Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Talia do­strzegła mówiącą to osobę: Huldę.Nie mogła jednak dojrzeć tej pierwszej, a głosu nie rozpoznała, bo w szklance był zbyt­nio zniekształcony.- Czy mam robić to dalej?- Czy dziecko-Herold próbowało zbliżyć się ponownie do Elspeth?- Nie, mój panie.Wydaje się, że się zniechęciła.- Jednak - pierwszy mówca zamilkł dla zebrania my­śli - nie możemy ryzykować.Nie zarzucajcie praktyki opo­wiadania do poduszki; wiesz, jakie opowieści mam na myśli.- Mój panie, jeśli chodzi ci o opowieści, w których To­warzysze porywają nieświadome dzieci na pastwę straszli­wego losu, możesz być spokojny - uczynię to.- Cudownie.Oto następna dawka likworu dla opiekunki i twoje wynagrodzenie - takie jak zwykle.Talia usłyszała, jak w jednej z sakiewek odebranych przez Huldę zabrzęczały monety.- Zostaniesz bogatą kobietą, Huldo - rzekł mężczy­zna, kierując się, sądząc po odgłosie, do wyjścia.- Och, do tego zmierzam, mój panie - rzuciła jado­wicie Hulda w stronę już zamkniętych drzwi, odwróciła się i opuściła komnatę drugim wyjściem.Myśli Talii zbyt były pochłonięte tym, co właśnie usły­szała, by mógł ją oblecieć strach w drodze powrotnej.Kiedy dotarli do jej izby, Talia złapała ręcznik i zaczęła trzeć nim niemiłosiernie, próbując oczyścić się z sadzy.- Obserwowałeś ich po raz pierwszy? - zapytała, wściekle zdrapując z siebie czarną maź.- Po raz trzeci.Za pierwszym razem natknąłem się na nich przez przypadek: śledziłem tę wiedźmę i musiałem ukryć się przed nią w tejże pustej komnacie.Odkryłem pęknięcia w szafie.Za drugim razem pomyślałem sobie, że to jest miej­sce ich regularnych spotkań.Nie myliłem się.Wiesz, jest jeszcze coś.Nie, to zbyt śmiałe.- Co?- Ha, kilka razy Melidy próbowała odtrącić podawany jej przez wiedźmę likwor i.ona zrobiła coś, nie wiem, co to było, ale zmusiła ją tym do wypicia szklaneczki.Gdybym nie wiedział, że to niemożliwe, przysiągłbym, że użyła do tego prawdziwej magii.No wiesz, starych czarów, tych z le­gend, by zapanować nad wolą Melidy.- Pewnie posiada jakiś Dar.- Tak, właśnie tak.Sądzę, że masz rację.- Masz, ubieraj to! Na mnie jest za duże, a więc będzie dobre na ciebie - Talia podała Skifowi strój.- A po co? - zapytał ją zdumiony.- Bo zaraz po tym, jak się ubierzesz, idziemy do Jadusa.Kiedy dotarli do jego izby, Jadus spał.Zwykle Talia nigdy nie ośmieliłaby się go niepokoić, ale sądziła, że okoliczności usprawiedliwiają obudzenie go.Skif bezszelestnie otworzył drzwi i oboje wśliznęli się do środka.Obudził się, nim któ­rekolwiek z nich zdążyło stanąć u boku jego łoża, wbił w nich wzrok; trzymał sztylet w dłoni, który wziął się tam nie wia­domo skąd.Stary Herold sypiał niespokojnie przez ostatnie kilka nocy i zaczął kłaść się do łóżka, jak za młodych lat - ze szty­letem pod poduszką.Czujny, ocknął się w jednej chwili i usiadł z wymierzonym sztyletem, zanim Talia ze Skifem dotarli do połowy sypialni.Zaskoczony aż zamrugał, widząc dwoje wysmarowanych sadzą uczniów, zamarłych w pół kro­ku.- Talio! - Był wstrząśnięty jej widokiem, bo po Ski­fie, z jego skłonnością do żartów, mógłby się czegoś takiego spodziewać.- Dlaczego.- Błagam, panie.Przepraszam, ale to bardzo pilne.Uleciały z niego resztki snu, odprężył się i okrył ramiona kocem.- Doskonale zatem.Zbyt dobrze cię znam, by uważać cię za skłonną do przesady.Rozdmuchajcie ogień, zapalcie świecę i powiedzcie mi o wszystkim.Wysłuchał ich uważnie.Talia kazała Skifowi opowiedzieć to, co sam zaobserwował.Nie doszli nawet do połowy, a stwierdził, że w istocie sprawa należy do “bardzo pilnych”.Kiedy skończyli swoją opowieść, wstrząsnął nim dreszcz.- Gdybym was obojga nie znał, przysiągłbym, że zmyśla­cie - powiedział w końcu.- Niemal żałuję, że tak nie jest.- Panie? - zapytała Talia, przerywając długie milcze­nie, jej twarz była ściągnięta od zmęczenia.- Co powin­nam zrobić?- Wy, młodzieży? Nic.- Przytulił oboje do siebie, wdzięczny im za ich roztropność i odwagę.- Talio i Skifie, osiągnęliście więcej niż jakikolwiek dorosły.Jestem z was dumny i niezmiernie zadowolony.Jednak teraz zaufajcie mi i pozwólcie, bym wziął sprawy w swoje ręce.Trzeba, by ci, którzy muszą o tym usłyszeć, dowiedzieli się tego z ust do­rosłego, gdyż nie przychylą ucha na słowa dziecka.Mam nadzieję, że pozwolicie mi mówić za was?Skif westchnął głośno i gwałtownie.- Pozwolić wam? Święte gwiazdy, bałem się, że każecie mi opowiedzieć to samo przed Kyrilem albo Selenay we własnej osobie! A po przyłapaniu mnie na grzebaniu w ar­chiwum, obawiam się, że nie darzą mnie specjalnym zaufa­niem.O, nie, Heroldzie, ja tam wolę nie obwieszczać złych nowin.Jeśli więc nie macie nic przeciw temu, lepiej oddalę się, by wziąć kąpiel i położyć do łóżka.- A ty, Talio?- Proszę, jeśli moglibyście, panie, zrobić to za nas - podniosła na niego błagalnie pełne zmęczenia oczy.- Ja nie wiedziałabym, co powiedzieć.Tyle jest pytań, na które nie możemy odpowiedzieć.Nie wiemy, kim jest ten wielmo­ża, to po pierwsze; a gdyby Lord Orthallen zaczął na mnie krzyczeć, ja.ja mogłabym się rozpłakać.- W takim razie odejdźcie, oboje.Zostawcie wszystko w moich rękach.Oboje wstali i wyszli powłócząc nogami, zostawiwszy go pogrążonego głęboko w myślach.Po długiem namyśle Jadus zadzwonił na swego służącego.- Medrenie, muszę obudzić Selenay.Poproś, by przyszła do mojej izby, zaznacz, że to bardzo pilne.Powiadom także Seneszala, Herolda Kyrila i Herolda Elcartha.Dołóż do ognia i przynieś wino i jadło - wpatrzył się zamyślonym wzro­kiem w dal.- Coś mi mówi, że to będzie bardzo długa noc.Następnego dnia do Talii nie doszły żadne słuchy o Huldzie i prawdę powiedziawszy, wcale się tym nie przejęła.Z zadowoleniem zostawiła wszystko w rękach dorosłych.Słodki zapach pączków wiosennych wywabił ją o zmierzchu do ogrodu.Od czasu wygnania awanturników mogła bezpie­cznie spacerować wszędzie i o każdej porze.Wdychała ude­rzający do głowy aromat hiacyntów, kiedy nagle posłyszała stłumione szlochy, dobiegające spoza ogrodowych grot, które taką popularnością cieszyły się pośród odwiedzających to miejsce po zmroku par.W pierwszej chwili pomyślała, że to jakiś porzucony kochanek, czy też jakiś inny nieszczęśnik podobnego pokroju, jednak dźwięk coraz bardziej przypomi­nał płacz dziecka, zwłaszcza kiedy szlochy przybrały na sile [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript