Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słucham? - rzucił Abrim.- Jeśli tak stawiasz sprawę.- Chciałbyś coś powiedzieć?- To jest kapelusz nadrektora, skoro już musisz wiedzieć -wy­znał Rincewind.- Symbol magii.- Potężny?Rincewind zadrżał.- Bardzo - potwierdził.- A dlaczego nazywa się kapeluszem nadrektora?- Nadrektor to najstarszy z magów.Przywódca.Ale posłu­chaj.Abrim wziął kapelusz i raz po raz obracał go w dłoniach.- Jest więc, można powiedzieć, oznaką urzędu?- Zgadza się.Ale jeśli chcesz go włożyć, to muszę cię ostrzec.Zamknij się.Abrim aż podskoczył, upuszczając kapelusz na podłogę.Mag nic nie we.Odeślij go.Musimy negocjować.Wezyr wpatrywał się w błyszczące nad rondem oktaryny.-Ja mam negocjować? Z elementem odzieży?Wiele mogę zaoferować właściwej głowie.Rincewind był przerażony.Powiedziano już, że posiadał in­stynkt ostrzegający przed niebezpieczeństwem, spotykany zwykle tylko u niektórych małych gryzoni.Ten instynkt obijał się teraz o wnętrze czaszki, próbując uciec i gdzieś się schować.- Nie słuchaj! -wykrzyknął.Włóż mnie, podpowiedział chytrze kapelusz, głosem prastarym, który brzmiał tak, jakby mówiący miał pełne usta filcu.Jeśli naprawdę istnieje gdzieś szkoła dla wezyrów, Abrim mu­siał w niej być prymusem.- Najpierw porozmawiamy - rzekł.Skinął na strażników i wskazał Rincewinda.- Zabierzcie go stąd i wrzućcie do zbiornika z pająkami - rozkazał.- Nie! Tylko nie pająki! -jęknął Rincewind.Kapitan straży wystąpił naprzód i zasalutował z szacunkiem.- Skończyły nam się pająki, panie.- Hm.— Przez chwilę wezyr wyraźnie nie wiedział, co począć.- W takim razie zamknijcie go w klatce tygrysa.Strażnik zawahał się, usiłując ignorować nagły wybuch skomle­nia przy swoim boku.- Tygrys źle się czuje, panie.Przez całą noc nie zmrużył oka.- Rzućcie więc tego zasmarkanego tchórza do sztolni wiecz­nego ognia!Para strażników wymieniła znaczące spojrzenia nad głową Rin­cewinda, który osunął się na kolana.- Tego.Trzeba nas wcześniej uprzedzać, panie.- Musimy przecież go rozpalić.Wezyr z całej siły uderzył pięścią w stół.Kapitan straży rozpro­mienił się nagle i uśmiechnął przerażająco.-Jest jeszcze jama węży, panie - oświadczył.Pozostali kiwnęli głowami.Zawsze jeszcze była jama węży.Cztery głowy zwróciły się w stronę Rincewinda, który wstał i strzepnął piasek z kolan.- Co myślisz o wężach? - zapytał jeden ze strażników.- Węże? Nie przepadam za wężami.- Jama węży - zdecydował Abrim.- Tak.Jama węży - zgodzili się chórem strażnicy.-.to znaczy owszem, niektóre węże to całkiem miłe.- kontynuował Rincewind, gdy dwóch strażników złapało go pod pachy.Okazało się, że w jamie był tylko jeden bardzo ostrożny wąż, który trwał w kącie, uparcie zwinięty w kłębek.Obserwował Rincewinda podejrzliwie, może dlatego, że mag przypominał mu mangustę.- Witaj - odezwał się po chwili.- Czy jesteś magiem? W dziedzinie wężowych dialogów był to znaczący postęp w po­równaniu z tradycyjnym ciągiem esów, jednak Rincewind byt dosta­tecznie przybity, by nie marnować czasu na namysł.- Mam to napisane na kapeluszu - odpowiedział krótko.- Nie umiesz czytać?- Umiem.W siedemnastu językach.Nauczyłem się.- Naprawdę?- Na kursach korespondencyjnych.Oczywiście, staram się te­go nie robić.To nie pasuje do charakteru postaci.- Rzeczywiście, chyba nie pasuje.Byt to z pewnością najbardziej kulturalny głos węża, jaki Rin­cewind słyszał w życiu.- Obawiam się, że to samo dotyczy głosu - dodał wąż.- Właściwie nie powinienem teraz z tobą rozmawiać.W każdym razie nie w taki sposób.Powinienem chyba posiekać trochę.I wydaje mi się, , że tak naprawdę powinienem próbować cię zabić.- Posiadam niezwykłą i nadzwyczajną moc - ostrzegł Rince­wind.Faktycznie, pomyślał.Całkowita niezdolność do opanowania jakiejkolwiek formy magii to rzecz u maga niezwyczajna.A zresztą okłamanie węża się nie liczy.- O rany.W takim razie chyba nie posiedzisz tu długo.- Słucham?- Przypuszczam, że lada chwila wyfruniesz stąd jak strzała.Rincewind spojrzał na piętnastostopowe ściany jamy węży i po­tarł sińce.- To możliwe - zgodził się ostrożnie.- W takim razie czy zechciałbyś zabrać mnie ze sobą?- Co?- Wiem, że proszę o wiele, ale ta jama to.to zwykła dziura.- Zabrać cię? Przecież jesteś wężem.To twoja jama.Zasada jest taka, że ty tu siedzisz, a ludzie przychodzą do ciebie.Znam się na tym.Cień za wężem rozwinął się i wstał.- Bardzo nieładnie tak się o kimś wyrażać - oświadczył.Postać zrobiła krok naprzód i stanęła w plamie światła.Był to młody człowiek, wyższy od Rincewinda.To znaczy w tej chwili Rincewind siedział na ziemi, ale nawet gdyby wstał, chłopiec byłby wyższy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript