Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zerknęła na Silver.Ta nie patrzyła na Jalo, tyl­ko na kunga.Marco stał na ugiętych nogach.Ręce trzymał lekko zgięte z dala od ciała niczym dawni rewolwerowcy i sy­czał cicho.- Powiedz temu czemuś, że jak zaatakuje, będę strzelał! - ostrzegł Jalo.- Powiedz mu!- Wiesz, że cię rozumie - odparła chłodno Kin.- Tu zaraz będzie pobojowisko - dodała Silver po shandyjsku.- Nikt nie grozi kungowi bezkarnie.- Marco prawnie jest człowiekiem - odparła Kin we wspólnym.- To mnie właśnie zmyliło - warknął Jalo.- Kaza­łem tej agencji komputerowej na Prawdziwej Ziemi wy­brać trzy osoby spełniające określone warunki.Podali mi was, tylko, durnie, nawet się nie zająknęli, że dwie z tych trzech osób nie są ludźmi.- Ale musieli podać planety, na których się urodziliś­my - zauważyła Kin.- Co z tego? Żaba urodził się na Ziemi, a niedźwiedź na statku orbitującym wokół Shand.Czy nikt tu nie zwraca uwagi na rasę? Podurnieliście do reszty?! Praw­nie człowiek! Też idiotyzm.Nie ruszać się.- Tak się zastanawiałam, gdzie jesteś.powinnam poszukać fragmentu niewyraźnego korytarza.złodzieju.- Przykre, ale prawdziwe - uśmiechnął się krzywo.- Postępuję zupełnie jak twoja Kompania używająca kra­dzionych maszyn i techniki, jak na przykład Liny.- Nieprawda - obruszyła się Kin.- Kompania admi­nistruje nimi dla wspólnego dobra.- Doskonale.Profity tej podróży przeznaczymy dla mojego ogólnego dobra.Znałem LeVine’a i resztę, trenowaliśmy razem.Coś mi się należy od przyszłych pokoleń i mam zamiar sobie to wypłacić.Coś małego i czarnego pojawiło się zza zakrętu kory­tarza za jego plecami.Kin przypomniała sobie, że Marco - jako zdeklarowany człowiek - zabrał się do oswaja­nia kruka.Właśnie zbliżała się pora karmienia.- Potrzebuję pomocy - dodał Jalo.- Masz mieszek-fałszerza, mało ci?- Z tym, co na nas czeka, możemy stworzyć własną Kompanię.- Jalo wyjął z kieszeni taśmę nawigacyjną.- Wszystko jest tutaj!- Folałapym mofić pes pistoletu- wyartykułowała z trudem Silver.- To niemiłe.Kruk podfrunął, wylądował Jałowi na ramieniu i wrzasnął przeraźliwie prosto do jego ucha.strumień igieł wbił się w sufit z cichym świstem.a Marco poruszył się tak szybko, że pozostali za­uważyli to, gdy siedział okrakiem na powalonym Jalu, trzymając w jednej dłoni pistolet, a trzy pozostałe w go­towości do rozwalenia mu czaszki.nagle mrugnął, rozejrzał się i pochylił nad Jąłem.- Nie żyje - stwierdził zdumiony.- A nawet mu nie przyłożyłem.Kin uklękła przy leżącym.- Umarł, zanim go dopadłeś - pocieszyła kunga.Widziała, jak natychmiast po wrzasku kruka twarz Jala zrobiła się trupioblada.Upadł, zanim Marco zna­lazł się przy nim.4Jalo był wystarczająco świeżym nieboszczykiem, by warto było go zapakować do pokładowego medyka, któ­ry naturalnie natychmiast rozjarzył się wszystkimi czer­wonymi lampkami.Kin sprawdziła diagnozę: popękane naczynia, naderwane organy, uszkodzenie mózgu.kie­dy dotrą na jakąś ludzką planetę, czeka go co najmniej sześć miesięcy zbiornika rezurekcyjnego.- Zawał? - zasugerowała Silver.- I to solidny - dodała Kin.- Szczęściarz.Zapadła cisza.Kin odwróciła się i stwierdziła, że Silver przygląda jej się, nic nie rozumiejąc.- Możemy to naprawić - wyjaśniła.- Za to gdyby Marco dorwał go żywego, nie byłoby co włożyć do zbior­nika.On mu groził.- Kungowie są paranoidalni - zgodziła się Silver.-Ale ten zachowuje się także jak człowiek.- Widziałaś, jak się poruszał? To pozycja bojowa, choć mógł sobie z tego nie zdawać sprawy.On nie zna znaczenia słowa „strach".Tak jak każdy kung.- Aha.- Silver najwyraźniej z czegoś się ucieszyła.- Pół człowiek, pół kung.Ja wiem, co to jest strach, i te­raz jestem po prostu przerażona.- Wiem.Widzę.(Przerwało jej kilka sekund zawrotu głowy i wiecz­ność desperacji.)Gdy wróciła jej zdolność widzenia, zauważyła, że sta­tek spowija mgła pełna lodowców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript