[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Na dywanie detektyw Morris podrygiwał w śmiertelnych drgawkach, jakby przez jego ciało przebiegał prąd elektryczny.Karateka wyraźnie nie wiedział, co robić.Czy ryzykować szybki atak na Kaptura, czy raczej wezwać przez nadajnik posiłki albo skorzystać z rady Stanleya i wycofać się w pośpiechu.Jego wahania okazały się fatalne.Kaptur ruszył na obu policjantów jak wielki, szary, ogromny, przerażający wojownik i chociaż policjant z pałką usiłował odparować cios swym zgiętym ramieniem, Kaptur złapał obu za szyje i zderzył ich głowami z taką siłą, że Stanley usłyszał trzask czaszek.Musieli umrzeć od razu.Ale Kaptur odarł im twarze podobnie jak to zrobił z Morrisem aż do kości.Potem zdarte twarze skręcił razem, tak iż nie można było rozeznać czyje usta są czyje, a czyj nos należy do kogo.Ostateczne okrucieństwo polegało na odebraniu im w chwili śmierci ich ludzkiej tożsamości.Kaptur odwrócił się do Stanleya, jego szary gabardynowy prochowiec był spryskany krwią.Pojedyncza szkarłatna kropla spływała z boku jego celuloidowej maski.Nic nie powiedział, nie musiał.Stanley powstrzymując się przed zwymiotowaniem, uniósł obie ręce w geście poddania i powiedział:- Dobrze.Powiem ci, gdzie jest Isabel Gowdie.- Myślę, że cię przekonałem.- Przekonałeś mnie? - powiedział prawie histerycznym głosem Stanley.- Na miłość boską, nie chcę skończyć bez twarzy.Z salonu, gdzie siedziała Angie, nie dobiegał żaden odgłos.Stanley podejrzewał, że ukryła się prawdopodobnie za sofą albo za zasłonami.Nie winił jej jednakże.Gdyby miał szansę, prawdopodobnie by do niej dołączył.Kaptur podszedł bliżej.Zapach sztucznych fiołków był jeszcze silniejszy.Jego oczy błyszczały matowo i były nieprzeniknione jak pancerz czarnego żuka, ale wydawał się spokojniejszy, nawet zadowolony.- Ona jest gdzieś w Dover na Południowym Wybrzeżu - wymamrotał Stanley.- Najprawdopodobniej została pochowana w kredowej skale.Nie jesteśmy jeszcze całkowicie pewni.Kaptur z wolna pokiwał głową.- Dobrze się sprawiłeś.Moja pani będzie z ciebie dumna, podobnie jak mój pan.- I co teraz? - zapytał Stanley.- Co teraz? Musimy jechać do Dover, znaleźć moją panią i zerwać pieczęcie, które więżą ją od tak wielu lat.- My? - Stanley nadal był przerażony, ale także czuł ogromną ulgę.Jeżeli Kaptur potrzebował go w Dover, to znaczy, że jego przypuszczenie było słuszne: Bez Wojownika Nocy, czy nawet Wojowników Nocy, Kaptur nie był w stanie zerwać pieczęci trzymających Isabel Gowdie.- Nie masz jeszcze Strażnika Mocy.Nie możesz stać się Wojownikiem Nocy, dopóki on się do ciebie nie przyłączy.Ale skoro tylko przybędzie, udamy się razem do Dover.- Strażnik Mocy prawdopodobnie przybędzie jutro albo pojutrze - odparł Stanley.- Bardzo dobrze.Kiedy on się tu zjawi, zobaczysz mnie znowu.Kaptur przestąpił długim krokiem nad ciałami policjantów i skierował się ku drzwiom.- Poczekaj - zawołał za nim zdesperowany Stanley.- Nie możesz zostawić mnie z trzema martwymi policjantami w przedpokoju.Zostanę aresztowany, a wtedy nie będę mógł zostać Wojownikiem Nocy.- Musisz iść do świątyni tego, którego zwą Springer.Dam tobie znać.- Ale.- Idź już teraz, a ja zajmę się tymi żałosnymi szczątkami.Stanley wszedł do salonu na uginających się kolanach.Zastał Angie stojącą przy oknie, sparaliżowaną ze strachu.- Czy on już sobie poszedł? - zapytała.- Próbowałam przyjść ci z pomocą, ale kiedy usłyszałam, jak ten policjant krzyknął, po prostu nie mogłam ruszyć nogą.- Wszystko w porządku - rzekł uspokajająco Stanley, chociaż czuł, że jego świat roztrzaskał się jak szyba w szklarni.- Ale musimy wyjść stąd.On.on.zabił wszystkich trzech.Nie żyją.Nie możemy tu zostać.- Co my teraz zrobimy? - spytała przerażona Angie.- Musimy jechać do Madeleine Springer.Możemy wziąć samochód Gordona, a potem wpaść po niego.Poczekaj tu chwilę, muszę wrzucić trochę ubrań do torby.Poszedł do łazienki, otworzył szafę i wyciągnął swoją zniszczoną walizkę od Vuittona.Otworzył ją i napchał do niej tyle ubrań, koszul i spodni, ile tylko się dało.Wrócił do salonu i rozejrzał się po raz ostatni.Wrzucił do walizki swój notatnik i dwie butelki wyborowej.- Zrobione - powiedział.- Czy mogłabyś wziąć mój futerał ze skrzypcami?Obijając walizką o framugę drzwi, Stanley poprowadził Angie do holu.- Nie patrz na to - powiedział.- Trzymaj się lewej strony.Minęli martwych policjantów.Stanley nie zdawał sobie sprawy z początku, jak wiele krwi Kaptur rozlał wokoło.Korytarz wyglądał jakby ktoś wysadził tu kontener z ketchupem.Doszli już prawie do drzwi, kiedy nagle zatrzeszczało radio jednego z policjantów i usłyszeli kobiecy głos: „Oskar Bravo do 625, Oskar Bravo do 625.Gdzie jesteście, Ted?”.- Aaaa! - krzyknęła przestraszona Angie.- Lepiej się pośpieszmy - powiedział Stanley, kiedy otworzyli drzwi na klatkę schodową.- Za parę minut zaczną ich szukać.- Gdzie jest Kaptur? - spytała lękliwie Angie.- Jest gdzieś tutaj.Mogę się o to założyć.Wyszli na zewnątrz i zeszli po schodach.Sen Isabel Gowdie wyparował i znowu byli na Langton Street, hałaśliwej, rzeczywistej i znajomej.Obok montego Gordona były zaparkowane dwa samochody
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|