Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zwyczaje ludowe.- A jak myślisz, dlaczego ludzie się do nich przyzwyczaili? Oczy­wiście, że zwyczaje ludowe, głupku jeden.- Tak się składa, że jestem królem - przypomniał z wyrzutem Verence.- Ty głupi królu, wasza wysokość.- Dziękuję.- Chciałam powiedzieć, że to jeszcze nie znaczy, że to niepraw­da.Może z latami historia zaczyna się plątać, ludzie zapominają szcze­góły, zapominają, dlaczego coś robią.Tak jak z tymi podkowami.- Pamiętam, że u babci wisiała taka nad drzwiami.- No właśnie.To nie ma nic wspólnego z kształtem.Ale kiedy się mieszka w starej chacie i jest się biedakiem, to właśnie najłatwiej­szy sposób zdobycia kawał żelaza z dziurkami.- Aha.- Z elfami chodzi o to, że brak im.no.- Babcia z irytacją pstryknęła palcami.- Zaczyna się na M.- Manier?- Hm.To prawda, ale nie.- Muskułów? Mięsa? Mistyki?- Nie.Nie.Nie.To jakby.rozumieć punkt widzenia kogoś in­nego.Verence spróbował spojrzeć na świat z perspektywy babci Weatherwax.Zaświtało mu pewne podejrzenie.- Empatii?- O właśnie.Wcale.Nawet myśliwy, dobry myśliwy, współczuje zwierzynie.Dlatego jest dobrym myśliwym.Elfy to co innego.Są okrutne dla zabawy, nie potrafią zrozumieć czegoś takiego jak li­tość.Nie pojmują, że coś poza nimi samymi może mieć jakieś uczu­cia.Często się śmieją, zwłaszcza kiedy przyłapią samotnego człowie­ka, krasnoluda albo trolla.Trolle mogą być zbudowane z kamienia, wasza wysokość, ale zapewniam cię, że w porównaniu z elfami troll jest twoim bratem.W głowie, znaczy się.- Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałem?- Urok.Elfy są piękne.Mają.styl.- Wypluła to słowo.- Uro­dę.Grację.Tylko to się liczy.Gdyby koty wyglądały jak żaby, zdawa­libyśmy sobie sprawę, jakie to paskudne, okrutne małe dranie.Styl.To pamiętają ludzie.Pamiętają urok.A cała reszta, cała prawda zmienia się.w opowieści starych bab.- Magrat nigdy o elfach nie wspominała.Babcia wahała się przez chwilę.- Magrat nie wie o nich dużo - przyznała w końcu.- Zresztą nie jest jeszcze nawet młodą babą.W tych czasach rzadko mówi się o elfach.Niedobrze jest o nich mówić.Lepiej żeby wszyscy zapo­mnieli.One.przychodzą na wołanie.Nie takie wołanie jak „cip, cip”.Chodzi o wołanie w ludzkich myślach.Wystarczy, że ludzie po prostu zechcą, by tu były.Verence zamachał rękami.- Wciąż jeszcze uczę się monarchii - oświadczył.- Nie rozu­miem tego wszystkiego.- Nie musisz rozumieć.Jesteś królem.Posłuchaj.Wiesz o słab­szych miejscach świata? Tych, gdzie styka się z innymi światami?- Nie.- Jedno takie jest na wrzosowiskach.Dlatego właśnie ustawio­no wokół Tancerzy.Tworzą coś w rodzaju muru.- Aha.- Ale czasem bariera między światami jest słabsza, rozumiesz? Jak przypływ.W czasie kręgu.- Aha.- I jeżeli wtedy ludzie zaczną postępować głupio, Tancerze mo­gą nie utrzymać zamkniętego przejścia.Bo tam, gdzie świat jest cienki, nawet niewłaściwa myśl może stworzyć połączenie.- Aha.Verence uznał, że rozmowa zatoczyła krąg i znowu dotarła do obszarów, gdzie mógłby zaznaczyć swój w niej udział.- Głupio? - zapytał.- Wołając je.Przyciągając je.- Aha.No to co mam zrobić?- Króluj sobie dalej.Myślę, że nic nam nie grozi.Powstrzyma­łam dziewczęta, więc kanały nie powinny się otwierać.Trzymaj to tu­taj pod kluczem i nic nie mów Magrat.Po co ma się martwić? Coś się przedostało, ale mam to na oku.- Babcia z posępną satysfakcją zatarła ręce.- Chyba wszystko załatwiłam - rzekła.Zamrugała.Uszczypnęła się w nos.- Co przed chwilą powiedziałam? - spytała.- Uhm.Powiedziała pani, że wszystko pani załatwiła - przy­pomniał jej król.Babcia Weatherwax zamrugała znowu.- Rzeczywiście - przyznała.- Tak mówiłam.Zgadza się.I je­stem w zamku, prawda? Tak.- Dobrze się pani czuje, pani Weatherwax? - Głos króla pełen był troski.- Świetnie.Doskonale.W zamku.Dzieci zdrowe?- Słucham? Zamrugała jeszcze raz.- Co?- Nie wygląda pani dobrze.Babcia skrzywiła się i potrząsnęła głową.- Tak.Zamek.Ja to ja, ty to ty.Gytha jest na górze z Magrat.Zgadza się.- Skupiła wzrok na królu.- To tylko.przemęczenie.Nie ma się czym martwić.Zupełnie nie ma się czym martwić.***Niania Ogg z powątpiewaniem obserwowała przygotowa­nia Magrat.- Okład ze spleśniałego chleba nie wydaje mi się specjal­nie magiczny - stwierdziła.- Mateczka Whemper zaklinała się na taki chleb.Ale nie wiem, co możemy poradzić na śpiączkę.Magrat z nadzieją przeglądała stare, kruche stronice.Jej po­przedniczki w chacie zapisywały wszystko, co im przyszło do głowy, więc całkiem ważne zaklęcia mieszały się z komentarzami na temat stanu ich stóp.- Tutaj stoi tak: „Te małe i szpiczaste kamienie czasem znajdywane, znane są jako Elfie Strzały, jako że są grotami strzał Elfów z Czasów Minionych”.Tyle tylko znalazłam.I jeszcze rysunek.Ale widziałam te kamienie w okolicy.- Jest ich mnóstwo - zgodziła się niania Ogg, bandażując ra­mię Diamandy.- Bez przerwy wykopuję je w ogródku.- Ale przecież elfy nie strzelają do ludzi.Elfy są dobre!- Pewnie strzelały do Esme i tej dziewczyny dla zabawy, co?- Ale.- Posłuchaj, moja droga.Masz być królową, tak? To poważne zajęcie.Więc ty pilnuj króla, a my z Esme przypilnujemy.innych spraw [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript