[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wówczas, sam nie wiedział jak i kiedy, usta jego obsunęły się jej na czoło i całowały jejeszcze goręcej; potem zasię obsunęły się na jej spłakane oczy i świat zakręcił się z nim zu-pełnie; potem uczuł ów puszek delikatniuchny nad jej ustami; potem usta ich połączyły się iprzycisnęły do siebie długo i z całej mocy.Cicho uczyniło się w komnacie, tylko zegar tykałpoważnie.Nagle w sieni rozległo się tupotanie Basi i jej półdziecinny głos powtarzający: Mróz! mróz! mróz!Wołodyjowski odskoczył od Krzysi jak spłoszony ryś od ofiary, a w tej chwili wleciała zhałasem Baśka powtarzając ciągle: Mróz! mróz! mróz!Nagle potknęła się o bębenek leżący na środku pokoju.Wówczas stanęła i spoglądając zezdziwieniem to na bębenek, to na Krzysię, to na pana małego rzekła: Cóż to? Godziliście w siebie wzajem jako pociskiem?. A gdzie ciotula? spytała Drohojowska starając się wydobyć ze swej falującej piersispokojny i naturalny głos. Ciotula z sanek powoli wyłazi odrzekła również zmienionymgłosem Basia.I ruchliwe jej nozdrza poruszyły się kilkakrotnie.Spojrzała jeszcze po razu na Krzysię i napana Wołodyjowskiego, który przez ten czas podniósł bębenek, po czym nagle wyszła z po-koju.52Ale w tej chwili wtoczyła się pani stolnikowa; zeszedł i pan Zagłoba z góry i poczęła sięrozmowa o pani podkomorzynie lwowskiej. Nie wiedziałam, że to chrzestna matka pana Nowowiejskiego rzekła.pani stolnikowa któren też musiał jej jakoweś konfidencje poczynić, bo okrutnie nim Basię prześladowała. A Basia co na to? spytał Zagłoba. I, co tam Basia! Na psa łyko! Powiedziała pani podkomorzynie tak: On nie ma wąsów,a ja rozumu i nie wiadomo, kto się pierwej swego doczeka. Wiedziałem, że ona języka nie zgubi, ale kto ją tam wie, co naprawdę myśli.Chytrośćbiałogłowska! U Basi co w sercu, to w gębie.Zresztą mówiłam już waćpanu, że ona jeszcze woli bożejnie czuje; Krzysia więcej l Ciotula! ozwała się nagle Krzysia:Dalszą rozmowę przerwał sługa, który oznajmił; że wieczerza podana.Poszli więc wszy-scy, do jadalnej izby, tylko Basi nie było. Gdzie panienka? spytała pani stolnikowa pachołka. Panienka w stajni.Mówiłem pa-nience, że wieczerza idzie; a panienka powiedziała: dobrze , i poszła do stajni. Zaliby się jej co niemiłego przygodziło? Taka była wesoła! rzekła zwracając się do Za-głoby pani Makowiecka.Wtem maty rycerz, który miał sumienie niespokojne, rzekł: Skoczę po nią!I skoczył.Znalazł ją rzeczywiście zaraz za stajennymi drzwiami siedzącą na wiązce siana.Była tak zamyślona, że wcale go nie spostrzegła, gdy wchodził. Panno Barbaro! rzekł mały rycerz schylając się nad nią.Basia drgnęła jakby ze snu zbudzona i podniosła nań oczy, w których Wołodyjowski do-strzegł z największym zdziwieniem dwie łzy wielkie jak perły. Dla Boga! Co waćpannie jest? Płaczesz? Ani mi się śni zawołała zrywając się Basia. Ani mi się śni! To z mrozu!I rozśmiała się wesoło, ale śmiech to był nieco przymuszony.Następnie, chcąc odwrócić od siebie uwagę, wskazała na klatkę, w której stał dzianet po-darowany panu Wołodyjowskiemu przez hetmana, i rzekła żywo: Waćpan mówiłeś, że do tego konia wchodzić nie można? Otóż zobaczymy!I nim pan Michał zdążył ją zatrzymać, skoczyła do klatki.Dziki rumak począł zaraz przy-siadać na zadzie, tupać i tulić uszy. Dla Boga! on waćpannę gotów zabić! krzyknął Wołodyjowski wskakując za nią.Ale Basia poczęła już klepać całą dłonią po karku dzianeta, powtarzając: Niech zabije! niech zabije! niech zabije!.A koń zwrócił ku niej dymiące nozdrza i rżał z cicha, jakby rad z pieszczoty.53ROZDZIAA XNiczym były wszystkie noce Wołodyjowskiego w porównaniu z tą, jaką spędził po owymzajściu z Krzysią.Bo oto zdradził pamięć.swojej zmarłej, której wspomnienie kochał prze-cie; zawiódł ufność tej żyjącej, nadużył przyjazni, zaciągnął jakoweś zobowiązania, postąpiłjak człek bez sumienia.Inny żołnierz byłby sobie nic nie robił z jednego takiego pocałunku ico najwięcej,.na wspomnienie o nim wąsa pokręcił; ale pan Wołodyjowski, zwłaszcza odczasu śmierci Anusinej, był skrupulatem jak każdy człowiek mający duszę zbolałą i sercerozdarte.Co mu zatem teraz pozostawało do roboty? Jak miał postąpić?Brakło już tylko kilku dni do jego odjazdu, któren odjazd mógł wszystko przeciąć i zakoń-czyć.Ale czy godziło,się odjeżdżać i słowa Krzysi nie rzec, i zostawić ją tak, jak się pierwsząlepszą dziewkę pokojową zostawia, której się całusa ukradnie? Wzdrygało się na tę myślwaleczne serce małego rycerza.Nawet w takiej rozterce, w jakiej był w tej chwili, myśl oKrzysi napełniała go słodyczą, a wspomnienie owego pocałunku przejmowało go dreszczemrozkosznym.Wściekłość go brała z tego powodu na samego siebie, a jednak obronić się uczuciu słody-czy i rozkoszy nie mógł.Zresztą całą winę brał na siebie. Jam do tego Krzysię przywiódł powtarzał sobie z goryczą i boleścią jam ją przy-wiódł, za czym nie godzi mi się i odjeżdżać bez słowa.Więc co? Oświadczyć się i odjechać Krzysinym narzeczonym:Tu ubrana biało i sama bielusieńka, jakby woskowa, postać Anusi Borzobohatej stawałaprzed oczyma rycerza taka, jaką ją w trumnie złożył. Tyle mi się należy mówiła owa postać byś mnie żałował i za mną tęsknił.Mnichem zpoczątku chciałeś zostać, całe życie mnie płakać, a teraz inną bierzesz, nim moja duszyczkazdołała do bram niebieskich dolecieć.Ach! poczekaj! niech pierwej do niebios trafię, niechna tę ziemię patrzeć przestanę.I zdawało się rycerzowi, że jest jakimś krzywoprzysięzcą względem tej duszki jasnej, któ-rej pamięć winien był czcić i przechowywać jak świętość.Brał go żal i wstyd niezmierny, ipogarda dla samego siebie.Zmierci pragnął. Anulu! powtarzał na klęczkach jać cię do śmierci płakać nie przestanę, ale co mamteraz uczynić? Bieluchna postać nie odpowiadała na to nic, rozpraszając się jak mgła lekka, a natomiastzjawiały, się w wyobrazni rycerza oczy Krzysi i jej usta puszkiem pokryte, a wraz z nimi po-kusy, z których otrząsał się biedny żołnierz jako ze strzał tatarskich.I ponętom samym byłbysię obronił, lecz jednocześnie sumienie mówiło mu: zle postąpisz, jeśli jej odjedziesz i zacnąpannę, którą do winy przywiodłeś, we wstydzie zostawisz.Tak wahało się serce rycerza na obie strony w niepewności, zmartwieniu, męce
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|