Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zato, że przez niego poczuła się winna.I za to, że w tak obrzydliwy sposób kleił się do CarolinePoole.Te same myśli w kółko tłukły się jej po głowie.Kimże ona jest, by zmuszać dwoje ludzi doczegoś, co z pewnością zrujnuje im życie? Czy mogłaby żyć ze świadomością, żeunieszczęśliwiła dwoje ludzi tylko po to, by uczynić zadość własnej dumie? Ponadto dlaczegoczuła ból na wspomnienie pogardy we wzroku Chada, gdy był świadkiem nie chcianych przeznią zalotów Gilesa? No bo przecież nic ją nie obchodziły jego śmieszne zaloty do pannyPoole.A może obchodziły?Liza przymknęła oczy, a gdy je otworzyła, zobaczyła, że Chad miło gawędzi z Charity i zmatką.Popołudniowe słońce lśniło na jego włosach, zamieniając ich zwykły rudy kolor wżywe złoto i zapalając w jego zielonych oczach migotliwe błyski.Sama przed sobą musiała przyznać, że obchodził ją fakt, iż Chad lada moment ma sięzaręczyć z Charity.To, że według niego ona sama pozostawała w jakimś dziwnym związku zGilesem, także nie było jej obojętne.Wychodziło na to, że wbrew wszystkiemu, co dotądtwierdziła, bardzo zależy jej na Chadzie Lockridge u.Wstrzymała oddech, bojąc się tej myśli.W chwilę potem już zagoniła ją do ciemnegokącika, skąd przed chwilą uciekła i zmuszając się do promiennego uśmiechu, przyłączyła siędo rozmowy.Zwróciła się do Chada:- Już od dawna chciałam cię zapytać o przędzalnię.Słyszałam, że doszczętnie spłonęła.-Zawahała się, lecz szybko mówiła dalej.- Bardzo mi przykro z tego powodu.Zapewne był todla ciebie potężny cios.- Skąd o tym wiesz? - zapytał Chad mrużąc oczy.- Zdaje się, że.tak, Giles wczoraj mi o tym napomknął.- Wiedziała, że się rumieni, ale nicnie mogła na to poradzić.- Dlaczego pytasz?- Bez powodu - odrzekł zamyślony.- Tyle że ja sam dowiedziałem się o pożarze dopierodziś rano.- Och.- Liza nie wiedziała, co powiedzieć.- Może Giles usłyszał o tym od przyjaciela,który akurat przyjechał z północy kraju?- Z pewnością.Ale nie jest tak zle.Pożar faktycznie przysporzył wiele szkód, lecz niemożna go nazwać katastrofą.Jak wiesz, przędzalnia była dopiero w budowie, poza tym byłaubezpieczona.Miło jednak, że zapytałaś.W tej samej chwili Selkrik - lokaj z doskonałym wyczuciem chwili - wszedł do pokojuniosąc szampana.Gdy już wzniesiono stosowny toast, Chad zaproponował Charity spacer, naktóry zgodziła się z ponurą godnością.- Tworzą bardzo ładną parę, nieprawdaż? - zapytała lady Burnsall kilka minut pózniej,obserwując ich z okna salonu.Zirytowana Liza odwróciła się gwałtownie do matki.- Nieprawda.Uważam, że zupełnie do siebie nie pasują. - Tak myślisz? - Lady Burnsall przez chwilę nic więcej nie mówiła, a potem westchnęłaciężko.- Zdaje się, że masz rację.Tylko spójrz na nich.On się z nią droczy, jakby nadal byłamałą dziewczynką, a ona patrzy mu w oczy, jak gdyby prosiła go o cukierki.Aleśmy sięwpakowały - mruknęła.- Charity wyjdzie z tego ze złamanym sercem, albo zrujnowana.jedno z dwojga, albo oba na raz.- Oj, mamo!- Nie rozumiem tylko, dlaczego ona w ogóle przyjęła jego oświadczyny.Ani dlaczegozębami i pazurami trzyma się myśli, ze małżeństwo z Chadem zupełnie ją zadowala.Niewyobrażam sobie, jak wydostaniemy się z tej sytuacji, jeżeli ona się upiera, że jest jej dobrze.- Podejrzewam, że jej chodzi o tego Johna Westona.- Liza westchnęła, na co Letycjaodwróciła się gwałtownie i spojrzała na nią ze zdziwieniem,- Weston? Czy chodzi ci o tego młodego człowieka, który od pół roku nie opuścił anijednego przyjęcia, na którym byłyśmy?- Tak.Obawiam się, że to on jest obiektem westchnień Charity.- Któżby pomyślał? - Letycja nie powiedziała nic więcej.- Jest dla niej zupełnie nieodpowiedni, rzecz jasna.- Masz rację.Przez kilka minut obie damy stały pogrążone w myślach, po czym Liza skierowała rozmowęna bezpieczniejsze tematy.Po drugiej stronie Berkeley Square Charity i Chad szli równiezamyśleni.- Chad.- Głos dziewczyny drżał lekko.- Co do wczorajszego wieczora.- Urwała, niebardzo wiedząc, co powiedzieć.On też zbytnio jej nie pomógł, unosząc jedynie brwi.- Co dowczorajszego wieczora to chciałam ci powiedzieć, jak bardzo.jestem ci wdzięczna, żezaproponowałeś mi to małżeństwo.Wyratowałeś mnie znaprawdę okropnej sytuacji.- Chadnadal nic nie mówił, patrzył tylko na nią wzrokiem pełnym niewesołego rozbawienia.- Zdajęsobie sprawę, że ja byłam.jestem wszystkiemu winna.Gdybym się nie zakradła po kryjomudo tej biblioteki na spotkanie z Johnem.- Powiedziałbym, że nieomal na schadzkę - lakonicznie wtrącił Chad.- Obawiam się, że masz rację.- Charity zaczerwieniła się.Nagle łzy zaczęły gromadzić sięw jej wielkich brązowych oczach.W chwilę potem już spływały po policzkach.- Och Chad!Oddałabym wszystko, by móc cofnąć czas! Nie powinnam była tego robić, tym bardziej żeJohn zachował się tak potwornie.- W jej zapłakanych oczach pojawiły się grozne błyski.- Jakon mógł pomyśleć, że.?Chad westchnął z rezygnacją i podał jej swoją chusteczkę.- A czy choć przez moment zastanowiłaś się, jak ty sama byś zareagowała, gdyby sytuacjabyła odwrotna? Co ty byś pomyślała, gdybyś wpadła do pokoju i zastała go leżącego nazarumienionej pannicy o potarganych włosach i sukni zaplątanej powyżej kolan?- Nigdy o tym tak nie myślałam.- Usta Charity tworzyły idealne  o.- Ale gdyby wyjaśnił,co się stało.Gdyby powiedział mi, że.- A gdyby ta panna była kimś, z kim John byłby bardzo zaprzyjazniony.Z kim częstopokazywałby się w towarzystwie? I gdyby opowiedział ci nieprawdopodobną historyjkę onietoperzu.?- Ale to była prawda! - Charity bardzo energicznie wydmuchała nosek, jak gdyby chciałapodkreślić wagę swoich słów.- Poza tym, oczywiście że bym mu uwierzyła.To znaczy.-Znowu urwała, a po chwili westchnęła ciężko.- Masz rację.Cała sytuacja była zbyt nieprawdopodobna.Ale tak bardzo mnie boli, że mi nie zaufał.- A teraz.- No tak.a teraz wpakowałam nas w niezłe tarapaty.Po coś mi się oświadczył?- Powiedziałem to, zanim zdążyłem pomyśleć.- Chad zachichotał ponuro.- Jeżeli mam byćszczery, to byłem pewien, że mi odmówisz jednym pogardliwym potrząśnięciem pięknejgłówki.- Powinnam była tak zrobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript