Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W nagrodę zalał ją potok arabskiej mowy.Zachwycone kobiety kiwały głowami z ożywieniem.Victoria zrobiła krokw ich kierunku, ale natychmiast służący Arab, czy jak go tam określić, zagrodził jej drogę.Popchnął obie kobiety,sam wyszedł i zamknął drzwi na klucz.Wcześniej kilkakrotnie powtórzył jedno słowo: Bukra.bukra.Victoria znała to słowo.Oznaczało  jutro".Usiadła na łóżku, musiała wszystko przemyśleć od początku do końca.Jutro? Jutro ktoś przyjeżdża albo coś sięstanie.Jutro skończy się więzienie (albo i nie), a nawet jeśli się skończy, jej już może nie być.Słowem, Victorii niezależało zbytnio na tym, by sprawdzić, co będzie jutro.Instynktownie czuła, że znacznie lepiej będzie, jeśli do jutraznajdzie się w zupełnie innym miejscu.Czy było to jednak możliwe? Po raz pierwszy ten problem budził w niej wątpliwości.Podeszła do drzwi i obejrzałaje dokładnie.Nic się nie dało tu zrobić.Nie był to zamek, który można wyważyć za pomocą szpilki do włosów,zresztą Victoria wcale nie była pewna, czy w ogóle potrafiłaby wyważyć jakikolwiek zamek szpilką do włosów.Pozostawało okno.Okno, zdaniem Victorii, budziło większe nadzieje.Drewniana krata była już bardzo zmurszała.Powiedzmy nawet, że uda jej się wyłamać część kraty, tak by przecisnąć się na zewnątrz.Nie obędzie się jednak bezhałasu, który ściągnie natychmiast uwagę.Poza tym jej cela znajdowała się na piętrze, musiałaby więc albo zrobić zczegoś linę, albo skakać - ryzykując zwichnięciem nogi lub innym wypadkiem.Bohaterowie w książkach, myślałaVictoria, drą pościel na pasy i robią z nich liny.Spojrzała z powątpiewaniem na grubą bawełnianą kapę i podartykoc.Nie nadawały się, to pewne.Czym miałaby pociąć kapę na pasy? Koc zapewne rozdarłaby rękami, ale stan jegozniszczenia budził obawę, że nie wytrzyma ciężaru człowieka.- Do licha - powiedziała głośno.Myśl o ucieczce wciągała ją coraz bardziej.Wyglądało na to, że jej strażnikami są ludzie bardzo prości, dla którychtrzymanie jej pod kluczem załatwiało sprawę do końca.Nie przyjdzie im do głowy, że może próbować zbiec,ponieważjest więzniem - i to wystarczy.Człowiek, który zrobił jej zastrzyk i przywiózł tutaj, na pewno znajdował się terazgdzie indziej.On, ona lub oni pojawią się bukra.Pozostawiono ją w jakimś zapadłym kącie pod strażą prostychludzi, którzy będą wykonywać instrukcje, ale na tym koniec; nie będą wietrzyć podstępu, podejrzewać, że ta młodaEuropejka, w lęku o życie, mogłaby rozwinąć niezwykłą inwencję. Wydostanę się! " - powiedziała do siebie Victoria.Podeszła do stolika i zaczęła jeść.Trzeba nabrać sił.Dostała ryż, pomarańcze, kawałki mięsa pływające wjasnopomarańczowym sosie.Zjadła wszystko i popiła wodą.Kiedy odstawiła dzbanek na miejsce, stolik zachwiał się lekko, i trochę wodypociekło na podłogę.Podłoga w tym miejscu natychmiast zrobiła się mokrą breją.Na widok tej małej kałuży wniezmordowanej główce Victorii Jones powstał pewien plan.Sęk w tym, czy klucz został w zewnętrznym zamku.Zbliżał się zachód słońca.Wkrótce zapadnie zmrok.Victoria podeszła do drzwi, uklękła i przyłożyła oko doolbrzymiej dziurki od klucza.W środku było ciemno.Potrzebowała teraz jakiegoś szpikulca, ołówka albo końcówkiwiecznego pióra.Szkoda, że zabrano jej torebkę! Marszcząc brwi, rozejrzała się po pokoju.Jedynym sztućcem byładuża łyżka.W tej chwili na nic jej ta łyżka, chociaż może pózniej się przyda.Przysiadła, żeby się porządnienamyśleć.Po chwili krzyknęła, zdjęła but i ściągnęła wewnętrzną skórzaną wkładkę.Zwinęła ją ściśle w rulonik.Uzyskała w ten sposób odpowiednio sztywne narzędzie.Znowu podeszła do drzwi, kucnęła i gwałtownym ruchempchnęła wkładkę w dziurkę od klucza.Na szczęście olbrzymi klucz tkwił luzno w zamku.Po kilku minutach wysiłkiVictorii zostały uwieńczone sukcesem i klucz wypadł z lekkim brzękiem na ziemię po drugiej stronie drzwi. Muszę się teraz pospieszyć - myślała gorączkowo Victoria - za chwilę będzie zupełnie ciemno".Przyniosła dzbanekz wodą i ostrożnie polała podłogę przy drzwiach, jak najbliżej miejsca, gdzie upadł klucz.Ayżką i rękami zaczęławybierać i wyskrobywać błotnistą ziemię.Stopniowo, wciąż podlewając podłogę wodą, udało jej się wyżłobićniewielką rynnę pod drzwiami.Położyła się i przyłożyła oko do szczeliny, ale niewiele udało jej się zobaczyć.Podwinęła rękawy i wsunęła w szczelinę dłoń i jeszcze kawałek ręki.Macała klepisko i wreszcie koniuszkiemjednego palca dotknęła metalowego przedmiotu.Umiejscowiła już klucz, ale nie mogła wsunąć ręki wystarczającodaleko, by go przyciągnąć.Pracowała dalej: odpięła agrafkę, którą przypadkiem miała przy sobie, zgięła ją whaczyk, wetknęła w kawałek arabskiego chleba i ruszyła na połów na leżąco.Kiedy chciała już krzyknąć z bezsilnejzłości, haczyk z agrafki zaczepił o klucz.Mogła teraz przysunąć go blisko.Chwycić palcami i przeciągnąć na swoją stronę przez rozmiękłe klepisko.Victoria usiadła na piętach pełna podziwu dla własnej pomysłowości.W zabłoconej ręce ściskała klucz.Wstała iwłożyła go do dziurki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript