[ Pobierz całość w formacie PDF ] .O ile wiedzieli, - Nie znam bezpieczniejszego miejsca - stwierdził weteran.- Mamy skafandry,na Belkadanie nie było dużych latających drapieżników.Tee-ubo mierzyła czas.Biorąc więc zostajemy tu, gdzie nie wejdą kuguary.pod uwagę najniższe zużycie paliwa, możliwe do uzyskania dzięki temu, że szybowali Logika tej wypowiedzi była oczywista.Dopóki mieli na sobie kombinezony, byliprzy sprzyjającym wietrze, obliczyła, że miną cztery standardowe godziny, nim spalą bezpieczni.połowę zapasu.- Ile do świtu? - spytał Luther.Tee-ubo zerknęła na chronometr.Gdy nadeszła pora lądowania, Bendodi odpalił rakietnicę w gąszcz.Kieruj ąc się - Dwie godziny.jej światłem, ekipa bezpiecznie wylądowała pośród drzew.Mimo strachu, który po - W takim razie siedzimy i czekamy - zarządził Bendodi.większały ryki i skrzeki dobiegające z ciemności, obyło się bez wypadków.Szybka Kiedy wstało słońce, eksplodując jaskrawo nad wschodnią częścią horyzontu, niekontrola systemu namiarowego upewniła podróżników, że pokonali niemal całą dłu pokój czworga badaczy jeszcze się pogłębił.Cały otaczający ich las zdawał się płonąć,R.A.Salvatore Wektor pierwszy87 88wysyłając w powietrze słupy zielonkawo-pomarańczowego dymu.Wszystkie liście Bez skutku.Kiedy spotkali się u podnóża drzewa, zniechęcony Luther zeskoczyłzżółkły.na ziemię i pokręcił głową.Nie dostrzegł nic, poza gęstniejącą zaporą gazów.Wkrótce stało się jasne, że to nie ogień.Trujący gaz wydobywał się wprost z liści.Sytuacja była beznadziejna.Ta świadomość zagęściła atmosferę nie gorzej niż- Jak to możliwe? - spytała Tee-ubo, wraz z Bendodim i Lutherem spoglądając w toksyczny opar.zdumieniu na Jerema.Bendodi Ballow-Reese zaskoczył wszystkich, odłączając swój zbiornik z tlenem iMłodzieniec wpatrywał się w liść z wybałuszonymi oczami, kręcąc głową.rzucając go Jeremowi Cadmirowi.- Transformacja molekularna? - zastanawiał się na głos.- Biegnij - rozkazał.Pociągnął nosem i skrzywił się z odrazą.- Biegnij.Jeden z- Luther, właz na górę.My schodzimy na ziemię - polecił Bendodi i ruszył przo nas musi wrócić i ostrzec pozostałych.dem.Jerem stał nieruchomo, zupełnie ogłupiały, podobnie jak Luther i Tee-ubo.Powietrze na dole było gęste i parszywe - nawet trawa, kwiaty i mchy emitowały - Biegnij - ponaglił Bendodi.Gdy Jerem zaczął protestować, weteran ruszył springaz.Jerem podszedł do jednego z krzaków i wykopał go z ziemi wraz z korzeniami.tem ku zaroślom.Po chwili zniknął w gąszczu, a jego obecność zdradzał jedynie stłuKiedy wyciągał go z gleby, z otworu wybiegło kilka czerwonawo-brązowych żuków.miony odgłos kaszlu.Na polecenie Jerema Tee-ubo schwytała jeden z okazów.- Oszalał! - zawołał Luther, ruszając pędem ku chaszczom.Nim dobiegł do ich- Co to? - spytał Bendodi.skraju, huknął strzał z blastera.Luther padł na plecy z przestrzeloną piersią.- Może nic - odparł Jerem - a może klucz do zagadki.-Biegnij! -zawołał z ukrycia Bendodi.Tee-ubo i Jerem pospieszyli w stronę Luthe-Zanim Bendodi zdążył wycisnąć z niego coś więcej, z drzewa zeskoczył Luther.ra, ale było już za pózno.Mężczyzna był martwy.Obca istota chwyciła jego zbiornik zPrzeturlał się po trawie i omal nie upadł ze zmęczenia, podnosząc się z ziemi.tlenem, po czym pociągnęła za sobą sparaliżowanego przerażeniem Jerema i ruszyła- Przesunęło się nad nami - wyjaśnił, machając rękaw stronę północy.-Pędzi dalej.biegiem na północ.Widziałem jak drzewa zmieniają kolor i zaczynają dymić.Po chwili do ich uszu dobiegł odgłos jeszcze jednego strzału.Wiedzieli już, że- Wynośmy się stąd - zasugerowała Tee-ubo, wsuwając żuka do torebki na brzu Bendodi także nie żyje.chu i rozkładając drążek sterowniczy plecaka rakietowego.Niemal natychmiast odpali Po godzinie Jerem musiał wymienić zbiornik.Nadal nie było widać końca strefyła silniki.skażenia.Młodzieniec gestem nakazał Tee-ubo, by sprawdziła u siebie poziom zapasuA raczej próbowała.tlenu.Plecak szarpnął, minimalnie unosząc obcą istotę, po czym zgasł.Twi'lekanka nawet nie drgnęła.- Brakuje tlenu - domyślił się Bendodi.- Potrzebujesz tlenu? - spytał Jerem.Nim przebrzmiały jego słowa, badacze usłyszeli szelest.Wszyscy zamarli w na Tee'ubo rzuciła mu zapasowy zbiornik.pięciu, a Luther i Bendodi sięgnęli po blastery, bowiem z gęstwy wynurzył się kuguar - Biegnij - powiedziała.- Przez ostatnią godzinę niepotrzebnie zwalniałeś przezeczerwonogrzebieniasty.Nie musieli strzelać.Wielki drapieżca z trudem dyszał, a jego mnie.W tobie cała nadzieja - dodała, odpinając sakwę ze schwytanym żukiem i rzucaboki nadaremnie unosiły się i opadały ze świstem.Nie zareagował na widok potencjal jąc ją zdumionemu towarzyszowi.nej zdobyczy.Na oczach zdumionych naukowców zrobił jeszcze kilka niepewnych - Nie zostawię cię - oznajmił Jerem.W jego głosie nie było nawet cienia wahania.kroków, po czym padł na ziemię i zdechł.Ze zbiornikiem w dłoni ruszył ku Twi'lekance, ale zatrzymał się jak wryty, widząc wy- Wynośmy się stąd - powtórzyła Tee-ubo, spoglądając ponuro na ciało kuguara.celowany w siebie blaster.Zaczęła pospiesznie odpinać plecak, ale Bendodi powstrzymał ją gestem.- Jedno z nas musi użyć pozostałych zbiorników - wyjaśniła.- Zostaw - przykazał.- Będą nam potrzebne, kiedy wydostaniemy się z.- prze - Jesteś szybszy.i lepiej wykształcony.Będziesz umiał.rozgryzć tę zagadkę.rwał, spoglądając ciekawie na pozostałych -.z tego diabelstwa, cokolwiek by to było Dlatego.składam ci tę.propozycję.-Przerwy między słowami świadczyły o tym, że- dokończył.kończy jej się tlen.Jerem Cadmir sięgnął po komunikator i próbował wywołać bazę, ale statyczne - Ostatnia szansa.- dorzuciła, wskazując blasterem ku północy.trzaski stanowiły dla słów zbyt gęstą zaporę.- Razem - upierał się Jerem.Badacze pospiesznie ruszyli piechotą.Po godzinie, zużywszy połowę zapasu tlenu, Tee-ubo zdarła z głowy kaptur i odrzuciła go najdalej jak mogła.Potem, ku przewciąż jeszcze znajdowali się w skażonej strefie.Bendodi ponownie wysłał Luthera na rażeniu Jerema, wzięła głęboki wdech i zaciągnęła się trującymi wyziewami.Jej oczywierzchołek drzewa, zaś pozostali wydobyli komunikatory i rozeszli się, próbując zna natychmiast nabrały rdzawo-żółtawej barwy, a z nosa trysnęła spieniona ciecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|