[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Muszę was ukryć, zanim wróci Hymir - ostrzegała.- Jest dziki i nieuprzejmy dla gości.Nim ochłonie z gniewu, będziecie bezpieczni pod tym kotłem, tutaj.Z pewnością złość jego prędko minie, skoro się dowie, że jednym z gości jest jego wnuk, Tyr.Wkrótce dobiegło ich z oddali powolne i ciężkie stąpanie, więc Thor i Tyr wśliznęli się pod jeden z kotłów, stojący za kamiennym słupem koło schodów.Kiedy Hymir wchodził wielkimi krokami do domu, lodowe sople na jego brodzie podzwaniały uderzając o siebie.- Witaj, ojcze Hymirze! - zawołała matka Tyra.- Proszę, nie gniewaj się, ale mamy gości, którzy przebyli długą drogę, żeby nas odwiedzić i pożyczyć twój wielki kocioł do warzenia piwa.Jednym z nich jest mój syn, Tyr, którego dawno pragnąłeś widzieć, a wraz z nim, w spokoju ł przyjaźni, przyszedł jego brat przyrodni, przyjaciel ludzki, który się nazywa Thor.- Thor zabójca olbrzymów! - ryknął Hymir i zajrzał w ciemny kąt, gdzie kryli się dwaj A sowie.Rzucił tam tak ostre spojrzenie, że słup kamienny rozpękł się na dwoje, a znajdująca się pod nim belka spadła na ziemię i złamała się.Z półki nad nią stoczyło się osiem ogromnych kotłów, siedem z nich potłukło się w kawałki, a tylko jeden używany do warzenia piwa pozostał cały.Blask ognia oświetlił obu Asów, Hymir nieprzychylnym wzrokiem spoglądał na Thora, przez którego owdowiało tyle olbrzymek, a który teraz zjawił się w jego zamku.Ale minął już pierwszy poryw jego złości i olbrzym uznał, że mądrze postąpi, przyjaźnie witając Asów.Wybrał więc trzy woły, zabił je i piekl w ogniu, częstując tymczasem gości słodkim miodem i dobrym, w domu warzonym piwem.Zdziwił się jednak, gdy Thor zjadł sam dwa woły, a tylko jednego pozostawił dla reszty biesiadników.- Musimy przygotować na jutro obfitszą ucztę - mruknął.- Inaczej wszyscy z wyjątkiem Thora będziemy głodni.Nazajutrz wcześnie rano Hymir wstał i poszedł na brzeg morza, ciągnąc za sobą łódź.Miał zamiar złapać na śniadanie parę wielorybów obawiając się, że Asowie mogliby zjeść jeszcze więcej wołów.Na brzegu morza przyłączył się do niego Thor.- Pozwól mi wiosłować i płynąć z tobą - prosił.- Chciałbym zobaczyć, czy potrafię łowić potwory morskie.- Nie sądzę, żebyś mógł mi się przydać w czasie połowu - zauważył pogardliwie Hymir.- Twoja drobna postać przemawia przeciw tobie, a z pewnością zziębniesz, jeżeli będziemy na morzu tak długo, jak to mam we zwyczaju.- Rzeczywiście! - wrzasnął Thor.rozwścieczony zniewagą, - A ja myślę, że to raczej ty pierwszy poprosisz, żeby wracać.- No cóż, płyń, jeżeli musisz - warknął Hymir.- Ale sam znajdź sobie przynętę.- Nie sprawi mi to trudności - zawołał Thor i przeskoczywszy mur opasujący pastwisko schwytał największego i najdzikszego wołu, wielkie czarne zwierzę, zwane ryczącym pod niebiosa, i jednym ruchem dłoni ukręcił mu łeb.Olbrzym zmarszczył się na ten widok i mruknął coś do siebie powątpiewająco, gdyż przeraziła go siła Thora, choć nie chciał się do tego przyznać nawet przed sobą.Wsiedli więc do łodzi, Hymir odepchnął ją od brzegu, a Thor siadł przy rufie, chwycił parę wioseł i wiosłował tak silnie, że olbrzym coraz bardziej się niepokoił.Dotarli wkrótce do miejsca obfitującego w ryby, gdzie Hymir miał zwyczaj rzucać kotwicę i łowić płaszczki.- Zatrzymamy się tutaj - powiedział - bo najlepiej łowi się ryby w tej odległości od brzegu.- Nie - odpowiedział Thor, pracując wiosłami tak energicznie, że wygięły się jak witki.- Tutaj znajdziemy tylko nędzne małe rybki.Na głębokim morzu złowimy potwora.Hymir czuł się coraz bardziej nieswojo, aż w końcu zawołał:- Teraz już naprawdę musimy zawrócić, bo jesteśmy nad głębiami oceanu, gdzie przebywa wąż Midgardu.Kiedy Thor to usłyszał, uśmiechnął się posępnie i wciągnął wiosła do lodzi.Przygotował bardzo mocną linę i potężny hak, przyczepił na nim głowę wołu i opuścił ją na dno morza.Tymczasem Hymir ciągnął na linach jednocześnie dwa wieloryby, które potem rzucił na łódź przed siebie.- To już wystarczy! - zawołał.- A teraz wiosłujemy do brzegu, zanim nas tu spotka jakie straszne nieszczęście.Nie dokończył jeszcze tych słów, gdy wąż Midgardu kłapnął zębami rzucając się na głowę wołu i wbił sobie hak w szczęki.Kiedy zrozumiał, że go schwytano, począł się szarpać z taką siłą, że pięści Thora, trzymającego liny, uderzały o boki łodzi.-- Rycząc z gniewu Thor pochylił się do tyłu, by nie dać się pociągnąć wężowi, i tak bardzo się naprężył, aż stopy jego przebiły deski pokładu.Alepewnie, choć jednak wolno ciągnął swą potężną zdobycz.Cale morze wznosiło się i opadało z bulgotem, a dokoła liny wytworzył się wielki wir i wodny.Kiedy łeb Jormunganda wynurzył się na powierzchnię, Hymir począł krzyczeć ze strachu; bo tym, którzy choć raz widzieli węża Midgardu, nic już na świecie nie wyda się przerażające ani wstrętne.Gdy Thor ciągnął potwora do łodzi i gotował się, aby uderzyć go młotem, cala ziemia drżała, a straszliwe wycie Jormunganda odbijało się echem po zimnych wodach i niosło aż ku lodowatym obszarom północy.Hymir zbladł, potem zżółkł i kolana mu dygotały
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|