[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Znów leżała długą chwilę w bezruchu i zdawało się, że na powrót jej umysłogarną ciemności.Jednak to byłaby ucieczka zaledwie na chwilę, a ona chciałauciec raz na zawsze.Wypluła zatyczkę i przetoczyła się na bok, choć jej ciało wyło z udręki.Opróż-niła flaszeczkę do dna, wlewając zawartość do ust.Poczuła pieczenie w wyschnię-tym gardle ogień w żołądku, w którym płyn zaległ jak płynny ołów wyżerającywe wnętrznościach dziurę na wylot.Płakała, w jej świadomości istniał jedynie ból.Miała wrażenie, że trwa to całąwieczność.W końcu pojawiło się odrętwienie, rozchodzące się coraz dalej i dalejod ognia, i wkrótce nie czuła już nic.Jej mózg zawisł jakby w ciemnych i ciepłychwodach.Wtedy przyszło jej do głowy kilka myśli.Elspeth.Miała nadzieję, że dziew-czyna naprawdę jej przebaczyła, i że następny osobisty herold królowej będzie jąkochał tak bardzo jak ona.I Dirk.Może szczęśliwie się złożyło, iż on nie dowiesię, jak bardzo go kochała oszczędzi mu to wiele cierpień.Cieszyło ją jedno:że przed wyjazdem pogodził się z Krisem, który i tak będzie cierpiał katusze, gdydowie się o śmierci przyjaciela.157O, gdyby mogła wszystkich przestrzec, gdyby była pewna w sprawie Orthalle-na on tam wciąż był, wróg, którego nikt nie podejrzewa, zaczajony, aż ponow-nie zajdą sprzyjające okoliczności.I Ancar.władca magów, wódz całej armiizabójców.O, gdyby mogła w jakiś sposób ostrzec swoich.Dopóki była w stanie zebrać choć odrobinę sił, dopóki nie zawodziła jej wo-la, starała się wysłać myślwezwanie, lecz za każdym razem jej próby obracaławniwecz bariera wzniesiona przez maga.Nadeszła chwila, kiedy odrętwiała nawet jej wola, i jedyne, co Talia mogłarobić, to pogrążyć się w niebycie.Było to dziwne.Bardowie uporczywie utrzymywali, że na łożu śmierci uzy-skuje się odpowiedzi na wszelkie pytania, tymczasem ona nie otrzymała ani jed-nej, a pytania wręcz sypały się na jej głowę.Pytania bez odpowiedzi.Nie uporząd-kowane sprawy upominały się o siebie.Dlaczego nie było żadnych odpowiedzi?Przecież można by przynajmniej dowiedzieć się, dlaczego trzeba umierać.Może to nie miało znaczenia.Kris powiedział coś o jasności.Wszystkie opowieści wspominają, że Przy-stanie promienieją jasnością.Tymczasem tu panuje mrok, szczelnie otulającawszystko ciemność ani śladu jasności.I ogromna samotność! Ucieszyłaby się z czegokolwiek, nawet snów wywoła-nych gorączką.Lecz może tak właśnie musiało być.W takich ciemnościach ów przeklęty magnie może jej odnalezć i sprowadzić z powrotem.Jeśli ucieknie mu dostateczniedaleko, szukając jej, być może zbłądzi i jej nie odnajdzie.Warto było podjąć wy-siłek, zwłaszcza że ciepła, odrętwiająca ciemność dałaby ukojenie, jeśliby tylkoudało się jej zignorować samotność.Być może gdzieś, gdzie mag nie miał dostępu, odnajdzie Przystań.i tamwłaśnie zaświeci dla niej światło.Pozwoliła, by ciemność wessała ją głębiej, zamknęła się za nią, a wtedy za-częły usychać w niej nawet myśli i opadać jak zwiędłe liście.Gdy uciekła bardzo daleko w mrok, żyło w niej już tylko zdziwienie, że wciążżadne światło nie zalśni, nawet na samym końcu ciemności.DZIEWITYKiedy w końcu Selenay i jej orszak wyruszyli w drogę, Dirk przyłączył się dogwardii honorowej wbrew woli gwałtownie sprzeciwiających się temu uzdrowi-cieli i przyjaciół, którzy obawiali się, że nie wyzdrowiał jeszcze na tyle, by znieśćtrudy wyprawy.Zbił wszelkie argumenty twierdząc, że jest potrzebny.I to była prawda.W ko-legium zawieszono naukę i wszyscy nauczyciele, z wyjątkiem unieruchomionychchorobą lub podeszłym wiekiem, zamienili się w gwardzistów strzegących królo-wej.Spierał się, że jest o wiele zdrowszy, niż na to wygląda co było nieprawdą oraz że może wypoczywać w trakcie powolnego marszu w wozie, podczas gdypobyt w izbie u uzdrowicieli irytowałby go tylko co prawdą było, ale tylkoczęściowo.Oburzeni uzdrowiciele rwali sobie włosy z głowy, gdy Selenay w koń-cu pogodziła się z jego obecnością w orszaku.Oświadczyli, że jest najbardziejszalonym i niesfornym chorym, jakiego kiedykolwiek przyszło im leczyć.odczasów Keren.Dirk nie dał się zwieść.Wiedział, że Teren ze Skifem nie spuszczają z niegoczujnych oczu, nie ufając ani odrobinę pozorom zdrowia.Nie dbał o to wcale.Warto było zapłacić każdą cenę, pogodzić się nawet z tym, że przyjaciele będąmu wciąż deptać po piętach, byle nie zostać z tyłu.Dirk nie pomylił się co do tego, że droga będzie przemierzana powoli, a po-dróż okaże się przyjemną wycieczką, podczas której jedynym wydarzeniem miałobyć spotkanie z Talią lub Krisem na granicy.Formując gwardię u boku królo-wej, heroldowie kierowali się tradycją.Nie podejrzewał by ich władczyni miałozagrozić jakieś niebezpieczeństwo.Alessandar był zaufanym sprzymierzeńcem,przyjacielem Valdemaru, zatem królowej i Elspeth nie mogło grozić na ziemiachHardornu większe niebezpieczeństwo niż we własnej stolicy.Dirk wykoncypowałwięc sobie, że w orszaku będzie tak bezpieczny jak we własnym łożu.Były i inne powody, dla których Dirk chciał wyruszyć z ekipą, lecz nie miałochoty nikomu ich wyjawiać.Podczas przymusowej bezczynności został sam nasam ze swymi myślami i zaczął podejrzewać, że popełnił okropny błąd w oce-nie związku Talii i Krisa.Co prawda Kris nie usunął się w cień, jednak nie spę-dzał zbyt dużo czasu w jej towarzystwie.Jego przyjaciel przeżył nawet przelotny159flircik z Nessą, lecz potem znów zaczął wieść żywot na poły mnisi.A Talia wcalenie starała się go odszukać.Tego był pewny, bo dość uważnie śledził ich kro-ki.Sięgając pamięcią wstecz, doszedł do wniosku, że Kris co rusz wyrażającyswój zachwyt osobistym heroldem królowej, nie przypominał pełnego uniesieńkochanka, lecz raczej handlarza koni zachęcającego niezbyt skwapliwego kupca!Zaś Talia szukała towarzystwa jedynej osoby, która starała się przed nią uciec,a był nią nie kto inny, tylko on sam
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|