[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Kto? Zapytałam szybko, chciwa innych wspomnień. Dziadek Crispina, Halov i Anis Turl, i dziewczynka właściciela zajazdu, która uciekła domiasta miała na imię Marin.Miała oko na Tearle a Lynna. Ojca Corbeta? Tak.Ona chciała pieniędzy, nie patrzyła na synów farmerów.Pózniej wyszła za kogoś zestatkiem& myślę, że to była ona. Więc wykradliście się wszyscy z łóżek i poszliście do Lynn Hall. Cóż, wiesz, jakie są dzieci, jeśli chodzi o miejsca, gdzie nie wolno im chodzić.Zwłaszcza,gdzie ktoś umarł& Pamiętam zapach róż.Mogliśmy czuć je w słodkim powietrzu na długo nimdotarliśmy do dworu.Róże i zapach świeżo skoszonego siana.Więc to musiała być ta poraroku, złocista strona lata.I byliśmy tam wszyscy, biegnąc boso przez pola, myśląc o tym, doktórego okna przyciśniemy twarze, żeby zobaczyć, co działo się tam w nocy.To miejsce byłotak duże, było tam tak wiele okien, myśl o nich, rozświetlonych, przyciągała nas przez pola jakćmy.Kandelabry, obiecała nam Marin.I złote puchary.I kominki wielkie jak kuchnie,strzeżone przez kamienne lwy.Prawie tam byliśmy zanim to do nas dotarło, ponieważ dwórbył zupełnie ciemny, a my szukaliśmy linii i rzędów świateł. Było pózno, poszli spać.Ale Marin zmusiła nas do okrążenia dworu, naciskała i złożyławięcej obietnic o aksamitnych zasłonach i wspaniałych rzeczach do jedzenia, o porcelanowychnaczyniach, pozostawionych, nieskosztowanych na stole. W końcu zobaczyliśmy jedno światło w narożnym pokoju, najbliżej lasu.Był na dole.Kuchnia, zgadywałam, albo pokój gospodyni.Była gburowatą kobietą.Mówiła w wiosce tylkoto, co musiała powiedzieć, po jednym słowie na raz, jakby jej usta były pełne szpilek.Ubierałasię w czerń, z czarnym kapeluszem, który wyglądał jak skrzydła nietoperza.Nigdy się do nasnie odzywała.Kiwała głową wszystkim z wyjątkiem właściciela zajazdu.Jemu mówiła Dzieńdobry. Ale nigdy z uśmiechem.O czym to ja mówiłam? Zobaczyliście jedno światło. Och.Tak.Więc podkradliśmy się do niego, spodziewając się jej.Próbowaliśmy niechichotać ani nie szeptać, ale ciągle potykaliśmy się o siebie nawzajem, albo następowaliśmyna ciernie bosymi stopami.Ciągle czekaliśmy, aż jej twarz pojawi się w oknie.Miała długą,końską twarz.Kościstą i bezbarwną jak wosk.Odeszła na zakończenie lata, bez słowa dokogokolwiek.Po prostu przestaliśmy ją po tym widywać.Wtedy Leta umilkła, wpatrując się w swoją herbatę.Wyraz jej twarzy, zgadywałam, byłbardzo podobny do tego z tamtej nocy, tak dawno temu. Co zobaczyliście? Zapytałamgorliwie.Wciągnęła oddech, mrugając, nadal zdumiona. Dwa pokoje. Powiedziała. Jedenmiał w wejściu odsuwaną na bok zasłonę.Mogliśmy zobaczyć kolumienki łóżka w cieniu.Wwiększym pomieszczeniu zobaczyliśmy pojedynczą świecę i ojca Tearle a, siedzącego obokniej, wpatrującego się tylko pusto w kominek.Drzwi do korytarza za tym pokojem były zabitedeskami.To wszystko, gdzie mieszkali.Te dwa pokoje.Reszta dworu była odcięta.Musiałumieścić gospodynię w stajni& Rois, rozlałaś swoją herbatę.Kubek przechylił się, herbata popłynęła na spodek i moje kolana.Wstałam, otrzepując się,czując skrzydła ciem, nóżki ciem, trzepoczące i drapiące całą, moją skórę. Ojej.Powiedziała sennie Leta. Wszystko w porządku.Jestem przyzwyczajona do bycia mokrą. Zabrałam też jejkubek, zanim wysunął się z jej dłoni.Spojrzała na mnie okrągłymi, zakłopotanymi oczami. Więc nigdy nie zobaczyliśmy kandelabru, a Marin uciekła, żeby poślubić właścicielastatku.Nie sądzisz, że to było dziwne, Rois? Ten wielki, piękny dom, a wszystkim, co onikiedykolwiek widzieli, były te dwa pokoje.Nie sądzisz, że to dziwne? Położyła się i opuściłarękę na oczy. Ten biedny, biedny chłopiec. Usłyszałam jej szept zanim wyszłam.Rozdział 8I tak poszłam nocą do Lynn Hall.Nie mogłam odpocząć, ledwie mogłam jeść, myśląc o Corbecie żyjącym jak duch jegodziadka, w tych dwóch pokojach.Czy on wiedział? Wtedy zastanowiłam się: jak mógłby niewiedzieć? Nic z tych zimno pięknych pokoi nie mówiło o przeszłości w świetle dnia.Czy byłynawiedzane tylko nocą? Chodziłam tam i z powrotem, czekając na noc.Nasz ojciec,obserwujący jak okrążam krzesła i kręcę się między pokojami, unoszę zasłonę by sprawdzićkolor zmroku, odwracam się i unoszę kolejną, zapytał bez ogródek z pewnym humorem iwiększą ilością nadziei. Czekasz na nadejście wiosny? A może Corbeta Lynna?Odwróciłam się by zagapić się na niego.Laurel powiedziała szybko, nakrywając obrusemstół do kolacji. Ojcze, doprawdy.Czy masło też ubijasz stopami? Ona zawsze jest takajesienią.Daj jej spokój. Położyła serwetki. Corbet przychodzi jutro, a nie dzisiaj.Wtedy na nią spojrzałam. Skąd wiesz? Widziałam go. Powiedziała spokojnie. Kiedy? W wiosce.Byłaś u Lety Gett.Zapytał mnie czy mógłby jutro przyjść.Co u Lety?Szarpnęłam zasłonę, poszukałam dymu z komina, nad lasem.Niebo zrobiło się ciemniejszeod dymu, nie było gwiazd.Nie zaczęło jeszcze znów padać. Jest słaba. Powiedziałam.Ale nadal plotkuje. To to samo, co oddychanie. Powiedział z mocą nasz ojciec.Nienawidził słuchać ochorobie i słabości wśród nas.Wtedy Perrin zastukał do drzwi i wszedł, pachnąc drzewnymdymem i słodkim, przesiąkniętym deszczem powietrzem.Pocałował Laurel i zaczął mówić o krowie, która przestała jeść.Obserwowałam ciemniejąceniebo, aż nadszedł czas kolacji, a potem słuchałam dzwięków jedzenia wokół mnie łyżekdrapiących miski, cichych przełknięć Laurel, hałaśliwego przeżuwania Perrina, naszego ojcaodchrząkującego po każdym kęsie, ciężkiego kroku i oddechu Bedy, i zastanawiałam się jakprzetrzymam zimę.Pózniej było lepiej, gdy usiedliśmy wokół ognia i chrapanie naszego ojca zmieszało się zfletem.Perrin grał i mówił z przerwami.Zarówno jego muzyka, jak i głos, były łagodne.Niemówił o krowach, ale o świetle we włosach Laurel i ich wspomnieniach z dzieciństwa, jakpierwszy raz ją pocałował, w otoczeniu czarnych jagód, jak pierwszy raz sprzeczali się w sadziejabłkowym, rzucając w siebie gnijącymi jabłkami.Moje powieki opadły, jego głos, cichyśmiech Laurel, splatały się i rozplatały z szelestem ognia.Od czasu do czasu grał lekko flet,odległy dzwięk, jakby ktoś grał w innym pokoju, w innym czasie.Poczułam dotyk na ramieniu i otwarłam oczy.Perrin zniknął, nasz ojciec zniknął, ogieńzmniejszył się do połyskującego migotania w palenisku. Idz do łóżka, Rois. Powiedziała Laurel. Zpisz.Pokiwałam głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|