Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wracaj do swoich zajęć, chłopcze.Powiedz Majorowi Kliefowi, że chcę go widzieć.— Tak jest, Sir.Następnego ranka Pudełko widział, jak Major Klief od­jeżdża z rozkazem aresztowania kowala Piaska.Czuł się ok­ropnie winny.Jak mógł kogoś zdradzić? Zdradziłby samego siebie, gdyby Corbie okazał się szpiegiem.Zagłuszał poczucie winy, opiekując się Corbiem z religijnym wprost namaszczeniem, starając się, by był czysty i syty.30.NOC W KRAINIE KURHANÓWZbadanie domu zajęło Goblinowi i Jednookiemu tylko kilka minut.— Żadnych pułapek — oznajmił Jednooki — ani duchów.Na górze trochę starych rezonansów czarnoksięstwa zagłu­szonych przez nieco nowsze.Wydobyłem skrawek papieru, na którym miałem notatki z listów Bomanza i weszliśmy na górę.Goblin i Jednooki, mimo że byli pewni swoich oględzin, pozwolili mi iść pierw­szemu.Przyjaciele — pomyślałem kpiąco.Dla pewności, zanim zapaliłem światło, sprawdziłem, czy okno jest dokładnie zasłonięte.— Róbcie swoje — powiedziałem — a ja tu powęszę.Pokój nie jest duży, więc Tropiciel i Pies Zabójca Ropuch zostali w progu.Zanim rozpocząłem poważne poszukiwania, przejrzałem tytuły książek.Mężczyzna miał szerokie zainteresowania lub kupował to, co było najtańsze.Nie znalazłem żadnych dokumentów, choć nic nie wskazy­wało na to, by ktoś już tu szperał.— Jednooki.Możesz powiedzieć, czy to miejsce było prze­szukiwane?— Prawdopodobnie nie.Dlaczego?— Dokumentów nie ma tutaj.— Zajrzałeś tam, gdzie trzymał sprzęt?— Wszędzie.— W kącie stała włócznia.Gdy tylko ją zobaczyłem, doznałem olśnienia.Jasne! Dopadłem do niej jak szaleniec.Odkręciłem grot i ze schowka w drzewcu wyleciała mapa, o której kilkakrotnie wspominano w opowieści.Roz­ciągnęliśmy ją na stole.Dreszcz przebiegł mi po plecach.Historia była prawdziwa.Ten schemat przedstawiał dzisiejszy świat.Pomimo ograniczonego zasobu słów TelleKurre i jeszcze mniejszej znajomości magicznych symboli, czułem zawartą w nim moc.Przynajmniej dla mnie emanował czymś, co sprawiało, że balansowałem na granicy niepokoju i prawdziwego strachu.Goblin i Jednooki nie odczuwali tego.Byli zbyt zaintrygo­wani.Obaj pochylili głowy, analizując drogę, którą Bomanz dotarł do Pani.— Trzydzieści siedem lat pracy — westchnąłem.— Co?— Zebranie tych informacji zabrało mu trzydzieści siedem lat.— Nagle coś zauważyłem.— Co to jest? — Na schemacie było coś, czego nie powinno tam być, o ile dobrze pamiętałem opowieść.— Ach, rozumiem.Nasz korespondent dopisał coś od siebie.Jednooki spojrzał na mnie, na schemat i znów na mnie.Potem wrócił do zanalizowania drogi zaznaczonej na mapie.— To musi być to — powiedział wreszcie.— Nic innego.— Co?— Wiem, co się stało.Tropiciel poruszył się niespokojnie.— No i?— Próbował tam wejść.To jest jedyna droga.A potem nie mógł wyjść.Rzeczywiście, w ostatnim liście napisał, że ma coś do zro­bienia i że jest to bardzo ryzykowne.Czyżby Jednooki miał rację?Odważny człowiek.Żadnych dokumentów.Chyba, że były ukryte lepiej, niż przypuszczałem.Zawsze mogłem zlecić poszukiwania Goblinowi i Jednookiemu.Kazałem im zrolować mapę i włożyć z powrotem do schowka we włóczni.— Czekam na propozycje — powiedziałem, kiedy już się z tym uporali.— Odnośnie do czego? — zapiszczał Goblin.— Odnośnie do wydostania tego faceta z rąk Wiecznego Strażnika, a także odzyskania jego duszy, żebyśmy mogli zadać mu kilka pytań.Nie wyglądali na rozentuzjazmowanych.— Ktoś będzie musiał wejść tam i sprawdzić, co jest nie tak — powiedział Jednooki.— A potem wyprowadzić go.— Rozumiem.— Aż za dobrze rozumiałem.Żeby tego dokonać, najpierw musieliśmy położyć łapy na jego żywym ciele.— Przeszukajcie dom.Zobaczymy, co jeszcze znaj­dziecie.Zajęło im to pół godziny, co wystarczyło, bym stał się nerwowym wrakiem.— Za długo, za długo — powtarzałem w kółko, a oni ignorowali mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript