Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a głowie ma również ko-ronę z piór gęsich, a w uszach ogromne tombakowe kolczyki, przytwierdzone za pomocą cieniuch-nych drucików.Wszystko to razem sprawia olbrzymie wrażenie na zgromadzonej publiczności, która z wielkimszacunkiem i przestrachem spogląda na tę czarną, nagą, żywiącą się mięsem ludzkim, istotę.Jan blaguje znowu.Stoi w pierwszym rzędzie i nie zważając na przerażenie Kaśki, usiłujewmówić w tłu, że  lediżerca za chwilę rzuci się i wybierze kogoś do  zeżarcia.Jakiś mały, chu-derlawy czeladnik kryje się w najodleglejszy kąt z obawy przed spodziewaną napaścią.I w tej ma-luchnej, zacieśnionej przestrzeni powstaje niepokój wielki.Ludzie mimo woli cisną się do siebie,przerażeni o swe nędzne, wychudłe ciała, które z takim trudem odżywiać muszą.Jakiś ułan prze-cież nie dowierza słowom Jana, pragnie wyjaśnienia  i dlaczegóż by wpuszczono tu ludzi, jeśli tapotwora rzeczywiście krzywdę sprawić może? Nie! Na to by  majstrat nie pozwolił i wydał sto-sowny  befel 32.A zresztą, jakby miał kogo zjeść, to pewnie tę tłustą pannę, która tak blisko niegostoi.I wszystkie oczy zwracają się na Kaśkę która rzeczywiście w tym całym zgromadzeniu przed-stawia najlepszy materiał spożywczy.Ona, zawstydzona, zmieszana, bezwiednie przysuwa się do Jana, jakby szukając u niego opieki iratunku. Ty! cisarska sługo!  wrzeszczy Jan, rozstawiając szeroko nogi  stul tam dziapę, bo ci sięprababka przyśni, jak cię lunę w kontramarkę!Kaśka przypomina sobie zajście z kanonierem i przerażona, stara się uspokoić rozdrażnienie Ja-na, tym bardziej że i ułan chce załatwić sprawę w sposób dość stanowczy.Na szczęście wnosząmałego białego królika i ciekawość przemaga drażliwość honoru.Ci panowie milkną i wpatrują sięz ciekawością w niezwykły widok, przedstawiający się ich oczom.%7łydek z Brodów chwyta w obie ręce nieszczęśliwego królika, nader zręcznie rozdziera go iwyjmując z wnętrza ciepłe, krwią ciekące wnętrzności, zaczyna zajadać je bez żadnego wstrętu.Obok niego na estradzie pojawia się człowiek w zielonej kurtce i monotonnym głosem wygłaszanastępującą tyradę: Oto jest lediżerca! po rusku, mieszkaje na libankoj hore; jak Angliki na Turcję szli, tak gozłowili a oswoili.Pod Wiedniem starą babę złowił, złupił a zjadł!32befel (niem.)  rozkaz78 Schrypnięte tony katarynki wpadały przez zasłonę i mieszały się z głosem mężczyzny.Tak jakta katarynka, jęcząca w tej chwili Miserere Verdiego33, grała wiecznie jedno i to samo, pragnącrozweselić nędzę panującą pod płóciennym namiotem  tak i ten człowiek recytował od lat kilkujedne i te same brednie, włócząc się po rozmaitych zakamarkach, wsiach i miasteczkach.Na estradzie ludożerca zajadał ciągle królika, mieszając farbę swego ciała z krwią zwierzęcia.Był to ohydne rzemiosło wykonywane dla łatwego zarobku, dziwne w człowieku żydowskiegopochodzenia, który zwykle przekłada drobną ruchliwość handlu nad bezczynne życie.Krew królikaściekała na ziemię, zastygając na suknie pokrywającym estradę.Pełno było tych plam naokoło,nawet na ścianach namiotu.Stojąca u stóp podwyższenia garstka ludzi patrzyła w milczeniu na akt rozdzierania królika itłumiąc oddech w sobie, śledziła najlżejszy ruch mniemanego ludożercy.Kaśka w przerażeniuprzycisnęła się do Jana, który, korzystając z chwilowego zapomnienia dziewczyny, szczypał ją lek-ko w ramię.Ona przecież nie gniewała się teraz za to.Ból ten sprawiał jej jakąś przyjemność, nietaką wprawdzie, jaką na widok Jana doznawała.O! nie  to było zupełnie co innego, ale teraz zakażdym dotknięciem się stróża ogarniała ją dziwna niemoc, osłabienie, które nie dozwalało siębronić i zbyt śmiałej ręki odtrącać.Dlatego i teraz stoi przed estradą, wpatrzona w ludożercę dojadającego resztki królika, ale mimoto czuje dobrze owo szczypanie Jana w ramię, tuż nad łokciem.Dawniej broniłaby się z pewnością teraz nie ma po prostu siły.Mój Boże, Jan był dla niej dziś tak dobry! Przyszedł po nią aż dokuchni i powiedział, że  szykantno wygląda.Mógłby przecież zgrymasić, bo dziewczyna bez ka-pelusza  to już wielka nędzota, ale on, przeciwnie, mówił, że woli dziewczynę  we włosach , bookrzętniej wygląda.Potem zeszli razem po schodach, tuż koło kuchni należącej do mieszkania pani hrabiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript