[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jednak po doświadczeniach, w rezydencjiWilliamsa, Jolene uznała, że lepiej unikać pewnych tematów i nie mówić otym, o czym w zasadzie powinni mówić.Miała z tego powodu wyrzuty sumie-nia, ale mimo to nie potrafiła się zmobilizować do zmiany postępowania.Minęła trzecia.Jolene wyszła z pracy i odebrała Skylara ze szkoły.Potemwstąpili do babci, by się przywitać i zabrać zapiekankę mięsną na obiad.Wrócili do domu, w którym było cicho, zbyt cicho.Jolene od razu włączyłatelewizor, żeby coś dzwięczało w tle.Skylar wyłączył go.Spojrzała na niego zdziwiona.- Mamo.- Chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie i wbił wzrok wpodłogę.- Co takiego? - zachęciła go łagodnie.- To tak.tak.- Pokręcił głową.Jolene podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.- Powiedz, co takiego.Spojrzał na nią.- Czy będziemy tu mieszkać? Zostajemy tu na zawsze?Jeszcze nie podjęła w tej sprawie decyzji, choć od razu zrozumiała, że de-cyzja nie zależy tylko od niej.Dla syna to były ważne lata i po tym wszystkim,co przeżył i wycierpiał, zasługiwał na to, by wiedzieć, co będzie dalej, gdziebędą mieszkać.Potrzebował stabilności.- A ty.? - zaczęła, ale w jego oczach już zobaczyła odpowiedz na pytanie,które zamierzała zadać.Pomyślała o swojej matce, o Leslie, o swojej pracy i oszkole Skylara, w której syn już się z kimś zaprzyjaznił.- Tak - odparła, pa-trząc mu w oczy.- Zostajemy.Objął ją mocno, wtulił twarz w jej bok i zorientowała się, że płacze.- To dobrze - powiedział przez łzy.W tonie głosu wyczuła wdzięczność.-To dobrze.269FLAGSTAFF, ARIZONANajbardziej zdziwiło Angelę to, że nie wróciła do domu.Mimo tych wszystkich wydarzeń, mimo tylu przeżyć, tylu przerażającychrzeczy, które widziała, nie uciekła do mamusi i tatusia, nie wycofała się nabezpieczne łono rodziny.Została i wytrzymała.Jak dorosła osoba.Postanowiła kontynuować naukę i skończyć bieżący semestr, a potemwszystko było możliwe.Mogła zostać na tym uniwersytecie; mogła wrócić dodomu; mogła się przenieść do innej szkoły.Teraz jednak dyscyplina i stabil-ność były jej potrzebne, by przepracować to, czego doświadczyła.Siedziała na placu i obserwowała przechodzących studentów.Oboje z De-rekiem mieli teraz wolne, ale żadne z nich nie wykazało inicjatywy, by sięspotykać.Teraz byłaby okazja - dwa miesiące od tamtej nocy w PromontoryPoint, ale żadne z nich nie odczuwało potrzeby świętowania czy wspomina-nia.Angela była zdziwiona, że między nimi dwojgiem nic się nie wydarzyło.Wfilmach i książkach mężczyzni i kobiety, których los rzuca w środek drama-tycznych wydarzeń, nieodmiennie zostają kochankami, choć trudno orzec,czy ich związek przetrwa, gdy wygasną napisy końcowe lub zamknie sięokładka książki.Niejasno oczekiwała, że z nimi też tak będzie.Przypuszczała,że tak musi być zawsze.Tymczasem stało się zupełnie inaczej.Gdy wydarze-nia przebrzmiały, poprzednia zażyłość zamiast ich zbliżyć, powodowała odda-lenie.Teraz czuli się w swoim towarzystwie niezręcznie, wyraznie zażenowa-ni, że wcześniej tak się przed sobą odsłonili.%7ładne z nich nie porzuciło kursudoktora Welkesa, ale na zajęciach nie próbowali siadać obok siebie.Derek niezwykle mocno odczuł skutki wydarzeń.Stracił przecież matkę ibrata.W porównaniu z tym cóż mogły znaczyć ciężkie przeżycia Angeli? De-rek bardziej teraz liczył na swoich starych przyjaciół niż na wsparcie z jejstrony i choć z tego powodu miała pewne poczucie winy, to jednak odczuwaławdzięczność.Nie była teraz gotowa, by dać się wessać przez emocjonalnyhuragan, i uważała, że nie jest dość silna, by stanowić dla kogoś opokę.Ale może z czasem.Obecnie chętnie uczęszczała na zajęcia, uczyła się i wypełniała studenckieobowiązki.Choć na tym obrazie pojawiały się również rysy.270Od czasu do czasu na zajęciach, w bibliotece, na zebraniu zrzeszenia stu-dentów czy w pubie przyglądała się kolegom, zastanawiając się, czy ktoś znich był w wiwatującym tłumie, gdy linczowano Ednę Wong.Usiłowała samasiebie przekonać, że nawet jeśli tak, to winna była pleśń, która wpłynęła naich zachowanie.Jednak Angela miała bardzo silnie zakorzeniony etos osobi-stej odpowiedzialności i nie mogła całkowicie przebaczyć tym, którzy zamor-dowali Ednę.Między innymi dlatego rozważała możliwość przeniesienia się do innegocollege'u w następnym semestrze.Może gdzieś do Nowego Meksyku.Lubiła południowy wschód.Zadzwonił jej telefon komórkowy.- Halo?To matka.Angela ucieszyła się, słysząc głos mamy.Pociechę i przy-jemność sprawiała jej rozmowa po hiszpańsku, choć wywoływało to wyrazdezaprobaty na twarzach niektórych mijających ją studentów.Gadały przezchwilę, w zasadzie o niczym istotnym, po czym mama powiedziała, że musiprzygotować obiad, i się rozłączyły.Angela włożyła telefon do torebki.Rozejrzała się.Wydawało jej się, żekampus pokrył się mgłą.Budynki po przeciwnej stronie placu stawały sięcoraz jaśniejsze, stanowiły duży kontur za solidną ścianą bieli.To nie mgła.To śnieg.Angela nie przywykła do widoku śniegu.Na południu Kalifornii śnieg zda-rzał się w górach, nigdy na równinie.Płatki śniegu rosły, stawały się corazbardziej wyraziste.I gdy zbyt lekko ubrani studenci biegli do budynków,Angela stała i z uśmiechem spoglądała w niebo, a śnieg padał jej na twarz itopniał na ciepłej skórze.Otworzyła usta i połknęła kilka płatków, potem powoli poszła na kolejnezajęcia, patrzyła na blade kontury przysadzistych budynków uniwersytetu izachwycała się ich pięknem.Może nie warto się stąd przenosić na inny uniwersytet.Może tu zostanę, pomyślała
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|