Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego? Czy może z powodu tego białego, który zabił Przedrzeźniacza? - szepnęła Indianka współczująco.Tomek potwierdził skinieniem głowy, a wtedy Skalny Kwiat po­chyliła się ku niemu i powiedziała.- Nah'tah ni yez'zi oddał wielką przysługę nie tylko Czarnej Błyskawicy, lecz całemu szczepowi.Nah'tah ni yez'zi zyskał wielu przyjaciół.Niech Nah'tah ni yez'zi zaufa Czarnej Błyskawicy.W słowach Indianki było tyle życzliwości, że Tomkowi błysnął cień nadziei,- Nie wątpię w szlachetność wielkiego wodza, lecz przecież jutro mój przyjaciel ma stanąć przy palu męczarni - powiedział żywo.- Niech Nah'tah ni yez'zi nie pyta więcej - odparła Skalny Kwiat.- Dobre duchy zazwyczaj udzielają wielkim wojownikom rad podczas snu.Niech więc mój biały brat uda się na spoczynek i nie niepokoi teraz Czarnej Błyskawicy.Tomek podziękował dziewczynie przyjaznym skinieniem, po czym wyszedł z tipi.Nie ulegało wątpliwości, że Skalny Kwiat chciała mu dodać otuchy.Czyżby znała jakieś tajne zamiary ojca?Tomek zamyślony wolno minął rzędy namiotów, szedł chwilę w głąb kanionu poza obozowisko, gdzie był cmentarz, tak zwany „krąg przodków”.Poświata księżycowa srebrzyła nagie skały.Tomek przy­stanął, szukał wzrokiem.Groźny, dumny wódz Apaczów i Nawajów siedział na ziemi opiera­jąc dłonie na kolanach skrzyżowanych nóg.Otaczało go szerokie koło utworzone z ułożonych na ziemi czaszek ludzkich.Dwie żerdzie obwieszone ludzkimi skalpami sterczały na dwóch kopcach usypanych na obwodzie niesamowitego koliska.Co pewien czas Czarna Błyskawica zwracał się ku innej czaszce, przemawiał do niej, a potem milkł, jakby słuchał odpowiedzi.Tomek bezszelestnie przesunął się za pękaty kaktus.Wiedział, że Indianie prerii chowali swych zmarłych na platformach budowanych na drzewach bądź też wzniesionych na specjalnych rusztowaniach z grubych drągów.Dopiero po całkowitym rozpadzie ciała rodzina zmarłego zabierała z prowizorycznego grobu jego kości, Czaszki wodzów i zasłużonych wojowników układano w krąg na wybranym miejscu, resztę kości grzebano w kopcach.Co pewien czas lub gdy należało podjąć jakąś ważną decyzję, Indianie przychodzili na cmentarzysko zasięgać rady swych wielkich przodków.Wtedy właśnie zwierzali się czaszkom zmarłych ze swych kłopotów, prosili o wskazówki.Oczywiście ludzkie szczątki były tylko niemymi świadkami tych zwierzeń i próśb; przesądni Indianie odczytywali więc ich rady z lotu bądź krzyku ptaków, układu chmur na niebie czy też po prostu ze snów.Tomek słyszał również o innym zwyczaju Indian leśnych, którzy co pewien czas przychodzili na mogiły swych krewnych, by oddać im cześć przez zapalenie na grobie małego ogniska.Jeżeli dym unosił się prosto ku niebu, było to widomym znakiem, że zmarły „przeżywa” szczęśliwe dni w Krainie Wiecznych Łowów.Teraz Tomek był świadkiem długich narad Czarnej Błyskawicy 7- duchami jego przodków.Tarcza księżyca przesunęła się daleko ku zachodowi i skryła się za strzelistą ścianą kanionu, gdy Indianin powstał z ziemi.Tomek przypomniał sobie słowa Skalnego Kwiatu, iż nie powinien przerywać wodzowi obrzędu.Szybko więc wycofał się do obozu i powrócił do swego tipi.Był tak znękany przeżyciami minionego dnia, że gdy tylko ułożył się obok Czerwonego Orła na posłaniu ze skór, zaraz zasnął.***Nastał słoneczny, gorący, duszny ranek.Zaledwie Tomek wyszedł z namiotu, zaraz dostrzegł ogólne podniecenie mieszkańców obozu.Na placu narad wbito już w ziemię duży, gruby pal, wokół któregoaromada wyrostków gromadziła naręcza chrustu.Wojownicy malowali swe ciała barwami wojennymi i sposobili broń.Na ten widok niepokój Tomka odżył na nowo.Wczoraj po rozmowie ze Skalnym Kwiatem miał nadzieję, że Indianie zaniechają torturowania bosmana, a tymczasem dzisiejsza okrutna rzeczywistość przekreślała ją.Złe przeczucia znów się wkradły w serce Tomka, gdy tym razem nie wpuszczono go do jeńca, Zdenerwowany i zalękniony udał się zaraz do tipi narad, gdzie zastał wodza otoczonego w pełni uzbrojonymi wojownikami.Nie udało mu się pomówić na osobności z Czarną Błyskawicą, a oficjalne wyjaśnienie brzmiało:„Prawu szczepowemu musi stać się zadość! Jeniec odrzucił propozy­cję rady starszych, wobec czego zginie przy palu męczarni.”Tomek zrozpaczony powrócił do swego namiotu.Oto zbliżała się decydująca, tragiczna chwila.Zginą obydwaj i nikt nawet nie będzie mógł powiadomić ukochanego ojca, że ta okropna rzecz stała się nie z powodu jego lekkomyślności.Łzy cisnęły mu się do oczu.gdy myślał o rozpaczy ojca i Smugi; dziwny ból wkradł się do serca na wspomnienie tragicznego losu Sally.A jednak mimo wszystko nie mógł teraz opuścić takiego przyjaciela jak bosman [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript