Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Historyczka walczyła z ogarniającymi ją dreszczami.– Ch’vis, czy ty mi grozisz?– Ależ skąd! – S’vanka uniosła obie ręce w parodii oburzenia.– Jak możesz myśleć o czymś tak niecywilizowanym? My tylko, jako tacy sami naukowcy, jak ty, sugerujemy, żebyś zawęziła pole swych wysiłków i skupiła się na swojej dziedzinie, w której jesteś niezastąpiona.– Ruszyła w kierunku drzwi.– Mamy bardzo rozbudowane możliwości modelowania, Wykreśliliśmy kilka ewentualnych scenariuszy, dotyczących przyszłości Ziemian i jesteśmy całkowicie pewni, że ten, który wybraliśmy, jest najlepszy nie tylko dla całej Gromady, ale również dla nich.– Czy oczekujecie, że będę patrzeć i nic nie robić?– Nic od ciebie nie oczekujemy, Wielka Akademiczko Lalelelang.Uprzedzono mnie, by nic od ciebie nie oczekiwać.Niczego tu dziś nie żądałam, nie wysunęłam żadnego ultimatum.Jako przejaw szacunku, jaki żywimy dla ciebie i twych niezależnych osiągnięć, polecono mi przybyć tutaj i dostarczyć ci tę informację.– Chcesz powiedzieć: skłonić mnie do wycofania się za zasłonę milczenia.– Trudno jest wyrazić gorycz w moim języku, ale ty czynisz to bardzo dobrze – z podziwem zauważyła Ch’vis.– To nie jest do ciebie podobne i nie jest potrzebne.Mam nadzieję pokazać ci kiedyś nasze modele.Wtedy zrozumiesz, że to, co robimy wyjdzie wszystkim na dobre.– S’vanowie nigdy nie byli altruistami.– Podobnie, jak Waisowie.Każdy pilnuje swoich interesów.I uwierz mi, w tym przypadku, wasze i nasze są zbieżne.Jesteś naukowcem i to godnym najwyższego podziwu.Ale naukowcy są niepraktyczni.Sięgnęła, by uaktywnić drzwi.– Zaczekaj! Czy są jeszcze inne organizacje, podobne do waszej? Pośród Hivistahmów, czy może O’o’yanów?S’vanka zastanowiła się.– Interesująca myśl.Z tego, co wiemy, nie.Jak sama wiesz najlepiej, dogłębne studiowanie Ziemian nie jest popularnym przedmiotem.– Dotknęła czujnika i drzwi odsunęły się na bok.– Chcielibyśmy dzielić się z tobą informacjami, historyczko.Możemy sobie nawzajem pomagać.– Ale nie Ziemianom – odgryzła się Lalelelang.– Twoje nastawienie powinno się zmienić, bo nie możesz nic w tej sprawie zrobić.Gdybyś wiedziała jakie ma ona poparcie, byłabyś wstrząśnięta.Na tym Ch’vis zakończyła.Nie pożegnała się starannie i kwieciście, jak zrobiłby to Wais, ale w typowy dla S’vanów sposób, zgrzytnięciem kwadratowych zębów i żartem, rzuconym w drzwiach.Lalelelang wpatrywała się w futrynę.Jeśli S’vanowie równie dobrze, jak ona zdawali sobie sprawę z problemu, ale nie chcieli nic zrobić, by go rozwiązać, jakie miała szansę? A co więcej, oni nie chcą go rozwiązać.Chcą go tylko kontrolować.To było nie fair wobec Ziemian, to było niebezpieczne.Nie podzielała również ich optymizmu odnośnie zarządzania ludzką agresją, która była czymś, co trzeba nieustannie przekształcać, a nie, czym można rządzić, jeśli Ziemianie mieli kiedykolwiek stać się pełnoprawnym członkiem Gromady i zająć należne im i ciężko zapracowane miejsce w głównym nurcie galaktycznej cywilizacji.Tylko wtedy można będzie być pewnym, że nie będą już stanowić zagrożenia dla siebie, ani żadnego innego gatunku.Ale jeśli Gromada pozostanie niechętna w sprawie przyznania tego członkostwa, a wpływowa frakcja S’vanów zewrze szyki przeciwko niej, jaką miała nadzieję na powodzenie?Poszuka pomocy w swojej własnej organizacji, wystarczająco potężnej i przebieglej, by w jakiś sposób przeciwstawić się wysiłkom spiskujących S’vanów.Wszystko będzie musiało się odbyć w sposób, który nie wzbudzi podejrzeń Ch’vis i jej kolegów.Lalelelang znała tylko jedną taką grupę, która miała potrzebne środki i determinację.Z pewnością byli potężni, zaś ich umiejętność knowania dopiero pozna.Rozdział 17– Co to takiego? – Pila przyturlała się i próbowała zerknąć na komunikator, na który patrzył też Straat-ien, siedzący na brzegu łóżka.Ekran, który trzymał, miał osiem centymetrów kwadratowych i mógł emitować pseudoholograficzne projekcje.Oparła się o niego i zarzuciwszy ręce na szyję, oparła głowę o jego ramię.– Wais! A to ciekawe.Widzę, że nie nosi translatora.– Słuchała uważnie.– Jej gesty są z pewnością dobitne.Czy to ta, o której mi opowiadałeś i którą znasz tak długo?Kiwnął głową i razem wysłuchali transmisji do końca.Straat-ien odłożył komunikator na nocną szafkę i położył się na łóżku.Jego towarzyszka przytuliła się do niego, obejmując ramieniem jego pierś.Przez chwilę milczeli, przetrawiając treść przekazu obcej.– Myślisz, że się nie myli co do nas?– Nie wiem.– Straat-ien zapatrzył się w sufit.– Czasami myślę, że wie o nas więcej, niż my sami.– Więc jesteśmy skazani na wieczną walkę? S’vanowie powstrzymają nas przed zagładą, ale na tym koniec? Nie pomogą nam zmienić starych przyzwyczajeń, nie wesprą przy tworzeniu pokojowej cywilizacji.– Zmarszczyła brwi.– Nie chcę już więcej walczyć.– Ja też nie mruknął Straat-ien.– Ale ty i ja możemy korzystać z wnikliwości Kadry.Jesteśmy bardzo nieliczną, niezbyt wpływową mniejszością.Większość rodzaju ludzkiego ciągle widzi wszystko inaczej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript