[ Pobierz całość w formacie PDF ] .j.znacznie pózniej, poświęcałem wieczorne godziny pracy literackiej iteoretycznej.%7łona moja pracowała w ludowym komisarjacie oświecenia, gdziezarządzała muzeami i budynkami zabytkowemi.Musiała walczyć o zabytkiprzeszłości podczas wojny domowej.Nie było to łatwe zadanie.Ani białe, aniczerwone wojska nie były zbyt skłonne do troszczenia się o historycznesiedziby, prowincjonalne kremle, albo starożytne cerkwie.W ten sposóbmiędzy komisarjatem wojny i zarządem muzeów nieraz zachodziły konflikty.Nadzorcy pałaców i świątyń niejednokrotnie oskarżali wojsko o niedostatecznyszacunek dla kultury, komisarze wojenni oskarżali nadzorców, że wyżej ceniąrzeczy martwe, niż żywych ludzi.Formalnie zaś doprowadzało to do tego, że zżoną moją toczyłem nieustanne spory urzędowe.Na ten temat wiele sobieżartowano.Z Leninem komunikowaliśmy się głównie telefonicznie.Telefonowaliśmydo siebie bardzo często w najróżnorodniejszych sprawach.Różne urzędynieraz zanudzały go skargami na czerwoną armję.Lenin natychmiast dzwonildo mnie.Po pięciu minutach pytał, czybym nie zechcial zapoznać się z nowymkandydatem na ludowego komisarza rolnictwa, albo inspekcji, aby wydać onim opinję? W godzinę pózniej interesowało go, czy śledzę teoretycznąpolemikę o proletarjackiej kulturze i czy nie zamierzam wziąć w niej udziału,żeby osadzić Bucharina? Potem następowało pytanie: czy komisarjat wojnybędzie mógł na froncie południowym udzielić aut ciężarowych do dowozużywności do stacyj? A po upływie dalszej pół godziny dowiadywał się, czyznam sprawę nieporozumień w szwedzkiej partji komunistycznej? I takcodziennie w czasie mego pobytu w Moskwie.Z chwilą rozpoczęcia ofenzywy niemieckiej zachowanie się Francuzów,przynajmniej rozsądniejszych, zmieniło się raptownie: zrozumielibezsensowność pogłosek o naszem tajnem przymierzu z Hohenzollernem.242Niemniej stało się dla nich oczywiste, że wojny prowadzić nie możemy.Niektórzy francuscy oficerowie sami nalegali, abyśmy zawarli pokój dlazyskania na czasie: szczególnie gorliwie propagował tę myśl piewien francuskiwywiadowca, arystokrata-rojalista, ze szklanem okiem, który zaproponował miswe usługi przy wykonywaniu najniebezpieczniejszych przedsięwzięć.Generał Lavergne, który przybył na miejsce Niessel a, dawał mi w ostrożneji układnej formie rady, niezbyt pożyteczne, ale życzliwe.Twierdził, że rządfrancuski liczy się teraz z faktem zawarcia pokoju brzeskiego i pragnie jedynieudzielić nam całkowicie bezinteresownej pomocy przy tworzeniu armji.Pronował, że odda do mojej dyspozycji oficerów licznej misji francuskiej,powracającej z Rumunji.Dwaj z nich, pułkownik i kapitan, zamieszkalinaprzeciwko gmachu komisarjatu wojny, abym miał ich zawsze pod ręką.Wyznaję szczerze: podejrzewałem, że są bardziej kompetentni w dziedzinieszpiegostwa wojskowego, niż w wojskowej administracji.Składali mi pisemneraporty, których w rozgwarze owych dni nie miałem czasu przeglądać.Jednym z epizodów tego krótkiego ,,zawieszenia broni było przyjęcieprzeze mnie wojskowych misyj Entente y.Było ich dużo i skład ich był bardzoliczny.Do mojego małego gabinetu weszło z dwudziestu mężczyzn.Lavergneprzedstawiał mi ich.Niektórzy prawili mi drobne uprzejmości.Wyróżnił sięzwłaszcza pulchny generał włoski, który winszował mi pomyślnegooczyszczenia Moskwy z bandytów. Teraz, powiedział mi z czarującymuśmiechem, w Moskwie mieszkać można równie spokojnie, jak wewszystkich stolicach świata. Uważałem, że jest w tem trochę przesady.Następnie zaś absolutnie nie wiedzieliśmy, o czem mamy ze sobą rozmawiać.Goście nie mogli zdobyć się na to, aby wstać i wyjść.Ja zaś nie wiedziałem,jak mam się ich pozbyć.Ostatecznie, generał Lavergne wybawił nas z kłopotu,zapytawszy, czy nie mam nic przeciwko temu, że przedstawiciele wojskowinie będą mi dłużej zabierali czasu.Odpowiedziałem, że jakkolwiek jest miniezmiernie przykro rozstawać się z tak doborowem towarzystwem, nieośmielam się jednakże sprzeciwiać.Każdy człowiek przeżył kiedyś sceny, które przypomina sobie zzażenowanym uśmiechem.Do liczby takich scen należy również mojewidzenie się z misjami wojskowemi Entente y.Sprawy wojskowe pochłaniały mi najwięcej i przytem coraz więcej czasu,tem bardziej, że sam musiałem zaczynać od abecadła.Uważałem, że wdziedzinie technicznej ł operacyjnej zadanie moje polega przedewszystkiem natem, aby postawić właściwych ludzi na wlaściwem miejscu i pozwolić impokazać, co potrafią.Praca polityczna i organizacyjna przy tworzeniu armjicałkowicie pokrywała się z pracą partyjną.Tylko na tej drodze wogóle możnabyło coś osiągnąć.Pomiędzy pracownikami partyjnymi w komisarjacie wojny zastałem lekarzawojskowego Sklianskiego.Mimo swej młodości w 1918 roku miał zaledwie26 lat odznaczał się rzeczowością, wytrwałością, zdolnością oceniania ludzi iokoliczności, t.j.temi zaletami, które tworzą administratora.Naradziwszy sięze Swierdłowem, niezastąpionym w tego rodzaju sprawach, wybrałemSklianskiego na mego zastępcę.Nigdy nie miałem powodu, aby tego żałować.Stanowisko mego zastępcy stało się tembardziej odpowiedzialne, że większączęść czasu spędzałem na frontach.Sklianskij przewodniczył podczas mejnieobecności w Rewolucyjnej Radzie wojskowej, kierował całą bieżącą pracąkomisarjatu, t.j.głównie obsługiwaniem frontów, wreszcie, reprezentował243urząd wojskowy w radzie obrony krajowej, obradującej pod przewodnictwemLenina.Jeżeli można kogoś porównać z Aazarzem Carnot rewolucjifrancuskiej, to właśnie Sklianskiego.Był zawsze ścisły, niestrudzony, czujny,zawsze au courant sprawy.Większość rozkazów w sprawach wojskowychnosiła podpis Sklianskiego.Ponieważ rozkazy drukowane były zarówno worganach centralnych, jak w prasie lokalnej, nazwisko Sklianskiego byłopowszechnie znane.Jak każdy poważny i energiczny administrator, miał wieluprzeciwników.Jego uzdolniona młodość drażniła wiele szanownych miernot,które Stalin podjudzał za kulisami.Atakowano Sklianskiego skrycie,zwłaszcza w mojej nieobecności.Lenin, który znał go dobrze z rady obrony, zakażdym razem gorąco ujmował się za nim. Zwietny pracownik, powtarzałzawsze, wyjątkowy pracownik. Sklianskij trzymał się zdaleka od tychintryg pracował: odbierał raporty intendentów, zbierał informacje odprzemysłowców, obliczał ilość amunicji, której zawsze brakło.Bez przerwypaląc papierosy, łączył się bezpośredniemi przewodami telefonicznemi,wzywał do telefonu naczelników i zbierał dane dla rady obrony.Można byłodzwonić do komisajratu o drugiej i trzeciej godzinie w nocy, zawszeokazywało się, że Sklianskij siedzi przy biurku. Kiedy wy śpicie? pytałem odpowiadał mi na to jakimś żartem.Przypominam sobie z zadowoleniem, że komisarjat wojny nie znał prawiewcale rozmaitych grupek i klik, tak fatalnie wpływających na pracę innychurzędów.Intensywny charakter pracy, autorytet kierownictwa, odpowiednidobór ludzi, bez nepotyzmu i pobłażliwości, duch wymagającej lojalności oto, co zapewniło pracę bez tarć mechanizmowi ciężkiemu, niebardzozgranemu, o nader różnorodnym składzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|