[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Tak, to chyba było właściwe wytłumaczenie.Związek z Johnem był wprawdzie użyteczny głównie dla niej, ale Maja na chwilę odsunęła od siebie tę myśl i skoncentrowała się na korzyściach płynących z niego dla całej ekspedycji.Tak, to było klasyczne posunięcie polityczne, zgodne z zasadą funkcjonującą na feudalnych dworach, ale z drugiej strony kojarzyło jej się też ze starożytnymi komediami o wiośnie i duchowym odrodzeniu.Odnosiła bowiem wrażenie, że zaangażowała się w związek z Johnem również pod wpływem jakiejś presji znacznie potężniejszej niż jej własne pragnienia, jakby uległa tajemniczej sile.A może tę siłę stanowił Mars? Jakiekolwiek było jej prawdziwe źródło, uczucie to pod każdym względem okazało się niezwykle przyjemne.Pozostawała jednak jeszcze jedna sprawa: powinna mieć również wpływ na Arkadego, Franka czy Hiroko.Cóż, z powodzeniem udawało jej się unikać myślenia o tym.To był jeden z talentów Mai.Na ścianach rozkwitły żółte, czerwone i pomarańczowe kwiaty.Mars był teraz wielkości Księżyca na ziemskim niebie.Nadchodził wielki finał, który miał uwieńczyć wszystkie ich dotychczasowe wysiłki: jeszcze tylko tydzień i będą na miejscu.W powietrzu nadal wisiało napięcie spowodowane nie rozwiązanym problemem przydziału zadań po wylądowaniu, a współpraca z Frankiem była obecnie dla Mai trudniejsza niż kiedykolwiek dotąd.Nie miała na to żadnych dowodów, ale była niemal pewna, że Frankowi bardzo się nie podoba ich nieumiejętność kontrolowania sytuacji; podejrzewała również, że chociaż kłopoty spowodował przede wszystkim Arkady, Frank oskarża o taki stan rzeczy wyłącznie ją.Kilka razy opuściła spotkanie z nim i poszła do Johna, licząc na jakąś pomoc z jego strony.Jednak John nie włączał się do dyskusji i popierał wszystko, co zaproponował Frank.Jego rady udzielane Mai prywatnie były trafne i błyskotliwe, ale problem polegał na tym, że John lubił Arkadego, a nie znosił Phyllis, wobec czego zwykle jej zalecał, aby popierała Arkadego, najwyraźniej zupełnie nieświadom sposobu, w jaki tamten podważał jej autorytet u pozostałych Rosjan.Nigdy mu o tym nie wspomniała, bo chociaż byli kochankami, nadal istniały tematy, o których nie chciała rozmawiać ani z nim, ani z nikim innym.Jednakże pewnej nocy w jego pokoju, leżąc bezsennie w ciemnościach i gryząc się nagromadzonymi kłopotami, nie wytrzymała i spytała:- Czy sądzisz, że na statku można by ukryć pasażera na gapę?- Hmm, naprawdę nie wiem - odparł John zaskoczony.- Dlaczego pytasz?Z wysiłkiem przełknęła ślinę i opowiedziała mu o twarzy za butlą z glonami.Usiadł na łóżku, zapalił lampkę i wpatrzył się w nią badawczo.- Jesteś pewna, że to nie był.- To nie był nikt z nas.Potarł w zamyśleniu brodę.- Cóż.przypuszczam, że gdyby pomagał mu ktoś z załogi.- Hiroko - podsunęła Maja.- To znaczy, nie mam żadnych podstaw, by ją podejrzewać, ale chodzi o farmę i możliwości, jakie daje.Farma rozwiązałaby mu problem jedzenia i zapewniła wiele kryjówek.No i mógłby tam przeczekać burzę radiacyjną w schronach dla zwierząt.- Ależ one przyjęły wiele remów!- Mógł skorzystać z ich zbiornika na wodę.Nietrudno zorganizować maleńki, jednoosobowy schronik.John wciąż nie był przekonany.- Dziewięć miesięcy w ukryciu!- To jest wielki statek.Można tego dokonać, prawda?- No.sądzę, że chyba można.Tak, można.Tylko po co?Maja wzruszyła ramionami.- Nie mam pojęcia.Może to ktoś, kto chciał lecieć, a nie przebrnął przez selekcję.Ktoś, kto miał na statku przyjaciela albo przyjaciół.- Zaraz, zaraz! Przecież wielu z nas miało przyjaciół, którzy chcieli polecieć.To nie znaczy, że od razu.- Wiem, wiem.Rozmawiali o tym przez godzinę, rozważając potencjalne przyczyny, metody, za pomocą których można by przemycić kogoś na pokład, miejsca kryjówek na statku i tak dalej, i tak dalej, l nagle Maja uświadomiła sobie, że czuje się znacznie lepiej, że jest naprawdę w cudownym nastroju.John jej uwierzył! Nie pomyślał, że zwariowała! Poczuła ogromną ulgę i ze szczęścia zarzuciła mu ramiona na szyję.- Jak to wspaniale móc z tobą o tym porozmawiać! Uśmiechnął się promiennie.- Jesteśmy przyjaciółmi, Maju.Trzeba mi było o tym powiedzieć wcześniej.- Tak, masz rację.Baniaczek był wymarzonym miejscem do obserwacji końcowego etapu lotu, ale zaczęło się już hamowanie aerodynamiczne i kopuła znalazła się za obecnie rozwiniętą osłoną antytermiczną.Wybór hamowania aerodynamicznego uwolnił ich od konieczności zabrania ze sobą ogromnej ilości paliwa, która była niezbędna do hamowania za pomocą silników, tyle że operacja ta wymagała niezwykłej precyzji i w dodatku była bardzo niebezpieczna.W trakcie wchodzenia na orbitę Marsa nie mogli dryfować więcej niż milisekundę łuku, więc na wiele dni przedtem zespół nawigacyjny zaczął łagodnie korygować ich kurs przez odpalanie prawie co godzinę małych rakiet bocznych, rozpoczynając tym samym ostatnią fazę podróży.Potem, kiedy znaleźli się bliżej, wyłączyli system wirowania statku.Powrót do nieważkości był nawet w torusach szokiem.Nagle bowiem dotarło do Mai, że nie jest to po prostu kolejna symulacja.Przelatywała przez falujące powietrze korytarzy, widząc wszystko z jakiejś dziwnej, nowej perspektywy i nagle zrozumiała, że to wszystko dzieje się naprawdę.Spała nieregularnie, wykorzystując na sen każdą wolną chwilę, czasem była to godzina, innym razem trzy.Zawsze kiedy wpływała do śpiwora, przeżywała chwilę dezorientacji i zdawało jej się, że znowu znalazła się na Nowym Mirze.Natychmiast przypominała sobie jednak, gdzie jest, i wtedy adrenalina zupełnie wybijała ją ze snu.Wstawała więc i snuła się po korytarzach torusa, odpychając się od boazerii w barwach kasztana, złota i brązu.Na mostku sprawdzała aktualny kurs z Mary, Raulem, Mariną czy kimś innym, kto akurat był na dyżurze.Wszystko szło zgodnie z planem.Zbliżali się do Marsa tak szybko, że wydawało im się, iż niemal zauważają, jak Czerwona Planeta rośnie na ekranach.Musieli ją ominąć o trzydzieści kilometrów, czyli około jedną dziesięciomilionową część odległości, którą przebyli.“Żaden problem”, powiedziała kiedyś Mary, rzucając szybkie spojrzenie na Arkadego.Do tej pory trwali jeszcze w locie mantry i na szczęście żaden z szalonych problemów ich trenera nie wystąpił.Członkowie załogi nie związani z nawigacją zajmowali się zewnętrznym zabezpieczaniem statku, przygotowując go na zderzenie z atmosferą, które na pewno przyniesie im przeciążenie rzędu co najmniej 2,5 g.Niektórzy z podróżników wyszli na zewnątrz w skafandrach typu EVA, aby rozwinąć dodatkowe osłony termiczne i dokonać drobnych napraw.Było tak wiele do zrobienia, a dni wydawały się męcząco długie.Epokowe wydarzenie miało nastąpić w środku nocy, więc tego wieczoru pozostawili zapalone wszystkie światła i nikt nie kładł się spać.Wszyscy trwali w pogotowiu - niektórzy na dyżurze, większość bezczynnie wyczekując.Maja siedziała w fotelu na mostku, obserwowała ekrany i monitory.Przyszło jej do głowy, że to wszystko wygląda prawie tak samo jak symulacja na Bajkonurze.Czyżby naprawdę wchodzili na orbitę wokół Marsa?!To nie była symulacja.Ares uderzył w najwyższą warstwę rzadkiej atmosfery Marsa z prędkością czterdziestu tysięcy kilometrów na godzinę i natychmiast ogarnęły go gwałtowne wibracje
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|