[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wcale nie musisz, dla ciebie i Baltazara zawsze będę Bartłomiejem Wawrzyńcem, ale na dworze i w akademii będą musieli nazywać mnie Bartłomiej Wawrzyniec de Gusmao, kto bowiem tak jak ja zamierza zostać doktorem prawa kanonicznego, musi mieć nazwisko stosowne do godności, Adam nie miał nazwiska, powiedział Baltazar, Bóg także go nie ma, odrzekł ksiądz, prawdę mówiąc, nie znamy jego imienia, a w raju nie było innego mężczyzny, od którego Adam musiałby się odróżniać, Ewa też była tylko Ewą, powiedziała Blimunda.I w dalszym ciągu Ewa nie jest niczym innym, jak tylko Ewą, myślę, że na świecie jest po prostu jedna kobieta o wielu obliczach, dlatego nie potrzebuje ona innych imion, ty na przykład jesteś Blimunda, po co ci jeszcze potrzebny Jezus, Jestem chrześcijanką, Nikt w to nie wątpi, rzekł ksiądz Bartłomiej i dodał, Rozumiesz, o co mi chodzi, jeśli ktoś mówi o sobie “de Jesus", to znaczy, że należy do Jezusa, i czy to oznacza wiarę, czy nazwisko, pozostaje pustym gadaniem, bądź po prostu Blimundą i używaj tylko tego imienia, kiedy cię o to zapytają.Ksiądz wrócił do swoich studiów, najpierw został bakałarzem, potem magistrem, a niebawem będzie doktorem, tymczasem Baltazar kuje żelazo i hartuje je w wodzie, Blimunda czyści skóry przynoszone z jatki, a ponadto razem tną witki i pracują przy kowadle, ona trzyma pręt obcęgami, on uderza młotem, muszą przy tym bardzo dobrze się rozumieć, by nie poszło na darmo ani jedno uderzenie, ona podaje rozżarzony pręt, on uderza celnie i ze stosowną siłą w odpowiednie miejsce, nie muszą nawet nic mówić.Tak przeszła zima, potem wiosna, parę razy ksiądz przyjeżdżał do Lizbony, zjawiał się na folwarku, chował w skrzyni bursztynowe kule, które nie wiedzieć gdzie zdobywał, pytał o ilość gęstych obłoków, oglądał ze wszystkich stron maszynę, która rosła i nabierała kształtu, była już większa od tej pierwszej, którą Baltazar rozebrał, dawał parę rad i przestróg, po czym wracał do Coimbry, do dekretaliów i dekretalistów, teraz nie jest już studentem i wykłada Iuirs ecclesiastici universi libri tre, Colectanea doctorum tam veteram quam recentiorum in ius pontificium universum, Reportorium iuris civilis et canonici et cetera, ale nigdzie tam nie jest napisane, Będziesz latał.Nadszedł czerwiec.Po Lizbonie krążą niepomyślne pogłoski na temat tegorocznej procesji Bożego Ciała, ma nie być figur olbrzymów ani syczącego węża, ani zionącego ogniem smoka, ani korridy jałówek, nie będzie także tańców na ulicach ani cymbałków, ani piszczałek, ani nawet króla Dawida tańczącego przed baldachimem, ludzie zadają sobie więc pytanie, co to będzie za procesja bez przebierańców z Arrudy i ogłuszającej wrzawy ich tamburynów, bez kobiet z Frielas tańczących chaconę, bez tańca z szablami, bez zabawy w zamki, bez muzyki organków i bębenków, bez satyrów igrających z nimfami, pod czym kryją się całkiem inne swawole, bez mauretańskich tancerek, bez łodzi świętego Piotra żeglującej na ramionach mężczyzn, toż to żadna procesja i żadna zabawa, bo co z tego, że nawet zostawią wóz ogrodników, skoro nie usłyszymy już syku węża, od którego, mówię ci, kumie, aż mnie ciarki przechodziły.Ludzie ciągną na plac Pałacowy, żeby zobaczyć przygotowania do uroczystości i można powiedzieć, że wcale nieźle to wygląda, ta cała kolumnada, sześćdziesiąt jeden kolumn i czternaście filarów co najmniej ośmiometrowej wysokości, cały zaś szpaler ma ponad sześćset metrów, samych tylko portyków jest cztery, a figury, medaliony, piramidy i inne ozdoby wprost trudno zliczyć.Ludziom nawet zaczyna się podobać ten nowy wystrój, bo przecież na tym nie koniec, wystarczy popatrzeć na ulice, całe zacienione oponami rozciągniętymi pomiędzy złoconymi i przybranymi jedwabiem masztami, co się zaś tyczy medalionów zwisających z rzeczonych opon, to na niektórych widniała otoczona promieniami hostia i herb patriarchy, na innych natomiast herby Senatu i Rady Miejskiej.A te okna, popatrz tylko na te okna, uwaga bardzo słuszna, gdyż istotnie cieszą oczy kotary i zasłony z karmazynowego adamaszku ze złotymi frędzlami, Nigdy czegoś podobnego nie widzieliśmy, lud już prawie zaczyna się godzić z tym wszystkim, pozbawili go wprawdzie jednej zabawy, ale dają inną, trudno właściwie stwierdzić, która z nich jest lepsza, może na jedno wychodzi, nie bez powodu złotnicy zapowiedzieli, że zajmą się oświetleniem ulic i chyba też nie bez powodu sto czterdzieści dziewięć kolumn ulicy Nowej obwieszono jedwabiami i adamaszkami, może w ten sposób wystawia się je na sprzedaż, dziś tak, a jutro już gorzej.Ludzie spacerują, dochodzą do końca ulicy i zawracają, ale nie próbują nawet końcami palców dotknąć przebogatych materii, tylko oczy nimi napawają, podobnie jak arrasami zdobiącymi sklepy pod arkadami, można by pomyśleć, że żyjemy w świecie pełnym zaufania, ale jednak przed wejściem do każdego sklepu stoi czarny niewolnik z kijem w jednej i szpadą w drugiej ręce, gotów obić grzbiet każdemu zuchwalcowi, a jeśli zuchwalstwo jest zbyt wielkie, to niebawem zjawią się też i pachołkowie miejscy, którzy wprawdzie nie noszą już przyłbic, szyszaków ni tarcz, ale kiedy sędzia grodzki rozkaże, Stać, do Limoeiro, nie ma innej rady, jak tylko usłuchać i stracić w ten sposób całą procesję, może właśnie dlatego niewiele jest kradzieży w Boże Ciało.Tym razem nie będzie też kradzieży woli, czyli gęstych obłoków.Księżyc jest w nowiu i Blimunda nie widzi więcej, niż wszyscy inni ludzie, bez względu na to, czy jest na czczo, czy nie, napełnia ją to spokojem i radością, niech sobie ludzka wola robi, co chce, zostaje w ciele czy też ulatuje, dziś mam odpoczynek, ale nagle poczuła niepokój pod wpływem myśli, która ją naszła i przejęła zgrozą, A jak wyglądałby gęsty obłok w Bożym Ciele, w jego cielesnej powłoce, powiedziała szeptem do Baltazara, a on równie cicho odrzekł, Na pewno jest taki, że tylko on sam jeden uniósłby passarole, Blimunda zaś dorzuciła, Kto wie, czy wszystko, co widzimy, nie jest gęstym obłokiem Boga.Tak sobie gawędzili bezręki i jasnowidząca, on dlatego że mu czegoś brak, ona zaś dlatego że ma coś w nadmiarze, należy więc wybaczyć im, że nie są na zwykłą miarę i rozmawiają o rzeczach transcendentnych podczas wieczornej przechadzki ulicami łączącymi Rossio i plac Pałacowy, w tłumie innych ludzi, którzy podobnie jak i oni stąpają po skrzącym się piasku i polnych trawach, dzięki podlizbońskim wieśniakom, tak obficie zaściełającym bruk, że miasto jest czyste jak nigdy, to samo miasto, które w dni powszednie nie ma sobie równego, jeśli idzie o brud
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|