Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, że igłowiec słucha: w tej chwili igły jakby zadrżały.Czy to możliwe, że poskutkowało?- Chcemy się jedynie przejść - ciągnął Dor - nie szukamy kłopotów.Nie lubimy spalać igieł, jeżeli naprawdę nie musimy, ponieważ przypalają się, pękają i naprawdę paskudnie śmierdzą.Ujrzał, jak w czasie tłumaczenia Grundiego niektóre igły się kładą, jakby kuląc ze strachu.Wiadomość dotarła!- Nie marny nic przeciwko kaktusom, dopóki trzymają się swojego miejsca.Niektóre kaktusy są bardzo miłe.Niektóre należą do najlepszych przyjaciół Grundiego.- Dor przerwał.Co ognisty pies może mieć wspólnego z kaktusem? Co najwyżej może go obsikać strumieniem ognia.Chyba lepiej nie wspominać o tym.- Uff, ognisty pies lubi wąchać kwiaty kaktusów! Niekiedy bardzo nas denerwuje, gdy zdarzy się, że zwęszy jakiś kaktus w pobliżu.A kiedy się denerwujemy, bardzo się rozgrzewamy.Właściwie to spalamy wszystko wokół siebie - zdecydował się nie przesadzać, żeby nie utracić wiarygodności.- Ale teraz nie jesteśmy zbyt rozgrzani, ponieważ wiemy, że taki miły kaktus nie próbowałby nas użądlić.Tak więc nie musimy spalić żadnych kłopotliwych igieł.Ujrzeli, że kaktus schował igły robiąc tyle miejsca, że mogli przejść, nie dotykając go.Udał się podstęp Dora.- Ojej, te ogniste suchary są bardzo smaczne.Czy nie poczęstujesz się, kaktusie? - wyciągnął do niego rękę.Kaktus okazał większe zrozumienie niż wikłacz, kiedy ogr Crunch nań zaryczał, toteż od razu schował igły.Dor natychmiast prześliznął się obok kaktusa, rozglądając się za wyjściem z niszy.Lecz nadal znajdował się w zasięgu igłowca, więc nie przestał mówić.Gdyby roślina połapała się, że użył fortelu, mogłaby się okropnie rozgniewać.- Bardzo miło było cię poznać, kaktusie.Jesteś naprawdę ostrym stworzeniem.Różnisz się zupełnie od tego, którego spotkałem pewnego dnia.Ów głupi kaktus próbował wpakować mi igły w plecy.Obawiam się, że rozgniewałem się wtedy, a irytacja wywołuje wielkie gorąco.Zapaliłem się jak zraniona salamandra, wróciłem i ścisnąłem tak biednego kaktusa, aż wszystkie jego igły zajęły się ogniem.Ślady poparzeń jeszcze są widoczne, ale szczęśliwy jestem, iż mogę powiedzieć, że prawdopodobnie przeżyje.Na szczęście był to dzień deszczowy, padało, więc mój ogień ugotował jedynie zewnętrzną warstwę, zamiast spalić całą roślinę.Żałuję, że to zrobiłem; naprawdę uważam, że kaktus wystrzelił swoje igły tylko przypadkiem.Jakoś się tak wyśliznęły.A ja po prostu nie mogę się powstrzymać, kiedy się rozgrzeję.Dor znalazł się za zakrętem i już nie znajdował się w polu widzenia igłowca.Wtedy oparł się o ścianę czując, że za chwilę zemdleje.Tłumaczenie Grundiego dobiegło końca.- Jesteś najlepszym kłamcą, jakiego kiedykolwiek spotkałem - wyraził swój podziw.- Jestem najbardziej przerażonym kłamcą, jakiego widziałeś!- Tak.Sądzę, że kłamstwo wymaga praktyki.Łgałeś tak wspaniale, ledwie mogłem zdzierżyć, wysłuchując tych bezczelnych kłamstw! Ale wiedziałem, że jeżeli wybuchnę śmiechem, zostaniemy naszpikowani igłami!Dor zastanowił się nad tym, co powiedział Grundy.Rzeczywiście osiągnął zwycięstwo, posługując się kłamstwem.Czy tak powinno być? Wątpił.Uczynił w myślach postanowienie: żadnych więcej kłamstw.Chyba, że będzie to absolutnie konieczne.Jeżeli czegoś nie osiągniemy uczciwie, nie warto o to zabiegać.- Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jakim jestem tchórzem - powiedział Dor nieznacznie zmieniając temat.- Nigdy nie dorosnę.- Ja także jestem tchórzem - pocieszył go Grundy.- Nigdy nie byłem tak przestraszony, odkąd stałem się prawdziwy.- Jeszcze jedno wyzwanie - najgorsze.Chciałbym być prawdziwym mężczyzną i mieć jego odwagę.- Ja też - zgodził się golem.Korytarz kończył się zwykłymi drzwiami z klamką.- Wchodzimy, gotowi lub nie - wymruczał Dor.- Nie jesteście gotowi - odpowiedziały drzwi.Dor zignorował je.Nacisnął klamkę i drzwi się otwarły.Za drzwiami było małe pomieszczenie wyłożone piórami rajskich ptaków.Przed nimi stała kobieta o nadzwyczajnym wyglądzie.Ubrana była w krótką suknię, wykładane klejnotami sandałki, obszerną chustę i importowane z Mundanii ciemne okulary.- Witajcie mili goście - powiedziała oddychając w ten sposób, że Dor wlepił wzrok w jej dekolt, z którego wyłoniły się kuszące wypukłości.- A, dziękujemy - powiedział zakłopotany Dor.Czy była to najgorsza z wszystkich pułapek? Nie musiał być dorosłym mężczyzną, żeby zrozumieć, że stanął w obliczu największego niebezpieczeństwa.Niewielu mężczyzn uniknęłoby takiej zasadzki.- Jest w niej coś, co mi się nie podoba - szepnął mu Grundy do ucha.- Skądś ją znam.- Chodź, niech ci się przyjrzę - powiedziała kobieta podnosząc rękę do okularów.Spojrzenie Dora oderwało się od jej piersi i powędrowało ku twarzy.Jej włosy zaczęły się poruszać pod chustą, jakby wiodły własne życie.Grundy zamarł.- Zamknij oczy! - krzyknął.- Teraz ją poznaję! Te wężowe loki - to Gorgona!Dor natychmiast zamknął oczy.Odskoczył do tyłu, próbując wycofać się z pokoju, zanim jakiś przypadek spowoduje, że niechcący otworzy oczy.Wiedział, kim była Gorgona: jej spojrzenie zamieniało mężczyzn w kamień.Dor potknął się o schodek i runął jak długi.Wyrzucił ręce, żeby osłonić twarz, ale oczu nie otworzył.Wylądował z hukiem na ziemi, ale powieki dalej miał zaciśnięte.Usłyszał szelest sukni w pobliżu.- Nie! - krzyknął.- Nie chcę zamienić się w kamień!- Nie zamienisz się w kamień.Skończyły się pułapki; pokonałeś wszystkich strażników broniących drogi do zamku Dobrego Maga Humpfreya.Nikt tutaj nie zrobi ci krzywdy.Westchnęła bardzo kobieco.- Golemie, popatrz na mnie.Potem upewnisz swojego przyjaciela.- Ja też nie chcę być kamieniem! - sprzeciwił się Grundy.- Miałem za dużo kłopotów, żeby stać się prawdziwym, by stracić swoją postać.Widziałem, co stało się z tymi wszystkimi mężczyznami, których twoja siostra Syrena zwabiła na waszą wyspę.- Widziałeś także, jak Dobry Mag zneutralizował mnie.Teraz nie stanowię zagrożenia.- To racja! On - ale skąd mam wiedzieć, że zaklęcie nadal działa? To było tak dawno temu.- Weź to lusterko i popatrz najpierw na mnie przez odbicie - powiedziała.- Potem będziesz wiedział.- Nie potrafię utrzymać tak wielkiego lustra! Mam zaledwie kilka cali.! Dor, zamierzam na nią spojrzeć.Jeżeli zamienię się w kamień, będziesz wiedział, że nie można jej ufać.- Grundy, nie.- Już to zrobiłem - powiedział z ulgą golem.- Wszystko w porządku, Dor, możesz patrzeć.Grundy nigdy go nie oszukał.Dor zacisnął zęby i szeroko otworzył oczy.Zobaczył oświetlony pokój i stopę Gorgony.Była to bardzo ładna stopa z fluoryzującymi paznokciami, zakończona kształtnymi kostkami.Zabawne, że nigdy wcześniej nie zwracał uwagi na kostki! Podniósł się na kolana i dłonie, a jego wzrok wędrował wzdłuż cudownie ukształtowanych nóg aż do brzegu sukni, dopasowanej i lekko przeźroczystej, że odsłaniała zarys nóg aż do.ale dosyć tego podglądania.Zmusił swoje niechętne oczy, by uniosły się w górę wzdłuż zarysów jej ciała, aż ujrzał jej głowę.Włosy miała teraz nie związane.Tworzyły masę syczących małych węży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript