Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lunzie nie miała problemu z rozpoznaniem jej.To była jej wnuczka.- Ty jesteś Lunzie, prawda? - Kobieta promieniała.- A ja Melanie.Witaj, witaj nareszcie! I obywatel Janos.Tak się cieszę, że wreszcie was widzę,- Tee - powiedział Tee przyjmując uścisk, gdy przyszła jego kolej.- To wspaniale, że wreszcie się spotykamy - wykrzyknęła Lunzie.- Jestem wam ogromnie wdzięczna, że podtrzymaliście zaproszenie po tym, jak ostatnio nawaliłam.- To było oczywiste.Bardzo chcieliśmy, żebyś przyjechała.Wejdź, wszyscy chcą cię poznać.- Melanie objęła serdeczniej Lunzie i wprowadziła ją do wnętrza.Tee poszedł w ich ślady, wyraźnie rozbawiony.- Mama była bardzo rozczarowana, że nie pojawiłaś się ostatnim razem, ale kiedy usłyszeliśmy o twoim wypadku, nie mogliśmy przeboleć, że wyjechała nie znając prawdy.Posłałam wiadomość na Eridani, żeby jej o wszystkim powiedzieć, a zwłaszcza że jesteś cała i zdrowa, ale to tak daleko, że mogła tam jeszcze nie dotrzeć.Tylko bogowie chaosu wiedzą kiedy otrzyma tę wiadomość.Ostatnio było dużo zakłóceń.I żadnych wyjaśnień!Wprowadziła ich do jasno oświetlonego pokoju o białych ścianach i takich samych dywanach.Stały w nim miękkie meble i wisiały kolorowe ozdoby w dobrym guście.Na środku Jednej ze ścian znajdował się elektroniczny kominek, a na innej ekram Tri-du, otoczony wianuszkiem nastolatków oglądających jakieś wydarzenie sportowe.Lunzie zauważyła, że obraz był czystszy i jaśniejszy niż jakikolwiek, który do tej pory widziała; świadczyła to o wyraźnym postępie od czasu, gdy ją zahibemowano.- Macie piękny dom - powiedziała, rozglądając się z aprobatą.- Czy to twój mąż?Wysoki mężczyzna rozwalony na kanapie odłożył swój czytnik osobisty i wyciągnął rękę.- Teraz i na wieki.Dalton mam na imię.Witam, prababciu.- Witam i ja - powiedziała Lunzie.Dalton miał uścisk dłoni silny, ale nie miażdżący, jak się tego obawiała ujrzawszy jego potężne ręce.- Proszę, mówcie mi Lunzie.- Przekażę wszystkim twoje życzenie, ale obawiam się, że Lars może nie chcieć się podporządkować.Jest tak dobrze wychowany, że aż drętwy.- Dałam im znać o waszym przyjeździe, więc powinni być tu za chwilę - powiedziała Melanie zaaferowana i przepchnęła ich do bawiałni.- Czy podać coś, zanim pokażę wam, gdzie będziecie mieszkać? Coś do picia?- Sok byłby mile widziany.Powietrze jest tu.trochę ciężkie, jeśli się nie jest przyzwyczajonym - powiedziała dyplomatycznie Lunzie.- Mhm.Dzisiaj ogłaszali alarm smogowy.Powinnam była o tym wspomnieć, gdy rozmawialiśmy.Ale my jesteśmy do tego przyzwyczajeni.- I Melanie szybko wyszła.- Jak to ona.Zapomniała nas wszystkich przedstawić - powiedział pobłażliwie Dalton, gdy jego żona wyszła.Podszedł do Lunzie i objął ją, machając ręką do pozostałych członków rodziny.- Słuchajcie! To jest Lunzie, nareszcie z nami! Dzieci wpatrujące się w Tri-d wstały na powitanie.Lunzie zrewanżowała się im uśmiechem, przywołując z pamięci port­rety holograficzne sprzed dziesięciu lat.Nie rozpoznała tylko dwóch.- Nie cała ta gromadka jest nasza - wyjaśniał Dalton.- ale wnuki przesiadują u nas, bo mamy największy dom.Lunzie, chciałbym ci przedstawić swoich synów, Jaia i Thada, oraz ich żony, Ionię i Chirli.- Obie kobiety - jedna z krótkimi, rudymi lokami, a druga o lśniących blond włosach - uśmiech­nęły się do niej.- Drew jest jeszcze w pracy, ale będzie na obiedzie.Obaj bliźniacy powitali ją mocnym uściskiem dłoni.- Wyglądasz bardziej na naszą siostrę niż na.kogo? Pra-prababcię? - powiedział jeden z nich.- Będziesz musiała wybaczyć, jeśli czasami coś nam się wymknie i nie okażemy ci szacunku należnego wiekowi - dodał drugi z przekorą.- Zrozumiem to - odparta Lunzie zamykając w uścisku ich i obydwie kobiety.Dzieci wciskały się, by nie opuścić swojej kolejki.Było ich dziewięcioro: cztery dziewczynki i pięciu chłopców.We wszystkich widziała podobieństwo do Fiony i siebie.Radość aż ją rozsadzała.- Ile masz lat? - zapytało najmłodsze dziecko, jedenasto-, może dwunastoletni chłopiec,- Pedder, niegrzecznie jest zadawać takie pytania - odezwała się surowo rudowłosa żona Jaia.- Najmłodszy syn Drew - wyjaśnił Dalton swoim głębokim głosem ponad głowami zbitej wokół Lunzie gromadki.- Przepraszam, ciociu Ionio - bąknął chłopiec nadąsanym tonem.- Ja się nie gniewam - powiedziała Lunzie, zyskując sobie tym wdzięczność chłopca.- Urodziłam się w roku 2755 jeśli to chciałeś wiedzieć.- Naprawdę? - Pedder był wyraźnie pod wrażeniem, - Jesteś bardzo stara.To znaczy nie wyglądasz na tyle.- Brend i Corrin - wskazał Dalton.- To starsi bracia Peddera i mają, mam nadzieję, trochę więcej taktu albo są mniej ciekawscy.Najstarszy, Evan, jest w pracy.A najmłodsza córka Dierdre, Anthea - w szkole,- Jestem taka szczęśliwa, że mogę was wszystkich poznać - powiedziała Lunzie rozpromieniona.- Wciąż oglądałam wasze hologramy.- Uścisnęła rękę Brenda, drugą mierzwiąc włosy Corrina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript