[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wskazał na karton książek. Masz czas na lekturę? Jasne. Tu jest masa materiału.Może najpierw poszukaj zapisków namarginesach, podkreśleń, tego rodzaju rzeczy.Jak nie, to może trendytematyczne wybranych przez niego książek coś, co je ze sobą wiąże,coś bardziej szczegółowego niż zainteresowanie faszystami.Zależnie odtego, jak skomplikują się sprawy w Palms spróbuję dzisiaj się z tobąskontaktować.Ciekaw jestem, czy coś znajdziesz. Dostanę ocenę? Nie.Zdasz albo nie.Jak w życiu.Rozdział dwudziesty szóstyMahlon Burden zostawił wiadomość o czwartej. Kazał panu przekazać powiedziała telefonistka że jest gotówkontynuować od miejsca, w którym panowie skończyli.W każdejchwili. Dziękuję. Miał jakiś taki ochoczy głos dodała. Burden.Skąd ja znam tonazwisko?Powiedziałem jej, że nie mam pojęcia, odłożyłem słuchawkę,dokończyłem od dawna odkładany raport i o siódmej zasiadłem dokartonu książek.Pierwszy tom, jaki wyciągnąłem, to angielski przekład Mein Kampf.Przekartkowałem go, nie znalazłem zapisków na marginesach anipodkreśleń.Druga książka była zatytułowana To nie może się powtórzyć: czarnaksięga faszystowskiego horroru, autorstwa Clarka Kinnairda.Duży,rozstrzelony druk, data wydania 1945 rok.Przerzucając kartki, znalazłem notkę na marginesie strony 23.Tekstobok notki brzmiał: Jeśli się nie przyjmie, że Niemcy czerpali korzyści ze swoichohydztw i ze swojej wojny, ich postępowanie jest niepojęte.Poniżej był opis korzyści finansowych, jakie faszyści czerpali z prawrasowych, które zezwalały im na konfiskatę własności %7łydów.Obokktoś napisał ołówkiem: Nic nowego: władza i pieniądze, niezależnie, które skrzydło.Przejrzałem inne strony, nie znalazłem więcej notatek.Jedynieprzejrzyście napisana chronologia II wojny światowej i masa zdjęć,podobnych do tych, jakie widziałem na wystawie.Wciągnęły mnie teokropności i piętnaście po dziewiątej, kiedy wrócił Milo, wciążczytałem. Masz coś? spytał. Jeszcze nie.Jak tam w domu opieki? Nic szczególnie podejrzanego, patrząc pod kątem zabójstwa.Wbrew temu, co powiedział pielęgniarz, pacjent miał wcześniej kłopotyz oddychaniem.Muszę poczekać, aż koroner wyda definitywneoświadczenie co do przyczyny śmierci.Spojrzał z obrzydzeniem. Tam jest jak w Disneylandzie te wszystkie puste spojrzenia.Przypomnij mi, żebym zmienił testament.Pierwsze oznaki niedołęstwai mają mnie wywiezć na pustynię i zastrzelić.Głodny jesteś? Nie bardzo. Uniosłem książkę. Gdybym jadł tylko wtedy, gdy życie nie przysparza kłopotów,zagłodziłbym się, cholera, na śmierć.* * *Pojechaliśmy do baru sushi na Wilshire, niedaleko Yale.Nie byliśmytam już jakiś czas i restauracja miała nowy wystrój.Sosnowy bar,parawany shoji i dzwięki japońskiej gitary zniknęły.Teraz ściany byłypokryte czarnym i fioletowym aksamitem, wisiały przyciemniane lustra,rockowe plakaty, wykonane techniką laserową, zainstalowano teżsystem nagłaśniający, którego nie powstydziłby się nawet DeJon Jonson.Ten sam szef, ale nowe mundurki czarne japońskie pidżamy i opaskina głowach.Kelnerzy wymachiwali nożami i ryczeli słowa powitania,przekrzykując dyskotekowe rytmy.Milo popatrzył na nich i powiedział: Przypominają mi pieprzone małpy. Chcesz spróbować gdzie indziej?Przyjrzał się przystawkom z surowych ryb na barze i potrząsnąłgłową. Potrawy nadal wyglądają niezle.Jestem zbyt zmęczony, żeby terazszukać.Usiedliśmy przy stoliku jak najdalej od hałasu, zamówiliśmy mocnąsake, wodę z lodem i masę jedzenia.Milo skończył szybko, zawołałkelnerkę i zamówił jeszcze krewetki.Gdy je podano, rzekł: O cholera. Co? Właśnie włączył się pager. Nie słyszałem. Bo nie wydawał dzwięku.Jest nastawiony na ciche wibracje czuję, jak warczy mi w kieszeni.Rick uparł się, żebym taki nosił.Ma takisam.%7łeby, gdy pójdziemy do kina, nie przeszkadzać innym.Oczywiście, ostatnim razem byliśmy w kinie w 1985 roku. Wygląda jak zabawka z katalogu Burdena skomentowałem.Niezła technika jak na Wydział Policji. Jaki Wydział Policji? Rick to kupił.Prezent z okazji awansu.Wytarł usta i wstał. Wracam za sekundę.Nie ruszaj moich krewetek.Nie było go znacznie dłużej niż sekundę, a gdy wrócił, miał bardzoprzygnębiony wyraz twarzy. Co się stało? Jeszcze dwa trupy.Podwójne zabójstwo. Władował sobie do ustkrewetkę, rzucił pieniądze na stół i oddalił się szybkim truchtem.Dogoniłem go. Po co ten pośpiech? Myślałem, że nie jesteś na służbie. Nie w tym wypadku. Byliśmy na chodniku.Pobiegł szybciej.Przechodnie się przyglądali. O co chodzi, Milo? Znów masz robić za pielęgniarkę? O tak powiedział. I to jeszcze jaką.Jeden z trupów był niegdyśSamuelem Massengilem.Miejsce to znajdowało się na Sherbourne, dwie przecznice odBeverly Hills.Porośnięta klonami ulica dobrze utrzymanych,dwupiętrowych blizniaków i nowszych mieszkań.Spokojna dzielnica,zamożnej klasy średniej.Migoczące światła samochodów policyjnychbyły widoczne już z daleka jak prostacki intruz.Dzięki legitymacji Milaszybko przejechaliśmy.Policjant w mundurze skierował nas do jednegoz blizniaków po zachodniej stronie ulicy: białego, w stylu hiszpańskim,z ogrodzeniem z kutego żelaza i eleganckim ogrodem.Na podjezdzie,pod łukowym zadaszeniem stał żółty fiat spider.Miał odblaskowetablice rejestracyjne z napisem CHERI T.zamiast numeru.W poprzekmurowanego łuku, który prowadził do dolnego wejścia, rozciągniętotaśmę policyjną
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|