[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Mają lampę kiej u dobrodzieja albo i we dworze jakim-Bo to nie bogacze?.Grontu to ma więcej od Boryny i na procenta pieniądze daje, i na mieleniu to nieokpiwa, co: - ciągnął Szymek.- %7łyją kiej dziedzice.Takim to dobrze.Po pokoju chodzą.na kanapach się wylegują.w cieplesiedzą.słodko jadają, a ludzie na nich robią.- myślała, ale bez zazdrości, nie słuchając Szymka,któren o ile mrukliwy był o tyle kiej się rozgadał, to już bez nijakiego końca.Dowlekli się wreszcie do chałupy.W izbie widno było i ciepło, ogień buzował się wesoło na trzonie; Jędrzych obierał ziemniaki, a staranastawiała kolację.Jakiś stary, siwy człowiek grzał się przy kominie.- Skończyliście, Jaguś?A ino, telo że ta zdziebko, może ze trzy płachty, ostało na zagonie.Poszła do komory się przebrać i wkrótce już się zwijała po izbie i narządzała jedzenie pilnie poglądając iciekawie na starego, któren siedział w głębokim milczeniu, patrzał w ogień, przebierał ziarna różańca iporuszał ustami.A gdy siadali do kolacji, stara położyła łyżkę dla niego i zapraszała.- Ostajcie z Bogiem.zajrzę tu jeszcze, bo może i w Lipcach ostanę na dłużej.Uklęknął na środku izby, pochylił się przed obrazami, przeżegnał i wyszedł.- Kto to? - zapytała Jagna zdziwiona.- Wędrownik ci to święty, od grobu Jezusowego idzie.Dawno go znam, już tu nieraz bywał i przynosiłświętości różne.Jakoś ze trzy roki temu.Nie skończyła, bo wszedł Jambroży, pochwalił Boga i usiadł przed kominem.- Ziąb taki i plucha, że aże mi moja drewniana noga skostniała- Wam też po nocy i takim błocku łazić.nie siedzielibyście to w chałupie i pacierze seprzepowiadali.mruczała Dominikowa.- Cniło mi się samemu, tom do dzieuch wyszedł i do ciebie, Jaguś, pierwszej wstąpiłem.- Kostucha waszej dziewusze na imię.- Z młodszymi hula, a o mnie całkiem zabaczyła!.- Ale?.- zagadnęła Dominikowa pytająco.- Prawdę mówię.Dobrodziej był z Panem Jezusem u Bartka za wodą.- Cie.na jarmarku widziałam go zdrowym.- Zięciaszek ci go tak sprał kołkiem, że aż mu wątpia odbił.- O cóż, kiedy?.- A o cóż ba, jak nie o gront.Wadzili się już z pół roku, aż się i dzisiaj w połednie porachowali.- %7łe to kary boskiej nie ma na tych zabijaków- ozwała się Jagna.- Przyjdzie, nie bój się, Jagno, przyjdzie - rzekła twardo stara wznosząc oczy na obrazy święte.- A kto już pomarł, nie wstanie - szepnął Jambroży cicho.- Siadajcie do miski, zjecie, co jest.- Nie od tegom, nie.Miseczce jednej, bele dużej, poradzę jeszcze - podkpiwał.- Wam to ino przekpiwania w głowie i zabawa.- Tyla i mojego, tyla, na cóż mi turbacje, hę?Obsiedli ławkę, na której stały miski, i jedli wolno i w milczeniu.Jędrzych pilnował, żeby dokładać idolewać, tylko Jambroży raz po raz powiadał jakie słowo ucieszne i sam się śmiał najbardziej, bochłopaki, chociaż rade były się pośmiać, bali się srogiego wzroku matki.- Dobrodziej w domu? - zagadnęła pod koniec.- A gdzie by na takie błoto? Tak %7łyd w książkach siedzi.- Mądry ci on, mądry.- I dobry, że nie znalezć lepszego.- dodała Jagna.- Juści.pewnie.na brzuch se nie pluje ani drugiemu na brodę, a co mu kto da, wezmie.- Nie pletlibyście bele czego.Powstali od kolacji.Jagna ze starą siadły do kądzieli przed kominem, a synowie jak zwykle zajęli sięsprzątaniem, myciem naczyń i obrządkiem.Tak już zawżdy u Dominikowej było, że synów swoichdzierżyła żelazną ręką i rychtowała ich na dziewki, żeby ino Jagusia rączków se nie pomazałaJambroży zapalił fajkę ,pykał w komin, to poprawiał głownie i dorzucał gałęzi i raz w raz spoglądał nakobiety, ważył cosik w głowie i układał.- Były pono u was swaty?- Abo to jedne.- Nie dziwota, Jagna kiej malowana.Dobrodziej powiedział, że i w mieście nie spotkać piękniejszej:Jagna poczerwieniała z ucieszności.- Tak powiedział! Niech mu Bóg da zdrowie! Dawno się już zbierałam zanieść na wotywę, dawno, alejutro zaraz zaniesę.- Przysłałby tu jeszcze ktoś z wódką, ino się boją zdziebko.- zaczął po cichu.- Parobek?.- zapytała stara nawijając na furkoczące po podłodze wrzeciono.- Gospodarz na całą wieś, rodowy.ale wdowiec.- Dziecków cudzych kolebała nie będę.- Odchowane, nie bój się, Jaguś, odchowane.Co jej tam po starym.ma jeszcze lata.poczeka się i na młodego, jak się jej uda jaki.- Takiego nie braknie, a bo to młodych brak? Jak świece chłopaki, papierosy palą, w karczmie tańcują,gorzałkę piją i ino patrzą za dzieuchami, która jakie morgi ma i trochę gotowego grosza, żeby balowaćbyło za co
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|