Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co najważniejsze jednak, nie mógł się na to zgodzić, ponieważ wraz z całym ludemwprawdzie nie wiedział i wiedzieć nie mógł, na czym polega ogólne dobro, ale za to wiedziałdokładnie, że osiągnąć je można tylko  trzymając się ściśle kodeksu moralnego, dostępnegokażdemu człowiekowi.Dlatego nie mógł pragnąć wojny ani być jej rzecznikiem, bez względu nato, o jakie cele ogólne mogło chodzić.Razem ze starym Michajłyczem i z narodem, którego istotaznalazła sobie wyraz w legendzie o wezwaniu Waregów*, mówił:  Panujcie i rządzcie nami.Radziśmy obiecać zupełną uległość.Całą pracę, wszystkie poniżenia, wszystkie ofiary bierzemyna siebie, ale nie naszą rzeczą jest sądzić i postanawiać. A teraz naród, jak twierdził Sergiusz, samsię zrzeka tak drogo okupionego przez się prawa.Miał jeszcze ochotę powiedzieć, że skoro opinia publiczna jest nieomylnym sędzią, to czemurewolucja, czemu komuna nie są uważane za równie legalne jak ruch na rzecz Słowian.Wszystkoto jednak były argumenty, które nic nie rozstrzygały, a niewątpliwe było tylko jedno  to, żeobecna dyskusja drażniła Sergiusza, wobec czego dalszy spór był niewskazany, toteż Lewinumilkł, a potem zwrócił uwagę gości na gromadzące się chmurki i radził iść do domu, żebyuniknąć deszczu.XVIIKsiążę i Koznyszew siedli na wózek i pojechali; reszta towarzystwa ruszyła przyśpieszonymkrokiem do domu.Chmura wszelako  zdając się raz czarna, to znów biała  nadciągała tak szybko, że wypadłojeszcze bardziej przyśpieszyć kroku chcąc zdążyć przed deszczem.Jej wysunięci naprzódharcownicy  nisko nawisłe i czarne, jak dym pomieszany z sadzą, obłoki  biegli z niesłychanąszybkością po niebie.Od domu dzieliło wracających jeszcze ze dwieście kroków, gdy już zerwałsię wiatr i z każdą sekundą można było oczekiwać ulewy.*Legenda o wezwaniu Waregów  według podania Słowianie północni w IX w.wezwali Waregów, tj.Normanów: Ruryka, Sineusa i Truwora, by przyszli  panować i władać nimi. Dzieci pędziły naprzód z radosnym i trwożnym piskiem.Daria Aleksandrowna szamocząc się ztrudem śród oblepiających jej nogi spódnic raczej biegła, niż szła, by nie stracić z oczu dzieci.Mężczyzni przytrzymując kapelusze pośpieszali wielkimi krokami.Byli już przed gankiem, gdyspadła duża kropla i rozprysła się o krawędz blaszanego ścieku.Dzieci, a za nimi dorośli schronilisię pod dach napełniając sień wesołym gwarem. Gdzie jest Katarzyna Aleksandrowna?  spytał Lewin Agafię, która wychodziła właśnie naganek niosąc mnóstwo chustek i pledów. Myśmy myśleli, że jest ze wszystkimi  odrzekła. A Mitia? Zapewne z nianią w Kołeckim Lasku.Lewin złapał pledy i popędził do lasku.W ciągu tej krótkiej chwili środek chmury już wsparł się o słońce, tak że zrobiło się ciemno jakpodczas zaćmienia.Wiatr uparcie, jakby chciał postawić na swoim, hamował kroki Lewina,obrywał liść i kwiat z lip i obnażając białe konary brzóz nadawał im dziwny i szpetny wygląd.Wszystko było pochylone w jedną stronę: akacje, kwiaty, łopuchy, trawa i wierzchołki drzew.Dziewki pracujące w sadzie przebiegły z piskiem pod dach czeladnej.Biała kotara ulewy jużzagarnęła cały daleki las i połowę pobliskiego pola, szybko posuwając się w kierunku KołeckiegoLasku.Czuć było wilgoć deszczu rozpylonego na drobniutkie kropelki.Lewin pochyliwszy głowę i walcząc z wiatrem, który wydzierał mu chustki, dobiegał do lasku iwłaśnie dojrzał coś bielejącego za dębem, gdy nagle świat stanął w płomieniach, ziemia zajęła sięogniem, a nad głową sklepienie niebieskie zdało się rozpękać.Otwarłszy oślepłe na chwilę oczy, Lewin od razu, poprzez gęstą zasłonę deszczu oddzielającągo teraz od lasku, z przerażeniem zobaczył, jak zielony szczyt znajomego dębu, stojącegopośrodku, poczyna dziwacznie zmieniać pozycję. Czyżby od piorunu?  zaledwie zdążyłpomyśleć, a już wierzchołek dębu jął z coraz to rosnącą szybkością znikać za innymi, aż wreszcierozległ się łoskot olbrzyma walącego się na sąsiednie drzewa.Błyskawica, odgłos grzmotu i chłód, który z nagła objął całe jego ciało, zlały się dla Lewina wjedno uczucie grozy. Boże! Boże, byle nie w nich!  wyrzekł.I chociaż natychmiast uświadomił sobie, że prośba, aby jego najdrożsi nie zostali zabici przezdąb, który już leżał obalony, nie miała sensu, powtórzył ją znowu, wiedząc, że nie mógł uczynićnic lepszego nad tę bezsensowną modlitwę.Dopadłszy pędem do miejsca, gdzie się kobiety z dzieckiem zwykle sadowiły, nie znalazł ich.Były na przeciwległym krańcu lasu, pod starą lipą, i wzywały go.Dwie postacie w ciemnychsukniach (poprzednio suknie te były białe) stały pochylone nad czymś; była to Kitty z niańką.Deszcz właśnie nacichał i niebo poczynało się przecierać, gdy Lewin wreszcie dobiegł na miejsce.Dół sukni niańki był suchy, ale suknia Kitty przemokła do cna i oblepiała ją całą.Mimo że deszczustał, trwały wciąż w pozie, którą przybrały, gdy rozpętała się burza.Obie stały nachylone nadzieloną budką wózka. %7łyjecie? Chwała Bogu!  powiedział podbiegając do nich i chlapiąc przekrzywionym,pełnym wody obuwiem po wodzie, która nie zdążyła jeszcze wsiąknąć.Spod zniekształconego kapelusza różowa, mokra twarzyczka Kitty zwróciła się ku niemu znieśmiałym uśmiechem. Jak ci nie wstyd! Nie pojmuję, jak można być tak nieostrożną!  wpadł na nią z gniewem. Bóg widzi, że to nie moja wina; właśnie miałyśmy wracać, kiedy Mitia narobił nam mitręgi.Musiałyśmy go przewijać.Właśnie miałyśmy&  zaczęła się tłumaczyć Kitty.Mitia był zdrów i cały, nie zmókł i ani na chwilę się nie obudził. No, chwała Bogu! Sam nie wiem, co gadam. Pozbierano przemoknięte pieluszki, niańka wyjęła dziecko z wózka i niosła je na ręku.Lewinszedł obok żony i jakby przepraszając za swą irytację, skrycie przed niańką ściskał jej rękę.XVIIIW ciągu całego dnia, jakby zewnętrzną tylko częścią umysłu biorąc udział wnajróżnorodniejszych rozmowach, Lewin  mimo zawodu, jakiego doznał przekonawszy się, żenie zaszła w nim spodziewana zmiana  nieustannie czuł w sercu pełnię radości.Po deszczu było zbyt mokro, żeby iść na spacer; poza tym chmury grożące burzą wciąż jeszczetrwały na horyzoncie, sunąc to tu, to ówdzie po krawędzi nieba  czarne i pomrukujące grzmotem.Całe towarzystwo spędziło resztę dnia w domu.Nie wszczynano więcej sporów, przeciwnie, po obiedzie wszyscy byli w jak najlepszychhumorach.Katawasow zrazu bawił panie swymi oryginalnymi dowcipami, które mu tyle zawsze zyskiwałysympatii przy pierwszym poznaniu, ale wnet, zagadnięty przez Sergiusza, począł opowiadać oswych ciekawych badaniach nad różnicami charakteru, a nawet fizjonomii, u samców i samicmuch domowych oraz o ich sposobie życia.Koznyszew był również wesół i zapytany przypodwieczorku przez brata, wyłożył swój pogląd na przyszłość sprawy wschodniej; uczynił to takprzystępnie i tak udatnie, że obecni cali zamienili się w słuch.Jedna tylko Kitty nie doczekała końca, bo zawezwano ją do kąpieli Mitii.W parę minut po jej wyjściu poproszono także i Lewina do dziecinnego pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript