[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Powinnam była złapać kartkę, ale zgłupiałam ze strachu.Zatrzasnęłam drzwi.Słychać było, jak wzięła głęboki oddech.Nie uważałam za wskazane informować ją dokładnie, w co trafiła.- Powiem pani wszystko.Tam w zasadzie rządzi Szczur, ale ma szefa, to jest jakiś z byłej góry partyjnej, nazwiska nie znam.Kończą z automatami, będą chcieli wejść w spółki akcyjne albo jakieś przedsiębiorstwa, zabiją wszystkich, którzy o nich coś wiedzą.Zniszczyli swoje papiery, mam na myśli akta personalne.Trzymają w ręku trzydziestu dwu ludzi, szantażem, zdobyłam listę tych nazwisk, to znaczy zrobiłam ją i zostawiłam, żeby pani znalazła i aż się boję powiedzieć gdzie.Ale pani zna to miejsce.- I co? - wyrwało mi się zgryźliwie.- Mam odwiedzać teraz wszystkie miejsca, jakie znam?- Nie.Ja pani powiem.Ma to dla pani jeden taki, tam gdzie pani widziała borówki i pani znajoma łowiła ryby pod parasolką.Zorientowałam się nagle, że Zosia podtyka mi szklankę wody z wyrazem twarzy pełnym niepokoju.Emocje rzutowały mi widocznie na wygląd zewnętrzny.Wzięłam szklankę i napiłam się dla świętego spokoju.- Wiem - powiedziałam.- Trafię tam.Kto.?- Pamięta pani, dwóch ludzi wtedy przyszło? Ten młodszy.Ja nie powiedziałam, że to dla pani, nie chciałam pani narażać, na kopercie jest numer pani pierwszego telefonu, pierwszego, nie środkowego, plus data tego dnia, kiedy widziała mnie pani na ulicy, musi ją pani sobie przypomnieć! Bez tego on się nawet nie przyzna, że ma.- Dobrze.Przypomnę sobie.- Ja się specjalnie postarałam o te wiadomości.Odezwę się jeszcze, ale nie wiem jak i kiedy.Teraz jestem w Danii, chwilowo, zaraz jadę gdzie indziej, pani często wyjeżdża, niech pani powie o mnie tej przyjaciółce, która kocha ogród i da namiar na siebie.Od niej się dowiem, jakby co.I gdyby pani mogła ostrzec chociaż Waldka i Romana.- Jakiego Waldka i Romana?! Kto to jest?!- Jeszcze żyją chyba? - powiedziała sucho Melba po krótkiej chwili milczenia i zrozumiałam.Pozostali gracze, wysoki chłopak i ten pękaty, który Waldek, a który Roman, nie ma znaczenia, ale rzeczywiście, należałoby ratować ich życie.Powiadomiłam ją, że rozumiem.Toby już było.A! Zaraz.Wallenroda już pani zna?- Nie, jeszcze nie.- No więc on mieszka obok pani.Niech mu pani powie, że czają się na niego, wiedzą o nim.On jest dla nich niebezpieczny.I nie spoczną, dopóki nie znajdą tego chłopca, teraz już wiem, że go chcą zabić.- Co to było, na litość boską? - spytała z szalonym niepokojem Zosia, kiedy odłożyłam słuchawkę.- Czegoś ty się dowiedziała przez ten telefon, myślałam, że trupem padniesz.- Niewiele brakowało.Przez chwilę siedziałam w bezruchu i patrzyłam na nią, usiłując uporządkować bodaj drobny fragment wnętrza.Nie wychodziło mi to najlepiej.- Ale skoro nie padłam, mam obowiązki.Mówiłaś, że nie chcesz nic wiedzieć.Dziękuję ci bardzo, cześć, nie mam ani sekundy czasu.- Wiedzą o tobie - powiedziałam do Janusza w momencie, kiedy otworzył mi drzwi.- Wiedzą jak się nazywasz i gdzie mieszkasz i jesteś na tapecie.A ja sobie akurat nie życzę, żeby cię zabili, fanaberię mam taką.To co będzie?- A ja sobie nie życzę, żeby ciebie zabili - odparł na to, wciągnął mnie do mieszkania i zamknął za mną.- Też mam różne fanaberię.Tu jest czysto, sprawdzam codziennie.Dam sobie radę, to mój zawód, ale muszę wiedzieć, skąd wiesz.Nagle poczułam wyraźnie, że mam prawdziwego sprzymierzeńca, fachowca, działającego z własnej inicjatywy, ze znajomością metod, środków i innych użytecznych elementów.Uczucie miało cechy balsamu, zęby przestały mi szczękać dobrowolnie, a supeł w umyśle jakby się rozluźnił.Podjęłam męską decyzję.- Słuchaj, ja mam do ciebie zaufanie - powiedziałam prawie spokojnie.- Muszę mieć.Nie mogę współżyć, nie mogę się nawet zaprzyjaźnić z kimś, do kogo nie mam zaufania, może to wada wrodzona, ale nie ma zaufania, nie ma człowieka.Dlatego tak łatwo zrobić ze mnie kretynkę oraz balona, z tym że oszukać mnie, to jest sztuka na raz.- Wiem.Przyjrzałam mu się podejrzliwie.- Skąd wiesz?- Wiem o tobie wszystko.W tej sytuacji muszę ci o tym powiedzieć, bo cholernie mi na tobie zależy.Prawie mną wstrząsnął i ogłuchłam na dalszy ciąg
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|