[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Awanse na wyższe stopnie przewidywano poPodczas negocjacji z Brytyjczykami na początku 1940 roku generał Sikorskiukończeniu szkolenia i przydziale do jednostek.Wreszcie Polacy mieli dowodzićzażądał, żeby polscy żołnierze, lotnicy i marynarze służyli w niezależnychwspólnie ze swymi brytyjskimi odpowiednikami.oddziałach pod polskim dowództwem.Niemożliwe - odparli Brytyjczycy.W trakcie przeciągających się negocjacji nad wymienionymi warunkamiW Whitehallu zdecydowano, że po wcieleniu do brytyjskiej armii Polacy podstało się jasne, że w RAF-ie nie mają zielonego pojęcia, co zrobić z setkamilegać będą brytyjskim dowódcom i regulaminowi Królewskich Sił Zbrojnych*.młodych lotników napływających do Eastchurch.Pod koniec lutego było ichPowstały w Ministerstwie Lotnictwa plan wykorzystania polskich lotnikówtam dwa tysiące. Przyszłość tych Polaków rysuje się bardzo mgliście" - napisałbył jeszcze bardziej upokarzający.Przewidywał, że Polacy nie wejdą w składw raporcie z dwudziestego dziewiątego lutego 1940 roku urzędnik MinisterstwaKrólewskich Sił Powietrznych, których trzon stanowili absolwenci akademiiLotnictwa.Wprawdzie Brytyjczycy okazali się znacznie uprzejmiejsi dla gości niżlotniczej w Cranwell.Zamiast tego mieli trafić do utworzonej przed wojnąich sąsiedzi zza Kanału, a warunki mieszkalne w Eastchurch o niebo lepsze niżcywilnej lotniczej Rezerwy Ochotniczej, której zadaniem było stworzenie wrazzakwaterowanie w obskurnych koszarach we Francji, ale Polacy dopatrzyli sięze Służbą Pomocniczą RAF-u drugiej linii obrony.u nich tej samej obojętności co u Francuzów, tej samej niechęci do pozwoleniaRóżnica pomiędzy Służbą Pomocniczą a Rezerwą Ochotniczą zasadzała się naim na latanie - a przecież to potrafili najlepiej.Dni w Eastchurch wypełniałypochodzeniu.W skład dywizjonów pomocniczych wchodzili przede wszystkimgłównie lekcje angielskiego, musztra na placu apelowym i intensywna naukadobrze urodzeni młodzi mężczyzni, absolwenci elitarnych angielskich szkółregulaminów RAF-u.Nawet gdy niektórzy dostali wreszcie przydział na szkolenieprywatnych, dla których latanie było weekendową rozrywką dżentelmena.do pobliskich baz lotniczych, to widoki na walkę pozostały teoretyczne.Wielu było stać na własne samoloty.Nie brakowało wśród nich arystokratów. Bardzo mnie niepokoi sytuacja kontyngentu Polskich Sił PowietrznychPiloci należący do Rezerwy Ochotniczej też byli przed wojną lotnikami odw Anglii - napisał do Ministerstwa Lotnictwa oficer wywiadu RAF-u, podświęta, ale jako biznesmeni w pierwszym lub drugim pokoleniu, sklepikarze,pułkownik Cyril Porri, pod koniec maja, kiedy bitwa o Francję osiągnęłaurzędnicy bankowi i tym podobni stali na niższym szczeblu brytyjskiej drabinyapogeum.- Nie zanosi się na to, żeby w kilku najbliższych miesiącach możnaspołecznej, po której bardzo trudno było się wspinać.Powiadano, że pilotbyło użyć Polaków w działaniach bojowych aliantów, choć są w dyspozycji odRAF-u to oficer starający się być dżentelmenem, pilot Służby Pomocniczejgrudnia zeszłego roku.Trudno się oprzeć wrażeniu, że w obecnej kryzysowejto dżentelmen starający się być oficerem, a lotnik z Rezerwy Ochotniczej tosytuacji wzrośnie zniecierpliwienie i niezadowolenie wśród takiej masy żołnieparweniusz starający się być jednym i drugim.Bardzo drażliwych na punkcierzy, którzy przybyli tu, żeby wspomóc wojska sojusznicze".Porri nie doceniał rozmiarów tych nastrojów.Doprowadzeni do szału* Brytyjczycy poinformowali Sikorskiego, że po zakończeniu wojny Polskę obciąży siękosztami utrzymania jej wojsk w Wielkiej Brytanii.bezczynnością i rosnącą obawą o los bliskich w kraju, Polacy buntowali się106 107SPRAWA HONORU.Kiedy zaczniemy latać?przeciw brytyjskiej tępocie", utrwalając tym samym opinię Anglików, że są obronności kraju.A ponadto był przekonany, że bynajmniej niekwapiąca siębandą niezdyscyplinowanych zawadiaków.Polscy lotnicy bez przerwy narzekali do walki Francja jest skazana na porażkę i że angielskich pilotów poświęca sięi sprzeczali się z przydzielonymi im dowódcami brytyjskimi.Tych, którzy już na darmo.Tego zaś nie mógł znieść, gdyż pod maską powagi generała kryła siębyli w boju, przymusowe szkolenie lotnicze irytowało i nudziło.Dla rozrywki głęboka ojcowska troska o młodych lotników, których czule nazywał moimiprzelatywali czasem kosiakiem" nad lotniskiem, robili niebezpieczne akrobacjemyśliwcami".nad zielonymi angielskimi polami i na wszelkie inne sposoby doprowadzaliNiedoświadczeni w walce, trzymający się sztywno wyuczonych procedurdo pasji brytyjskich przełożonych. Jesteście tu po to, żeby szkolić się domłodzi angielscy piloci, którzy polecieli do Francji, nie mieli pojęcia, w co sięwalki z Niemcami według naszych metod, a nie po to, żeby się wygłupiaćpakują.Podobnie zresztą jak ich dowódcy. Z punktu widzenia Królewskichi kłócić - obwieścił na tablicy swym niesubordynowanym polskim podkoSił Powietrznych bitwa o Francję była kompletnym chaosem - ocenił tę batalięmendnym zirytowany dowódca jednej z baz.- Jeżeli sami nie wezmiecie siębrytyjski pilot.- Wywiad nie istniał.Szwankowała łączność.Wszystko wygląw karby dyscypliny, to nic z was nie będzie".dało na robione adhoc".W ciągu zaledwie trzech tygodni walk nad Holandią,Zachowanie lotników zaalarmowało nawet polskich dowódców
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|