[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Cassius zwrócił się ze złością do Kempa.- Uparty osioł! - szepnął ostro.- Nasza jedyna nadzieja leży w jedności!- Nasza jedyna nadzieja leży w ataku! - odparł Kemp.- Przestraszyliśmy ich, a ty teraz żądasz od nas, abyśmy uciekli i ukryli się!Olbrzymi król barbarzyńców podszedł do dwóch burmistrzów i stanął, górując nad nimi.- Witaj, Cassiusie z Bryn Shander - Jestem Wulfgar wódz szczepów, które przybyły, aby dołączyć do was w tej walce.- A co twój ród może wiedzieć o szlachetności? - przerwał Kemp.Wulfgar zignorował go.- Słyszałem większą część waszej dyskusji - kontynuował niewzruszony, - i według mojej oceny, twój źle wychowany i niewdzięczny doradca - przerwał na chwilę, - zaproponował jedyne rozwiązanie.Cassius, podejrzewający, że uwagi Kempa rozwścieczyły Wulfgara, był w pierwszej chwili zmieszany.- Atakować - wyjaśnił Wulfgar.- Gobliny są teraz niepewne, jakie mogą jeszcze osiągnąć zyski.Zastanawiają się, dlaczego w ogóle poszły za złym czarnoksiężnikiem na to miejsce przeznaczenia.Jeśli pozwolimy im znaleźć znowu zadowolenie w walce, staną się bardziej niebezpiecznymi przeciwnikami.- Dziękuję ci za twoje słowa, królu barbarzyńców - odparł Cassius.- Jednak uważani, że ten motłoch nie będzie wstanie wesprzeć oblężenia.Opuszczą pola, zanim upłynie tydzień.- Może - powiedział Wulfgar.- Lecz nawet wtedy twój lud gorzko za to zapłaci.Gobliny odchodząc stąd z własnej woli nie powrócą do swych jaskiń z pustymi rękoma.Nadal jest jeszcze kilka niechronionych miast, na które mogą uderzyć w drodze powrotnej z Doliny Lodowego Wichru.Co gorsze, nie powinni odchodzić stąd ze strachem w oczach.Twoje wycofanie się powinno uchronić życie pewnej ilości twych ludzi, Cassiusie, lecz nie zapobiegnie powrotowi twoich wrogów w przyszłości!- A wiec zgadzasz się z tym, że powinniśmy atakować? - zapytał Cassius.- Nasi wrogowie obawiają się nas.Patrzą wokół i widzą ruinę, do jakiej ich doprowadziliśmy.Strach jest potężnym narzędziem, szczególnie przeciwko tchórzliwym goblinom.Pozwól nam rozgromić ich całkowicie, jak twój lud uczynił to z nami pięć lat temu - Cassius zobaczył ból w oczach Wulfgara, gdy ten przypomniał sobie te wydarzenia, - i wysłać te śmierdzące bestie w bezładnej ucieczce z powrotem do ich górskich domów! Powinno upłynąć wiele lat, zanim zaryzykują ponowne uderzenie na wasze miasta.Cassius patrzył na młodego barbarzyńcę z głębokim respektem, a także z niezmierną ciekawością.Nie mógł uwierzyć, że d dumni wojownicy tundry, którzy żywo pamiętali rzeź, jakiej doświadczyli ze strony mieszkańców Dekapolis, przybyli na pomoc społecznościom rybackim.- Mój lud istotnie rozgromił was, szlachetny królu.Zapytam brutalnie.Dlaczego przybyliście?- To jest sprawa, o której powinniśmy podyskutować potem, gdy wykonamy swoje zadanie - odparł Wulfgar.- Teraz zaśpiewajmy! Wlejmy przerażenie w serca naszych wrogów i załammy ich!Zwrócił się do Revjaka i niektórych innych przywódców.- Śpiewajcie, dumni wojownicy! - rozkazał.- Niech Pieśń Temposa zapowie śmierć goblinów! - Szeregi barbarzyńców ożywiły się; wznieśli dumnie silne głosy do swego boga wojny.Cassius zauważył wpływ, jaki miała pieśń na najbliższe potwory.Cofnęły się o krok i ścisnęły mocniej broń.Na twarzy burmistrza pojawił się uśmiech.Nadal nie rozumiał obecności barbarzyńców, lecz na wyjaśnienia mógł poczekać.- Dołączcie do barbarzyńskich sprzymierzeńców! - krzyknął do swych żołnierzy.- Ten dzień będzie dniem zwycięstwa!Krasnoludy podjęły pieśń wojenną swej prastarej ojczyzny.Rybacy z Dekapolis podjęli Pieśń Temposa, początkowo nieśmiało, potem już obcy akcent i zdania z łatwością spływały z ich warg.Zaraz też przyłączyli się zupełnie, głosząc chwałę swych miast, tak jak barbarzyńcy swych szczepów.Tempo wzrastało, głosy wznosiły się w potężnym crescendo.Gobliny drżały, widząc wzrastający szał swych śmiertelnych wrogów.Strumień dezerterów odpływający z brzegów głównego skupiska stawał się coraz szerszy.Nagle, jak jedna zabójcza fala, ludzie i krasnoludy zaatakowali ze wzgórza.* * * * *Drizztowi udało się odpełznąć na wystarczającą odległość od południowego stoku, aby ujść furii lawiny, lecz nadal znajdował się w niebezpiecznym położeniu.Kelvin's Cairn nie była wysoką górą, lecz trzeci jej wierzchołek był stale pokryty głębokim śniegiem i brutalnie wystawiony na działanie Lodowego Wichru, od którego ta kraina wzięła swoją nazwę.Gorsze dla drowa było to, że przemoczył nogi w śniegu stopionym przez Crenshinibona i teraz, gdy wilgoć dokoła jego skóry zmieniła się w lód, poruszanie się w śniegu było wyjątkowo bolesne.Postanowił jednak brnąć dalej, kierując się ku zachodniemu zboczu, oferującemu najlepszą ochronę przed wiatrem.Wkładał w swe ruchy całą wściekłość aż do przesady, wyczerpując całą energię, jaką mógł zgromadzić dla utrzymania krążenia krwi w żyłach.Gdy dotarł do samej grani szczytu i ruszył w dół, szedł już z większą rozwagą, bojąc się, że każdy nagły wstrząs zapewni mu taki sam ponury los, jaki przypadł w udziale Akarowi Kessellowi.Jego nogi były kompletnie zdrętwiałe, lecz poruszał nimi, prawie zmuszając się do automatycznych ruchów.Nagle poślizgnął się.* * * * *Szaleni wojownicy Wulfgara pierwsi uderzyli na linię goblinów, rąbiąc i spychając do tyłu pierwszy szereg potworów.Żaden goblin czy ork nie odważył się stanąć przed potężnym królem, lecz w tłoku i zamieszaniu kilku poległo z jego ręki.Jeden po drugim walili się na ziemię.Strach sparaliżował gobliny, a ich lekkie wahanie przesądziło o losie pierwszej grupy, która spotkała się z wściekłością barbarzyńców.Jednak prawdziwa kieska armii znalazła źródło w jej dalszych szeregach.Szczepy, które nawet nie zaczęły walczyć, poczęły zastanawiać się nad tym, czy mądre jest kontynuowanie kampanii, doszły bowiem do wniosku, że osiągnęły już wystarczającą przewagę nad swymi rywalami w ojczyźnie, zbyt osłabione ciężkimi stratami, by móc rozciągnąć swe terytoria do Grzbietu Świata
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|