[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Lecz imię jego brzmiało teraz Pepitamon, a Eje wybrał go na wodza, ponieważ miał on wysoką rangę i był najbardziej uczony spośród dowódców faraona.Ja, Sinuhe, opatrywałem niewolnikom rany i leczyłem ich rozbite głowy w “Ogonie Krokodyla".Merit pocięła na opatrunki dla nich wszystkie moje szaty, jak również odzież Kaptaha i swoją, a mały Tot podawał wino tym, którym trzeba było ulżyć w męce.Kto mógł, powracał mimo ran do walki i w ostatnim dniu bój toczył się już tylko w porcie i w dzielnicy biedoty, a zaprawieni w boju Murzyni i Szardanie kosili ludzi jak zboże, tak że krew lała się wąskimi ulicami i spływała z mostków przystani do Rzeki.I śmierć jeszcze nigdy nie zebrała tak obfitego żniwa w kraju Kem, jak w owym dniu, bo gdy ktoś upadł i leżał na ziemi nie mogąc się podnieść, Murzyni i “rogi", rozpruwali go oszczepami, a niewolnicy i tragarze to samo robili z “rogami", którzy wpadli w ich ręce.O wszystkim tym jednak niewiele wiedziałem, bo przez cały czas opatrywałem rany nie wystawiając nosa z winiarni Kaptaha, a robiłem to dla faraona Echnatona – tak mi się przynajmniej zdaje, choć nie wiem na pewno, gdyż człowiek nie zna swojego własnego serca.Tragarze i niewolnicy wybrali najsilniejszych i najbardziej krzykliwych spośród siebie na przywódców i przywódcy ci przychodzili do “Ogona krokodyla" w czasie walki, by orzeźwić się winem.Pijani krwią i gorączką walki śmieli się ze mnie, bili mnie po plecach twardymi pięściami i mówili:– Przygotowaliśmy dla ciebie w porcie wygodny kosz, w którym możesz się ukryć, Sinuhe, bo chyba nie chcesz wieczorem wisieć obok nas na murze głową w dół? Czy nie czas, żebyś się schował, Sinuhe, bo na próżno opatrujesz rany, które natychmiast rozrywane są na nowo.Ale ja im odpowiadałem:– Jestem królewskim lekarzem i nikt się nie ośmieli podnieść na mnie ręki.Na te słowa śmieli się ze mnie jeszcze bardziej, pili mnóstwo wina i wracali do boju.W końcu przyszedł do mnie Kaptah i powiedział:– Twój dom płonie, Sinuhe, a “rogi" rozpruły nożami Muti, ponieważ groziła im kopyścią, gdy podpalały dom.Już czas, żebyś odział się w najlepsze szaty i włożył wszystkie znaki twej godności, by się uratować.Zostaw więc tych rannych niewolników i rabusiów i chodź ze mną do wewnętrznej izby, gdzie się obaj przebierzemy, żeby stosownie do naszej godności przyjąć dowódców kapłana Eje.Schowałem przed tymi zbójami kilka dzbanów wina, żeby móc ugłaskać kapłanów i oficerów i dalej prowadzić swój uczciwy zawód.Także Merit objęła mnie za szyję i błagała:– Ratuj się, Sinuhe, jeśli nie dla siebie samego, to ze względu na mnie i małego Tota.Bezsenność, rozpacz, śmierć i zgiełk walki zamroczyły mnie do tego stopnia, że nie znałem już własnego serca i odparłem:– Co mnie obchodzi mój dom, życie, ty i Tot? Krew, która płynie, to krew moich braci przelana za Atona i nie chcę żyć, jeśli królestwo Atona upadnie.Ale sam nie wiem, dlaczego mówiłem takie szaleństwa, bo było to tak, jakby mówił przeze mnie ktoś inny, a nie moje słabe serce.Nie wiem też, czy zdążyłbym jeszcze uciec lub coś uratować, bo w chwilę potem Szardanie i Murzyni wyłamali drzwi winiarni i wtargnęli do wnętrza, prowadzeni przez kapłana o ogolonej głowie, którego twarz lśniła od świętej oliwy.Zaczęli dobijać rannych leżących pokotem na podłodze, a kapłan wydłubywał im oczy świętym rogiem, zaś pomalowani w pasy Murzyni wskakiwali na leżących obu stopami, tak że krew tryskała z ran.Kapłan wołał: – To gniazdo Atona, oczyśćmy je ogniem! – I w moich oczach rozbili główkę małemu Totowi, zakłuli oszczepem Merit, która chciała go ukryć w ramionach, a ja nie mogłem bronić moich najdroższych, bo kapłan uderzył mnie w głowę rogiem, tak że krzyk zamarł mi w gardle i nie wiedziałem już, co się dzieje.Przyszedłem do przytomności w zaułku przed “Ogonem Krokodyla" i zrazu nie wiedziałem, gdzie się znajduję, lecz zdawało mi się, że śnię lub już umarłem.Kapłan gdzieś znikł, a żołnierze odłożyli oszczepy i popijali wino, którym częstował ich Kaptah, oficerowie zaś poganiali ich swymi przeplatanymi srebrem biczami, żeby szli dalej walczyć.“Ogon Krokodyla" płonął przed moimi oczyma jasnym płomieniem, bo urządzenie jego było z drewna i płonęło jak suche sitowie nad brzegiem Rzeki.Wtedy przypomniałem sobie wszystko i spróbowałem wstać, lecz siły mnie zawiodły.Nie mogąc podnieść się na nogi, zacząłem czołgać się na rękach i kolanach w kierunku płonących drzwi i wczołgałem się w ogień, żeby pójść do Merit i Tota.Wpełzłem w ogień tak, że opaliły mi się moje rzadkie włosy i zajęły szaty, poparzyłem sobie ręce i kolana, aż Kaptah nadbiegł z krzykiem i biadaniem, wyciągnął mnie z ognia i taczając mnie w popiele ugasił ogień na moich szatach.Na ten widok żołnierze zaczęli się śmiać hałaśliwie i bić po udach, Kaptah zaś mówił do nich:– On jest pewnie troszkę szalony, bo kapłan uderzył go w głowę rogiem, za co pewnie spotka go później kara.Bo to królewski lekarz i nikomu nie wolno podnieść na niego ręki.Jest on także kapłanem pierwszego stopnia, choć musiał przebrać się w nędzne szaty i ukryć znaki swojej godności, żeby ujść przed wściekłością tłumu.Siedziałem w prochu ulicy trzymając się za głowę poparzonymi rękoma, łzy mi ściekały z osmalonych oczu i wołałem, i biadałem:– Merit, Merit, moja Merit!Lecz Kaptah szturchnął mnie z gniewem i szepnął do ucha:– Milcz, szaleńcze! Czyś już nie ściągnął na nas wszystkich dość nieszczęścia twoją głupotą? – A gdy nie chciałem zamilknąć, przysunął twarz blisko do mojej i szeptał z goryczą: – Oby to wszystko przywiodło cię do rozumu, panie mój, bo teraz naprawdę miara twoja wypełniła się, i to bardziej, niż sam przypuszczasz.Wiedz, choć już poniewczasie, że mały Tot był twoim synem i że to z twego nasienia zrodził się on do życia, gdy pierwszy raz spałeś z Merit i trzymałeś ją w objęciach.Mówię ci to, żebyś odzyskał rozum, bo ona nie chciała ci tego wyznać, ponieważ była dumna i samotna, a ty ją odsunąłeś dla Achetaton i dla faraona.Z twojej krwi był ten mały Tot i gdybyś nie był zupełnie szalony, zobaczyłbyś w jego oczach twoje własne i w zarysie jego ust własne usta.Dałbym za niego życie, ale z powodu twego szaleństwa nie mogłem go uratować, a Merit nie chciała cię opuścić.Z powodu twego szaleństwa zginęli oboje i dlatego mam nadzieję, że teraz zmądrzejesz, panie.Usłyszawszy to wpatrzyłem się w niego oniemiały, a potem spytałem: – Czy to prawda? – Ale gdy przebiegłem myślą wszystko, nie potrzebowałem jego odpowiedzi, by wiedzieć, że to była prawda.Siedziałem w prochu ulicy i już nie płakałem, i nawet nie czułem bólu, lecz wszystko zamarło i zastygło we mnie i nawet serce mi się zamknęło, tak że już wcale nie dbałem o to, co mnie spotkało.Przede mną płonął jasnym płomieniem “Ogon Krokodyla", sypiąc na mnie dymem i sadza, a w nim płonęło małe ciałko Tota i urodziwe ciało Merit.Ciała ich obojga płonęły wespół ze zwłokami pomordowanych niewolników i tragarzy, a ja nie mogłem nawet zachować ich, by żyły wiecznie.Tot był moim synem, a jeśli prawdą było to, co przypuszczałem, w żyłach jego płynęła święta krew faraonów, tak jak i w moich żyłach.Gdybym był to wiedział, może wszystko ułożyłoby się inaczej, bo dla syna człowiek może zrobić wszystko, czego by nigdy nie zrobił dla siebie samego
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|