Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obróciwszy głowę na bok, Pazer przyglądał się Neferet.Suknia z bardzo cienkiego lnu ledwie ukrywała jej kształty, ciało było pachnące.Przyciągnął ją do siebie.-Nie mam prawa cię okłamywać, nawet przez zatajenie.Naszego rządcę napadł dziś rano fałszywy serowar.Rządca nie zidentyfikował go, a potem nikt nie widział tego człowieka.-Tego, co już próbował cię zabić, a którego Kem jeszcze nie zidentyfikował.-Możliwe.-Zmienimy jadłospis przewidziany na dziś wieczór -postanowiła Neferet, przypominając sobie tajemniczego mordercę, który próbował zabić Pazera zatrutą rybą.Zimna krew żony wzbudziła podziw Pazera.Narastające pożądanie kazało mu zapomnieć o niepokojach i niebezpieczeństwie.-Zmieniłaś kwiaty w naszym pokoju?-Chciałbyś je podziwiać?-To moje najgorętsze pragnienie.Przeszli z pokoju namaszczeń do sypialni.Pazer rozbierał Neferet bardzo powoli, okrywając ją gorączkowymi pocałunkami.Ilekroć się kochali, wpatrywał się w jej czułe usta, długą szyję, twarde i krągłe piersi, smukłe biodra, szczupłe nogi i dziękował niebiosom, że spotkało go tak szalone szczęście.Neferet odpowiedziała na jego ogień i razem odczuli tajemną radość, jaką Hathor, władczyni miłości, obdarzała swoich wiernych.W wielkim domu panowała cisza.Pazer i Neferet odpoczywali.Nagle dziwny odgłos przyciągnął uwagę wezyra.-Nie słyszałaś jakby uderzenia kijem?Neferet nastawiła ucha.Odgłos się powtórzył, a potem zapanował spokój.Młoda kobieta skupiła się.Dalekie wspomnienie stopniowo wynurzało się z jej pamięci.-Po prawej -wskazał Pazer.Neferet zapaliła knot lampy oliwnej.We wskazanym przez męża miejscu stał kufer ze spódniczkami.Wezyr już miał podnieść pokrywę, kiedy scena wyłoniła się w jej pamięci.Chwyciła go za prawe ramię i zmusiła, by się cofnął.-Zawołaj służącego i poproś, żeby przyszedł tu z kijem i nożem.Już wiem, co tu robił fałszywy sprzedawca serów.Na nowo przeżywała każdą chwilę, kiedy to musiała schwycić węża i wycisnąć z niego truciznę, by przygotować lekarstwo.Wtedy także, gdy wąż bił ogonem w ścianę koszyka, w którym był zamknięty, słyszała taki odgłos, jaki teraz słyszeli.Pazer wrócił z rządcą i ogrodnikiem.-Uważajcie -poleciła im.-W tym koszu jest rozwścieczony płaz.Końcem długiego kija rządca uniósł pokrywę kosza.Wyjrzała z niego sycząca głowa czarnej żmii.Ogrodnik, przyzwyczajony do zwalczania takich nieproszonych gości, przeciął ją na pół.Pazer kichnął parę razy, a potem dostał ataku kaszlu.-Idę po twoje lekarstwo -rzekła Neferet.Ani jedno, ani drugie nie tknęło doskonałego posiłku, który przygotował kucharz.Natomiast Zucha zachwyciły pieczone żeberka z jagnięcia.Najedzony, z brodą opartą na skrzyżowanych przednich łapach, zażywał zasłużonego odpoczynku u stóp swego pana.W laboratorium zastawionym fiolkami z drewna, kości słoniowej, z wielokolorowego szkła i alabastru, o kształtach też najrozmaitszych -owocu granatu, lotosu, papirusu, czy kaczki -Neferet znalazła podstawowy składnik, płyn na bazie przestępu, który rozproszy chroniczne niemal przekrwienie, na jakie cierpiał Pazer.-Jutro nakażę Kemowi, aby naszej willi pilnowali ludzie pewni -oznajmił wezyr.-Podobny wypadek więcej się nie powtórzy.Neferet wlała dziesięć kropel do czarki i rozcieńczyła je wodą.-Wypij to.Za godzinę wypijesz taką samą dawkę.Zamyślony Pazer sięgnął po czarkę.-Ten zabójca musi być na żołdzie Bel-Trana.Czy był jednym ze spiskowców, którzy zgwałcili wielką piramidę? Chyba nie.To zewnętrzny element właściwego spisku, że tak powiem.Co pozwala przypuszczać, że istnieją także inne.Zuch zawarczał, odsłaniając zęby.Zdumiało to Pazera i Neferet.Pies jeszcze nigdy tak się wobec nich nie zachował.-Spokój! -nakazał wezyr.Zuch stanął na tylnych łapach i nadal warczał.-Co mu się stało?Kundel rzucił się na Pazera i ugryzł go w rękę.Ten, zdumiony, wypuścił z rąk czarkę i podniósł pięść.Blada jak ściana Neferet stanęła między nimi.-Nie bij go! Chyba zrozumiałam.Zuch, cały rozanielony, lizał stopy swego pana.-To nie jest zapach nalewki z przestępu -powiedziała drżącym głosem Neferet.-Morderca zastąpił zwykły roztwór skradzioną w szpitalu trucizną.To ja miałam cię zabić, przynosząc ulgę.ROZDZIAŁ 12Pantera piekła zająca, Suti zaś kończył właśnie fabrykować improwizowany łuk z akacjowego drewna.Przypominał jego ulubioną broń, która wyrzucała strzały na odległość sześćdziesięciu metrów w strzelaniu bezpośrednim, a na ponad sto w strzelaniu parabolicznym.Już jako wyrostek Suti słynął z wyjątkowych zdolności do trafiania w sam środek odległych i bardzo małych celów.Jako król skromnej oazy bogatej w czystą wodę, doskonałe daktyle i zwierzynę przychodzącą do wodopoju, czuł się szczęśliwy.Suti lubił pustynię, jej moc i palący ogień, który kierował myśl ku temu, co nieskończone.Godzinami obserwował wschody i zachody słońca, niedostrzegalny ruch wydm, taniec piasku, któremu wiatr nadawał rytm.Zanurzając się w ciszę, pozostawał w kontakcie z płonącym bezmiarem, gdzie niepodzielnie królowało słońce.Miał wrażenie, że sięga poza bogów, dotyka absolutu.Czy należało opuszczać ten zapomniany przez ludzi skrawek ziemi?-Kiedy wyruszamy? -zapytała Pantera, przytulając się do niego.-Może nigdy.-Czyżbyś chciał się tu zakorzenić?-A czemu nie?-Suti, to przecież piekło!-Czego nam brakuje?-A nasze złoto?-Nie jesteś szczęśliwa?-Takie szczęście mi nie wystarcza.Chcę być bogata i rządzić armią sług w olbrzymim majątku.Ty mi będziesz nalewał dobre wino i nacierał nogi pachnącymi olejami, a ja ci będę śpiewać pieśni o miłości.-Czy jest na świecie większa posiadłość od pustyni?-A gdzie ogrodnicy, sadzawki, orkiestry, sale bankietowe.-Ileż to rzeczy, których nam nie trzeba.-Mów za siebie! Nie mam ochoty żyć jak nędzarka.Nie po to wyrwałam cię z więzienia, żeby tu utknąć!-Nigdy nie byliśmy równie wolni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript