[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Rokosz sieją, a utrapieni i boleść odmierzą rzekł starosta. Kto chce pokutować za grze-chy, temu czas!Lecz Kmicic nie mógł już słuchać dłużej ani proroctw, ani nowin; chciał jak najprędzej siąśćna koń i na wietrze głowę ochłodzić.Zerwał się więc i począł żegnać starostę. A dokąd to tak spieszno? zapytał go starzec. Do Częstochowy, bom też grzesznik! Tedy nie zatrzymuję, chociaż rad bym ugościć, ale to sprawa pilniejsza, bo dzień sądu nie-daleko.Kmicic wyszedł, a za nim wyszła panna chcąc w zastępstwie ojca honory odjeżdżającemuuczynić, bo starosta na nogi już szwankował. Ostawaj w dobrym zdrowiu, panienko rzekł Kmicic nie wiesz, jakom ci życzliwy!79 Jeśliś mi waćpan życzliwy odrzekła na to panna to uczyńże mi jedną przysługę.Waćpanjedziesz do Częstochowy.oto czerwony złoty.wez go, proszę, i oddaj na mszę w kaplicy. Na czyją intencję? spytał Kmicic.Prorokini spuściła oczy, smutek oblał jej twarz, a jednocześnie słabe rumieńce wybiły na po-liczki i odrzekła cichym, do szmeru liści podobnym głosem: Na intencję Andrzeja, aby go Bóg z grzesznej drogi nawrócił.Kmicic cofnął się dwa kroki, oczy wytrzeszczył i ze zdumienia przez chwilę nic przemówićnie mógł. Na rany Chrystusa! rzekł wreszcie co to za dom? Gdzie ja jestem?.Same proroctwa,wróżby i wskazówki.Waćpanna zwiesz się Oleńka i na intencję grzesznego Andrzeja na mszędajesz?.To nie może być prosty trafunek, to palec boży.to.to.jać oszaleję!.Na Boga,oszaleję!. Co waćpanu jest?Lecz on chwycił ją gwałtownie za ręce i począł nimi potrząsać. Prorokujże mi dalej, mów do końca!.Jeżeli ów Andrzej się nawróci i winy zmaże, zaliOleńka jemu wiary dochowa?.Mów, odpowiadaj, bo nie odjadę bez tego!. Co waćpanu jest? Zali Oleńka mu wiary dochowa? powtarzał Kmicic.Pannie nagle łzy puściły się z oczu. Do ostatniego tchnienia, do godziny śmierci! odrzekła ze łkaniem.Jeszcze nie dopowiedziała, a już Kmicic grzmotnął się jak długi jej do nóg.Chciała uciekać,nie puścił i całując jej stopy, powtarzał: Jam także grzeszny Andrzej, który nawrócić się pragnie!.Ja mam także swoją Oleńkęumiłowaną.Niechże twój się nawróci, a moja mi wiary dochowa.Niech słowa twoje proroc-twem będą.Balsam i nadzieję wlałaś mi do duszy strapionej.Bóg ci zapłać, Bóg zapłać!Po czym zerwał się, siadł na koń i odjechał.80ROZDZIAA XISłowa panny starościanki sochaczewskiej wielką napełniły pana Kmicica otuchą i przez trzydni nie wychodziły mu z głowy.W dzień na koniu, w nocy na łożu rozmyślał o tym, co sięprzytrafiło, i zawsze dochodził do wniosku, że nie mógł to być prosty przypadek, ale prędzejwskazówka boża i przepowiednia, że jeśli wytrwa, jeśli z dobrej drogi nie zejdzie, z tej właśnie,którą mu Oleńka ukazała, to dziewczyna mu wiary dochowa i dawnym afektem obdarzy. Bo jeśli starościanka rozmyślał pan Kmicic dochowuje obserwancji swojemu Andrzejo-wi, który dotąd poprawy nie zaczął, to i dla mnie, mającego szczerą intencję służenia ojczyznie,cnocie i królowi, nie zagasła jeszcze nadzieja!Lecz z drugiej strony nie brakło panu Andrzejowi i umartwień.Intencję szczerą miał, ale czynie za pózno się z nią wybrał? Czy jeszcze była jakakolwiek droga, jakakolwiek sposobność?Rzeczpospolita z każdym dniem zdawała się być więcej pogrążoną i trudno było zamykać oczuna straszliwą prawdę, że nie masz dla niej ratunku.Niczego sobie więcej nie życzył Kmicic, jakpoczynać jakowąś robotę, lecz ludzi chętnych nie widział.Coraz nowe postacie, coraz nowe twa-rze przewijały się przed nim w czasie podróży, ale ich widok, słuchanie ich rozmów i dyskusyjodbierało tylko resztę nadziei.Jedni duszą i ciałem przeszli do szwedzkiego obozu, szukając w nim własnej prywaty; ci pili,hulali i weselili się jak na stypie, topiąc w kielichach i rozpuście wstyd i szlachecki honor.Drudzy rozprawiali w niepojętym zaślepieniu o potędze, jaką utworzy Rzeczpospolita w po-łączeniu ze Szwecją, pod berłem pierwszego w świecie wojownika, i tacy byli najniebezpiecz-niejsi, bo przekonani szczerze, że orbis terrarum musi przed takim aliansem uchylić głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|