Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A raz na siedemdziesiąt, osiemdziesiąt milionów, z pamięcią, której granic nie da się wyznaczyć.- I właśnie w jej wypadku wam się to nie udało?- Staraliśmy się określić granice jej pamięci, kiedy zaczęła pracować w klasztorze.Bezskutecznie.Nie dlatego, że coś zaniedbaliśmy.Tylko dlatego, że te granice po prostu nie istnieją.To niezwykle rzadki przypadek.Może mamy w kraju jeszcze jedną taką osobę.Rachunek prawdopodobieństwa wyklucza możliwość istnienia u nas trzeciego takiego osobnika.I właśnie te szczególne osoby dotyka czasem dziwna przypadłość, kiedy pod wpływem maksymalnego wysiłku fizycznego i napięcia nerwowego patologicznie wyostrza się percepcja.Tykanie zegarka odbierają jak walenie młotem w kowadło tuż nad uchem.Najsłabsze światło wydaje się gwałtownym rozbłyskiem potężnego reflektora, skierowanego prosto w twarz.Taka osoba czuje zapach kwiatów w sąsiednim mieszkaniu.Trzymamy teraz tę dziewczynę w idealnie zaciemnionym i dźwiękoszczelnym pomieszczeniu.Nie przyjmowała pokarmów, bo zapach jedzenia po prostu ją dusił.Mamy nadzieję, że choroba minie sama.Wskazują na to pewne symptomy.Co prawda dziewczyna nie odzyskała jeszcze przytomności, ale udało się zbić gorączkę.Podajemy kroplówkę, więc nie grozi jej wyniszczenie fizyczne.Do pomieszczenia, w którym przebywa, tytułem eksperymentu wstawiliśmy kwiaty i nie zaobserwowaliśmy pogorszenia stanu.Jednakże percepcja bodźców świetlnych i dźwiękowych.- A więc nauka jest bezradna?- Taka pamięć, jak mówiłem, zdarza się niezwykle rzadko.Znane nauce przypadki można policzyć na palcach jednej ręki.- Ale przecież nauka radziecka stoi wyżej od nauki burżuazyjnej.- Naturalnie, towarzyszu Stalin.Niemniej, ta dziwna choroba nie została jeszcze dokładnie zbadana, nie posiada nawet nazwy, nie mówiąc już o metodach leczenia.- A co pocznie nauka radziecka, jeżeli ta choroba przytrafi się mnie?IIObudziła się w dużym pokoju o białych ścianach.Okna otwarte na oścież.W pomieszczeniu chłód.Za oknem szumi morze.Jest przykryta ciężką, miękką kołdrą.Jest jej ciepło.Przy łóżku nocny stolik.Na stoliku - order.Nie, dwa.Dwa jednakowe.Obok siebie.Dotknęła ich.Podniosła do oczu.Jeden.Potem drugi.Rzeczywiście są dwa.Dwa Ordery Lenina.Spuściła nogi na podłogę i usiadła.Owinęła się kołdrą jak obszerną futrzaną szubą.Ciekawe, co jest za oknem.Podniosła się ostrożnie i na chwilę stanęła.Ale zaraz musiała usiąść z powrotem.Nie ma mowy o dojściu do okna.Kręci się w głowie.Położyła się.Jakie morze tak pluszcze? Bałtyk? Nie, nie Bałtyk.Za oknem chwieje się gałąź palmy.Aha, południe.Morze Czarne.Ale dlaczego tak chłodno? Pewnie zima.Do pokoju zajrzała pielęgniarka w białej chuście.Zdziwiła się i wybiegła.Na korytarzu rozległy się głosy.Słychać wiele kroków.Pospiesznych, niecierpliwych.Drzwi się otworzyły.Stanął w nich profesor ogromnego wzrostu.Grubas, cały w bieli.Wokół świta, też w bieli.Profesor miał pincenez na złotym łańcuszku.Podniósł je do oczu i długo przyglądał się Nasti.Reszta przybyłych, cisnąc się w drzwiach, usiłowała coś dojrzeć zza jego pleców.Profesor uśmiechnął się.Świta też się uśmiechnęła.Profesor zrobił krok do przodu.Świta za nim.Profesor usiadł na brzegu łóżka Nasti.Tamci obstąpili go w koło.- No proszę, nasza ptaszyna ożyła.Jak się czujemy? Nastia tylko kiwnęła głową: dobrze.- Świetnie.Proszę pokazać język.Tak.Dobrze.Proszę powiedzieć aaa.W porządku.Oczy? Tak samo.Za tydzień zaczniemy wstawać.Świta zamruczała z aprobatą.Profesor zwrócił się do kogoś za swoimi plecami:- Nauka radziecka stoi dużo wyżej od nauki burżuazyjnej.Proszę wysłać telegram do towarzysza Stalina.IIINastia rzeczywiście po tygodniu wstała.I o własnych siłach doszła do okna.Minął jeszcze tydzień i otulona w ciepłą lotniczą kurtkę na futrze spacerowała wzdłuż pustej plaży.Daleko, daleko, nad górami, codziennie wzbijał się samolot i przelatywał nad morzem.Lekarze i pielęgniarki nie zwracali na samolot specjalnej uwagi.Samolot jak samolot, fakt, że duży.Ale Nastia od dziecka interesowała się wszystkimi nowinkami z dziedziny lotnictwa.Przyjrzała się i rozpoznała od razu.To TB-7.Wróg ludu Tupolew i wróg ludu Pietlakow skonstruowali najlepszy na świecie bombowiec strategiczny.Najwyższy czas, żeby zaczęto go oblatywać.Zastanawiała się, kto też może być oblatywaczem maszyny.Prawdopodobnie Wodopianow.Trzeba będzie zapytać kogoś ze znajomych.Na przykład Chołowanowa.Ciekawe, gdzie on jest.Nad Rosją pastwi się marzec, a tu, na wybrzeżu Krymu, ani śniegu, ani mrozu.Pogoda tylko trochę bardziej wietrzna i chłodniejsza.Ale dobra do latania.Dlatego jak rok długi, oblatuje się tutaj nowe samoloty i szybowce desantowe.Szkoli najlepszych pilotów.Lotnisk tu tyle, że cały Krym to właściwie jeden wielki, niezatapialny lotniskowiec.Na wschodzie, za horyzontem, musi być jakieś wielkie lotnisko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript