Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Terrorysta mający celne oko i dobrą rękę do rzucania bomb, byłby dumny z takiego efektu.- No, no, no! - wielki książę potrząsnął głową z mieszaniną nie­smaku i rozczarowania.- Do czego też może doprowadzić rodzinna sprzeczka.Niektórzy ludzie nie potrafią, jak widać, się opanować.Ach ta cygańska krew! Wracamy, moja droga.Nie ma tu nic ciekawego dla prawdziwego badacza folkloru.Większość Cyganów już wyjechała, więc i my powinniśmy udać się w drogę.Ledwie dotarli na górę, de Croytor zawołał chłopca hotelowego.- Mój samochód młodzieńcze, i to zaraz.- A gdzie jest twój samochód? - zainteresowała się Lila.- To nie ma go tutaj?- Oczywiście, że tu go nie ma.Dobry Boże, dziewczyno, nie sądzisz chyba, że ci, których zatrudniam, sypiają w tych samych hotelach co ja?! Bądź gotowa za kwadrans.- Za kwadrans? Muszę wziąć kąpiel, zjeść śniadanie, zapłacić ra­chunek.- Za kwadrans!I Lila była gotowa za kwadrans.Podobnie zresztą jak książę, który pojawił się ubrany w szary, dwurzędowy garnitur z flaneli, jasnobrązo­wą koszulę i słomkowy kapelusz ze wstążką w tym samym kolorze.Jednak po raz pierwszy, odkąd się poznali, uwaga dziewczyny skupiła się nie na nim.Z osłupieniem wpatrywała się w pojazd.- Wielki książę zawsze ma do dyspozycji jakiś środek transportu ­powtórzyła oszołomiona.W tym wypadku środkiem transportu był ręcznie wykończony kab­riolet marki Rolls-Royce w kolorze ciemnej i jasnej zieleni.Przy otwar­tych drzwiach stał szofer w liberii o tych samych barwach, choć wła§­ciwie należało powiedzieć: “stała szofer".Kierowcą była młoda, zgrab­na, kasztanowłosa dziewczyna bezsprzecznie uderzająco ładna.Z uśmiechem przytrzymała drzwi księciu i jego towarzyszce, poczeka­ła, aż się usadowią, po czym siadła za kierownicą i ruszyła.Od we­wnątrz wyglądało to nieco niesamowicie, gdyż nagle krajobraz zaczął się przesuwać za oknami w absolutnej ciszy.Lila z podziwem spojrzała na de Croytora, który właśnie zapalał ha­wańskie cygaro zapalniczką wyjętą z konsoli, na której było mnóstwo przycisków i lampek.- Mógłbyś mi wytłumaczyć, dlaczego dziewczyna, i to jeszcze taka dziewczyna, nie może mieszkać w tym samym hotelu co ty? - spytała niespodziewanie z pretensją w głosie.- Dlatego, że u mnie pracuje.To nie kwestia braku troski o pracow­ników, to kwestia zasad współżycia.- Wcisnął jeden z guzików i szyba oddzielająca ich od kierowcy bezszelestnie opadła w dół.- Carita, moje dziecko, gdzie dziś spałaś?- Cóż., proszę pana, hotele były pełne i.- Gdzie spędziłaś noc?- W samochodzie.- No, no! - szyba wróciła na miejsce a książę dodał wyjaśniająco: - Ale, jak sama widzisz, to bardzo wygodny samochód.Zanim niebieski peugeot dotarł do Arles, pomiędzy jego pasażerami nastąpiło znaczne ochłodzenie stosunków.Dla zabicia czasu prowadzili dyskusję na temat mody, lecz i tu nie osiągnęli porozumienia.Bowman zatrzymał wóz w cichej alejce przed imponującym, choć nie pierwszej świetności magazynem odzieżowym i wyłączył silnik.- I co? - spytał patrząc na Cecile.Nawet nie spojrzała na niego; patrzyła prosto przed siebie, zupełnie jakby wypatrywała czegoś w oddali.- Przykro mi, ale nic z tego - odparła.- Poza tym myślę, że zwa­riowałeś.- No cóż, niech i tak będzie - Bowman pocałował ją w policzek i wysiadł.Wyjął z bagażnika walizkę i zatrzymał się przed oknem wystawo­wym, podziwiając oryginalne kostiumy.W szybie wyraźnie widział sa­mochód i Cecile.Sądząc z zaciśniętych w wąską linijkę warg, musiała być wściekła.Po chwili wahania jednak wysiadła i podeszła do niego.- Mam ochotę ci przyłożyć - oznajmiła.- Ale ja nie.Wyglądasz na dużą i silną dziewczynkę.- Och, zamknij się, na litość boską, i włóż z powrotem tę walizkę do bagażnika.Bowman posłusznie spełnił oba polecenia, następnie ujął Cecile pod reke i razem weszli do magazynu.Dwadzieścia minut później Bo~rvman przyglądał się swemu odbiciu w lustrze z niezadowoleniem.Ubrany był w czarny, zapięty pod szyję i bardzo dopasowany strój, białą koszulę z falbanami, czarny krawat przypominający sznurowadło i czarny kapelusz z szerokim rondem.Teraz mógł się przekonać na własnej skórze, jak się czuje wbita w gor­set solistka operowa, próbująca wziąć górne C.Na szczęście z kabiny wyszła Cecile w towarzystwie pulchnej kobiety w średnim wieku, któ­ra, jak sądził, była szefową magazynu.Bowman ledwie zwrócił na nią uwagę, gdyż każdy mężczyzna, nie dotknięty całkowitą ślepotą lub kompletnym matołectwem, musiał zapomnieć o bożym świecie na wi­dok Cecile.Co prawda, Bowman nigdy nie twierdził, że patrzenie na nią nie jest przyjemne, ale tak naprawdę dopiero teraz dotarło do niego, że jest ona piękna do utraty tchu.I to nie dlatego, że miała na sobie doskonale leżący, drogi cygański strój, w którym nawet jeśli brakowało któregoś z kolorów tęczy, to nie od razu można to było zauważyć, ani nie dlatego , że włosy przykrywała jej biała mantylka, choć przyznawał, iż ładna oprawa dodaje kobiecie uroku.Trudno mu było powiedzieć, dlaczego jego serce tak dziwnie się zachowuje, gdy patrzy na tę dziewczynę.Miał jedynie nadzieję, że tego nie widać i że udało mu się zachować zwykłą, nieodgadnioną minę.- Madame wygląda ślicznie - właścicielka ujęła jego myśli w sło­wa.- Madame jest śliczna - poprawił ją z uczuciem i dodał normalnym tonem.- Ile płacę? We frankach szwajcarskich.Mam nadzieję, że przyjmujecie tę walutę?- Naturalnie.- Skinieniem przywołała kasjera, który zabrał się za podliczanie, podczas gdy szefowa zajęła się pakowaniem.- Co ona robi? - zdziwiła się Cecile.- Przecież nie mogę w tym stroju wyjść na ulicę.- A dlaczego? - zdziwił się Bowman, nadal nie odrywając oczu od dziewczyny.- Wyglądasz nie najgorzej, a poza tym jest święto.- Monsieur ma rację - wtrąciła właścicielka.- Setki młodych ko­biet będą tak ubrane.Zawsze tak jest o tej porze roku.To bardzo miła odmiana dla oka.- I niezłe dla interesu - dodał Bowman patrząc na rachunek, który właśnie mu wręczono.- Dwa tysiące czterysta franków.Z zabranej Czerdzie gotówki odliczył trzy banknoty i wręczył właś­cicielce sklepu ze słowami:- Reszta dla pani.- Monsieur jest zbyt łaskaw - wykrztusiła.Sądząc z wyrazu jej twarzy, mieszkańcy Arles nie byli szczególnie hojni.- Łatwo przyszło, łatwo poszło - stwierdził sentencjonalnie, wypro­wadzając Cecile.Wsiedli do samochodu i skierowali się ku centrum.Po kilku minutach Bowman zatrzymał się na prawie pustym parkingu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript