.I ogórków nie zapomnij.Matla jak gdyby pracował na zryw.Zwinnie odebrał pieniądze i już go nic było.- O, widzę, że kolega i do teatru chodzi - zawołał Szu­tak przyglądając się trzymanym w ręku biletom.- Zawsze mówiłem, że z naszego Hrabiego wyrośnie kiedyś porząd­ny człowiek.- Panowie! Zabraniam pić na budowie.Chcecie pić? Proszę bardzo.Ale tak, żebym ja tego nic widział - powie­dział Miętus i opuścił pakamerę.Nim Matla wrócił z „kościoła", Karolak wymył szkla­neczki po musztardzie.Zalas wyciągnął śniadanie, jakie codziennie dawała mu żona do roboty.Znalazł się nóż.Pokrojono śniadanie na maleńkie kosteczki.Ludzie wypili i w milczeniu żuli zakąskę.Ciszę prze­rwał Karolak:- Hrabia.Weź moją koszulę.I tak już jest brudna.Ju­tro żona da mi czystą.Hrabia niechętnie zaczął się ubierać.- I żebyśmy byli kwita.Karolak wyjął sto złotych i położył przed Hrabią.- Zarabiam nie mniej od ciebie.Nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że ktoś leci na twoje pieniądze.Hrabia milczał.Za przykładem Karolaka położyli pie­niądze na stole: Zalas, Matla, Longin, Szczęśniak i Święcicki.Szutak nigdy nie nosił pieniędzy przy sobie.Co drugą sobotę, w dzień wypłaty, na budowę przychodziła jego żona i od południa czekała już na kasjera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript