[ Pobierz całość w formacie PDF ] .– Dobrej zabawy – woła za nami Nick.Podwóchminutachwchodzimydoogromnego pokoju.Przy ścianie stoi łoże jak dlakróla.– To twój pokój? – pytam.Madison kręci przecząco głową.– To sypialnia rodziców, ale ich nigdy nie ma w domu.Teraz są w Phoenix.Wyczuwam w jej głosie szczyptę goryczy ijestem pewien, że obściskuje się w ich łóżku,żeby się odegrać.Mam jej powiedzieć, że wolę to robić napodłodze niż w łóżku jej rodziców?– Chodźmy do twojego pokoju – mówię.Kręci głową i ciągnie mnie w stronę łóżka.– Co Ram ci o mnie mówił? – pyta.– Ciężko mi się teraz myśli.Jestem takinapalony jak ty.– Spróbuj sobie przypomnieć.Wspominał, żezerwaliśmy? Bo jeśli tak, to nie była tylko moja wina.No bo wcale nie wiedziałam tego, co onwie, i nie wiedziałam, co robię.A gdybym nawetwiedziała, to nie dlatego, że wiedziałam, co on wie.Wcale tak nie było, że jego matka by się dowiedziała i kazała wszystkich wsadzić doaresztu.Głowa mnie boli od tej paplaniny.– Okej – mówię.Kompletnie nie wiem, o co jejchodzi, ale „okej” pasuje do wszystkiego.Mamnadzieję.– Naprawdę? – mówi z uśmiechem.Co? Nie mam pieprzonego pojęcia, o czymgadam.Ani o czym ona gada.Ściska mnie mocno, a jej chichis przywierają do mojej piersi.Są takie zduszone, że mogę tylkomieć nadzieję, że nie wybuchną.Wyobrażam sobie wybuchające chichis iodpływam.Moje myśli wędrują do Kiary.Ciekawe, co chowa pod tymi ogromnymi koszulkami.Przychodzi mi do głowy że to, coKiara ukrywa, jest bardziej seksowne niż walory,które Madison dzień w dzień wystawia nawierzch.Zaciskam mocno oczy.Co ja sobie myślę?Kiara nie jest seksowna.Wkurzająca, i tyle.Stawia mi gorsze wyzwania niż własna rodzina.– Mówiłem ci, co Kiara zrobiła z moją szafką?– pytam.Popycha mnie na łóżko.– Mam gdzieś Kiarę.Nie gadaj o innejdziewczynie, jak jesteś tu ze mną.– Ma rację.Muszę przestać gadać o Kiarze.Lubię, jak coś miłatwo przychodzi, a Kiara nie należy do takich dziewczyn.Tylko Madison.Po chwili leżymy napaleni na łóżku jejrodziców.Madison siedzi na mnie okrakiem,czuję jej włosy na twarzy.Zdaje mi się, że mamje nawet w ustach, kiedy się całujemy, ale jej tochyba nie przeszkadza.Mnie tak.Wygina się do tyłu.– Chcesz to zrobić? – mamrocze niewyraźnie.Pewnie, że chcę.Ale kiedy patrzę w bok,natrafiam wzrokiem na zdjęcie jej rodziców.Uśmiechają się do mnie z nocnego stolika.Inagle do mnie dociera.Przyczepiła się do mnie tylko z jednego powodu – nie dla mnie samego,ale dlatego że jestem naćpanym draniem, czyliprzeciwieństwem chłopaka, z którym chcielibyją widzieć rodzice.Ale powiedzieć sobie, że jest się draniem, azachowywać się jak drań to dwie różne rzeczy.– Muszę spadać – mówię do niej.– Poczekaj.No nie.Źle się czuję.Zaraz sięporzygam.Wstaje i biegnie do łazienki.Sekundę późniejw pokoju słychać odgłosy odkrztuszania irzygania.Pukam do drzwi.– Pomóc ci?– Nie.– Otwórz drzwi, Madison.– Nie.Idź po Lacey.Spełniam jej polecenie.Po chwili do pokojuwpada Lacey z bandą innych dziewczyn.Stoję wdrzwiach i dziwię się, że traktują Madison, jakbybyła naprawdę chora, a przecież rzyga od piwa idragów.Stoję tak dwadzieścia minut, ale nikt niezwraca na mnie uwagi.Jestem pewien, żedziewczyny zadbają o wszystkie potrzebyMadison, i czuję, że mam dość tej imprezy.Na dworze wyjmuję z kieszeni kluczykiBrittany na łańcuszku z różowych serduszek.Odpalam silnik i ruszam, ale kiedy podnoszęgłowę, linie rozmazują się na drodze.Nie damrady.Jestem zbyt naćpany i zbyt pijany, awłaściwie jedno i drugie.Cholera.Mam dwie opcje.Wrócić do domuMadison i gdzieś się uwalić albo spać wsamochodzie.Prosty wybór
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|