Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak wartość wszystkich akcji znacznie spadła w ciągu ostatnich tygodni i banki po długim okresie ostrożnego wyczekiwania wycofały się z umowy.Nagle okazało się, że ABC ma znaczną nadwyżkę pracowników.Rada nadzorcza postanowiła więc zwolnić tysiąc ośmiuset członków personelu średniego szczebla i nadzoru.Pete, który niedawno wystąpił ze związku, by dostać awans, odkrył z przerażeniem, że nikt go nie chroni.Na dzień przed wydaniem oficjalnego oświadczenia w tej sprawie (w ABC niełatwo było utrzymać coś w tajemnicy) Pete kupił trzydziestkęósemkę i użył jej przeciwko swemu przełożonemu i koledze, który twierdził otwarcie, że to jemu należał się awans przyznany Pete'owi.Pomimo sześciu kuł, które utkwiły w jego ciele, menedżer przeżył.Kolega został postrzelony prosto w serce.Po tym zdarzeniu firma zatrudniła dodatkowy personel do ochrony zakładów.James Walker uwielbiał samotność.Pamiętał, jak przed laty siedział przy oknie, patrzył na pokrytą śniegiem prerię i marzył o tym, by znaleźć jakieś opuszczone miejsce w świecie za horyzontem.Wyobrażał sobie lasy oblane słonecznym blaskiem, zielone rzeki i delikatny wiatr, ciężki od zapachu kwiatów.Krainę, gdzie ścieżki porośnięte są trawą, a nie pokryte asfaltem, gdzie nie ma dróg, linii telefonicznych i betonowych budynków.Walker wsłuchiwał się w odgłosy dochodzące z kuchni, w której pracowała jego żona, Maria.Na jego kolanach leżała otwarta książka, nie potrafiłby jednak powiedzieć, jaki jest jej tytuł.Wydarzenia na Johnson's Ridge wypełniały mu cały wolny czas od chwili, kiedy Arky poinformował go o odkryciu.Teraz Arky już nie żył, a ludzie w rezerwacie i w całej okolicy bali się nocy.George Wolna Woda powiedział mu otwarcie, że coś przedostało się na ziemię.- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - oświadczył.Na stoliku przy oknie leżał ułożony do połowy obrazek z puzzli zatytułowany „Góra chwały”.Przedstawiał okryty śniegiem szczyt, który wyrastał z bujnego, zielonego lasu.Na pierwszym planie widoczny był strumień, pędzący między skałami.Walker ułożył już tysiące podobnych obrazów.Ze smutkiem myślał o tym, że Mini Wakan Oyate nie mogło znaleźć sobie takiego miejsca jak te na zdjęciach.Przez całe życie marzył, że Siuksowie odzyskają utracony świat.Nie miał pojęcia, jak mogłoby do tego dojść.Wydawało mu się, że właśnie tak powinno się stać i mocno wierzył, że kiedyś nadejdzie ta chwila.Jednak teraz nadciągały ciemności.Wiedział, że wkrótce zacznie się dla niego długa noc.Siuksowie zapomnieli już o swym dawnym życiu, oddali je białym technikom, którzy zapisali i oznaczyli wszystko w swych mapach i dokumentach.Właśnie tego najbardziej w nich nie lubił; że chcieli wiedzieć wszystko, nie rozumieli, że las bez ciemnych miejsc ma wartość tylko dla drwala.Teraz otworzyła się droga do gwiazd.Z ziemi Siuksów.Arky rozumiał to wszystko, ostrzegał go, że Rotunda może być o wiele cenniejsza niż jakiekolwiek miejsce czy pieniądze, które oferują im biali ludzie.Przed domem zatrzymała się rządowa limuzyna.Walker westchnął i patrzył w milczeniu na Jasona Fleury, który wysiadł z samochodu.Byli z nim jeszcze dwaj mężczyźni, ale pozostali na miejscu.Fleury wyglądał na zakłopotanego.Walker przywitał go w drzwiach i zaprowadził do swego gabinetu.- Przypuszczam, że nie ma pan dla mnie dobrych wiadomości - powiedział.- Nie - Fleury pokręcił głową.- W te dni nikt nie spodziewa się dobrych wiadomości.Przewodniczący poczęstował gościa kawą.- Jaka jest ich propozycja?- Najpierw muszę spytać, panie przewodniczący, czy ta rozmowa się nagrywa.- A czy to ma jakieś znaczenie?- To zależy, co chciałby pan ode mnie usłyszeć.Walker usiadł na sofie obok Fleury'ego.- Nie mam tu żadnego magnetofonu - powiedział.- To dobrze.Tak też przypuszczałem.- Fleury głęboko odetchnął.- Nie bardzo wiem, jak zacząć.- Pomogę panu - wzruszył ramionami Walker.- Chcecie zabrać nam naszą ziemię.Znowu.Fleury milczał przez chwilę.Wreszcie odchrząknął.- Oni uważają, że nie mają w tej kwestii żadnego wyboru, panie przewodniczący.- O tak, jestem pewien, że tak właśnie myślą - odparł Walker.- Oficjalnie mamy działać tutaj tylko po to, żeby przywrócić spokój w okolicznych miasteczkach i w południowej Kanadzie.Chodzi o panikę wywołaną plotkami, że na ziemię przedostał się jakiś potwór z kosmosu.- Jaką panikę? - spytał Walker.Fleury uśmiechnął się, próbując rozładować napięcie.Nie udało mu się.- Ludzie naprawdę są przerażeni, panie przewodniczący.Na pewno dobrze pan o tym wie.- Wystarczy poczekać kilka dni, a wszyscy zapomną.- Na pewno.Jednak doszło do śmiertelnego wypadku, a policja domaga się konkretnych działań.Rząd musi takie działania podjąć.Przejmiemy Johnson's Ridge i będziemy przez jakiś okres zarządzać tym terenem, dopóki nie upewnimy się, że sytuacja jest stabilna.- A kiedy uznacie, że sytuacja jest „stabilna”?Ich spojrzenia spotkały się.Walker widział, że Fleury podejmuje jakąś ważną decyzję.- To, co teraz powiem, nie może wyjść poza obręb tego pokoju.- Jak pan sobie życzy.- Ta chwila nadejdzie wtedy, gdy Rotunda zostanie zniszczona.- Rozumiem.- Dojdzie do wypadku.Nie wiem, jak to zorganizują, ale wiem, że to jedyne wyjście.Walker kiwał powoli głową.- Dziękuję panu za szczerość.Muszę powtórzyć, że Johnson's Ridge należy do Mini Wakan Oyate.Sprzeciwimy się wszelkim próbom zajęcia tego terenu.- Proszę mnie zrozumieć.Odkrycie Rotundy wyzwoliło reakcje i siły, nad którymi nikt nie potrafi zapanować.Przewodniczący czuł się jak owad uwięziony w mechanizmie wielkiego zegara.- Jason, doskonale to rozumiem - powiedział.- Ale prosisz mnie, bym zostawił moim wnukom rezerwat, kiedy mogę im dać cały dziki świat.Twoi ludzie powinni odsunąć od siebie wszelkie obawy.Rotunda nie przedstawia żadnego zagrożenia.Trudności, z którymi boryka się teraz świat, są wynikiem ignorancji.I strachu.Fleury spojrzał na niego posępnie.- Wielu z nas stoi po waszej stronie.Macie więcej przyjaciół, niż wam się wydaje.- Ale żaden z nich nie chce się do tego przyznać.Fleury z trudem dobierał słowa.- Panie przewodniczący, prezydent także uważa się za waszego przyjaciela.Ale jako sługa całego narodu czuje się zmuszony podjąć konkretne działania.- Przykro mi - powiedział Walker, wstając.Uważał rozmowę za zakończoną.- Naprawdę.- Posłuchaj mnie, James [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript