[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Gdyby któreś z nich miało prawdziwe kłopoty, nie musieliby ich dopiero wymyślać ani wieszać takich zdjęć na ścianach.- Naprawdę tak myślisz, Ellie, że życie jest gówniane?- Jasne!- A dlaczego?- Bo.bo na świecie pełno jest seksistów, rasistów i przemocy.Marcus wiedział, że to prawda - dostatecznie często słyszał to od mamy i taty - ale jakoś nie był przekonany, że to prawdziwa przyczyna złości Ellie.- I to samo myślał Kurt Cobain?- Nie wiem.Pewnie tak.- Ale na pewno nie wiesz, że myślał tak samo jak ty?- Jak go słucham, to jestem pewna.- I też chciałabyś się zastrzelić?- Jasne.A przynajmniej czasami.Marcus przyjrzał się jej uważnie.- To nieprawda, Ellie.- Skąd wiesz?- Bo wiem, jak czuje się moja mama, a z tobą tak nie jest.Lubisz tak myśleć, ale to nieprawda.Masz za dużo radochy.- Ale czasami mam także przesrane.- Nie, to ja mam, poza tymi chwilami, które spędzam z tobą.Moja mama ma czasami okropnie.Ale ty.Nie, to nie tak.- Co ty tam wiesz.- Trochę wiem, a o tych sprawach szczególnie.I coś ci powiem, Ellie, wcale nie czujesz się tak jak moja mama czy Kurt Cobain.Nie powinnaś mówić, że chcesz się zabić, kiedy wcale nie chcesz, bo to nie w porządku.Ellie pokręciła głową i prychnęła tym swoim śmiechem oznaczającym: "Nikt mnie nie rozumie", którego Marcus nie słyszał od dnia, gdy zagadał do niej pod gabinetem pani Morrison.Wtedy miała rację: nie rozumiał jej, ale teraz było już inaczej.Milczeli przez kilka stacji.Marcus wyglądał przez okno i zastanawiał się, jak wytłumaczyć tacie obecność Ellie.Prawie nie zauważył, że pociąg staje w Royston, i zupełnie nie był przygotowany na to, że Ellie nagle wyskoczy na peron.Przez sekundę się zawahał, czując, że dzieje się coś bardzo niedobrego, a potem pognał za nią.- Co ty wyrabiasz?- Już nie chcę jechać do Cambridge.Nie znam twojego starego.- Nie znałaś i wcześniej, ale chciałaś jechać!- To było przedtem.Teraz wszystko się zmieniło.Poszedł za nią; nie spuści z niej oka.Wyszli z dworca, jakąś małą uliczką doszli do ulicy głównej.Minęli aptekę, sklep warzywny, Tesco i tak znaleźli się przed sklepem z płytami, w którego witrynie umieszczono kartonową sylwetkę Kurta Cobaina.- Popatrz! - powiedziała.- Te skurwysyny nawet teraz chcą na nim zrobić kasę!Zdjęła but i z całej siły cisnęła w szybę.Ta natychmiast pękła, a Marcus najpierw pomyślał, że szyby w Royston są słabsze niż w Londynie, a dopiero potem uzmysłowił sobie, co się dzieje.- Cholera, Ellie, co ty wyrabiasz!!!Ona natomiast, waląc butem jak młotkiem, wybiła dziurę odpowiednio wielką, aby nie kalecząc się, oswobodzić tekturowego Kurta Cobaina.- Wyszedł z pudła - powiedziała i siadła na krawężniku, obejmując makietę i dziwnie się uśmiechając.Marcus wpadł w panikę.W pierwszym odruchu rzucił się biegiem, chcąc uciekać bez chwili odpoczynku do Londynu, ale po kilku jardach zatrzymał się i zawrócił na drżących nogach.Zaczerpnął kilka głębszych oddechów i usiadł obok niej.- Dlaczego to zrobiłaś?- Nie wiem.Zrobiło mi się smutno, że tak tam musi stać.- Och, Ellie!Marcusa po raz kolejny nawiedziło uczucie, że Ellie wcale nie musiała robić tego, co robiła, i że specjalnie ściągała na siebie kłopoty.Nie chodziło o nic poważnego, a na świecie dostatecznie dużo było poważnych problemów, żeby jeszcze wymyślać nowe.Przedtem ulica była cicha i spokojna, ale brzęk szkła wyrwał Royston z odrętwienia; w ich kierunku biegło kilka osób.- Siedzieć tu i się nie ruszać! - polecił facet z długimi włosami i wyraźną opalenizną.Z pewnością pracuje u fryzjera albo w butiku, pomyślał Marcus.Kiedyś nic takiego nie przyszłoby mu do głowy, ale czas spędzony z Willem robił swoje.- Chyba nigdzie nam się nie spieszy, co Marcus? - powiedziała radosnym głosem Ellie.Siedząc w policyjnym wozie, Marcus przypomniał sobie dzień, gdy urwał się na wagary, i przyszłość, jaka mu wtedy zamajaczyła przed oczyma.Miał wtedy trochę racji; istotnie, zmieniło się całe jego życie i teraz niemal pewne stawało się, że zostanie włóczęgą albo narkomanem, bo w każdym razie przestępcą już został.A wszystko z powodu mamy! Gdyby nie poskarżyła się pani Morrison na kradzież butów, on nie obraziłby się na dyrektorkę za sugestię, że powinien schodzić z drogi swym prześladowcom.A wtedy nie urwałby się ze szkoły.a poza tym nie nawiązałby znajomości z Ellie.Ona także była winna.Ostatecznie to przecież ona walnęła butem w witrynę.Chodzi o to, że kiedy już raz złamało się reguły, to człowiek zaczynał obracać się pośród takich osób jak Ellie, a to oznaczało kłopoty, areszt i komisariat w Royston.A teraz nic już nie można było na to poradzić.Policjanci okazali się całkiem mili.Ellie wyjaśniła, że nie jest chuliganem ani narkomanką, że zgodnie z przysługującym jej, jak każdemu obywatelowi, prawem protestowała, a protestowała przeciw komercjalnemu wykorzystaniu śmierci Kurta Cobaina.Policjanci zaczęli się śmiać, co Marcusa natchnęło optymizmem, Ellie jednak rozzłościło
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|