Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli ktoś ma przy sobie cudzy znak, to znaczy, że zabił tego człowieka albo znalazł jego zwłoki.Glizda nie mógł zapomnieć o znaczku.Ale przecież zapomniał!- A więc - powiedział Glizda - jeśli obiecasz, że będziesz zachowywał się przyzwoicie, to nie będziemy cię dzisiaj tortu­rować.Wszyscy są już zmęczeni.Kaci też muszą czasem spać.Prawda?- Prawda - odparł Kroni z ulgą.- Oj, widzę, że żarty się ciebie trzymają! - zdziwił się Gliz­da.- A może naprawdę myślisz, że pozwolimy ci odpocząć, nie zapytawszy najpierw, kto zaciągnął cię na Biesiadę i kto posłał szukać broni?- Słowo honoru, że nie szukałem broni.- Tylko?- Zabłądziłem.- Wierzę, że nie szukałeś broni.Tym gorzej dla ciebie, bo bę­dziemy musieli się dowiedzieć, czego szukałeś.Ale jak będziesz o tym opowiadał, to przypadkiem nie zapomnij wspomnieć, komu oddałeś pistolet.A może to były dwa pistolety? Zrozum, odpo­wiadam za porządek i spokój w naszym wiecznym mieście, więc nie mogę dopuścić do tego, żeby broń znalazła się w rękach ludzi, którzy mogą mieć złe zamiary.Odprowadź go, Spel.Starszy kat ma listę pytań.No, zwyczajnie.Tylko nie na śmierć.Pamiętaj, na twoją odpowiedzialność! Potem musi przecież pójść na dół i po­kazać, gdzie jest bron.To bardzo ważne.- Aha.byłbym zapomniał - dopędził ich jego głos już przy drzwiach.- Słuchaj, Spel, nie pamiętasz przypadkiem, jakiego przedmiotu, brakuje wśród rzeczy zakwestionowanych u zbrodnia­rza stanu, rurarza Kroniego?- Nie wiem, Mekil - powiedział Spel beztrosko.- Przecież nie opróżniałem mu kieszeni.- No jasne, jasne! Wybacz mi, mój chłopcze - powiedział to­nem skarconego dziecka Glizda.Żeby dotrzeć do izby tortur, musieli najpierw minąć długi ko­rytarz.Kroni starał się o niczym nie myśleć i nie przywoływać w pamięci katowni i ciała chudego.Myślał, że jeśli nie wytrzyma bólu i powie coś o broni, to na pewno go nie oszczędzą.Znajdą broń i bez niego.Trzeba więc wytrzymać.Zacisnąć zęby i cierpieć, a jutro coś się wymyśli.Spel szedł tuż za nim.- Słuchaj uważnie i nie odwracaj się - powiedział nagle pospiesznym szeptem.- Rób tak, jak ci powiem, ale Gliździe o tym ani słowa.Mnie zgubisz i siebie też nie uratujesz.Kiedy wejdziesz do izby tortur i zobaczysz wszystko, co tam jest, natychmiast padnij na kolana i krzycz, że wszystko powiesz, że pokażesz broń.- Ale ja nic nie powiem.- Wcale nie musisz tego robić.To już mój kłopot.Tylko udaj śmiertelnie przerażonego.On będzie cię obserwował.Zresztą prze­straszyć cię nie jest trudno.- Nietrudno - zgodził się Kroni.- A co zrobiłeś.- Zamknij się!Konwojent otworzył niskie drzwi.Z izby dobiegł słodkawy odór spalenizny.Spel pchnął Kroniego czymś ostrym w plecy.Rurarzowi wy­dało się nawet, że to był kindżał.Kroni wpadł do katowni.Chudego tam już nie było.Zamiast szyby między izbą a gabinetem Glizdy połyskiwało głębokie, cie­mne lustro.Jak on mnie zobaczy? - zdążył pomyśleć Kroni i znów po­czuł pchnięcie w plecyWcale nie musiał udawać przerażenia.Kaci zbliżali się do niego z dwóch stron i długie, mokre po­stronki wlokły się za nimi po plamistej posadzce.Narzędzia tortur patrzyły groźnie ze ścian.- Nie! - krzyknął Kroni.- Nie! Zostawcie mnie w spokoju!Kaci zbliżali się bez pośpiechu, bo dokąd niby mieli się spieszyć? Kroni runął na kolana.Zresztą i tak nie mógł ustać na nogach.- Wszystko powiem! - mamrotał pod nosem, chociaż wyda­wało mu się, że ogłuszająco krzyczy.- Wszystko wam powiem!Zrobiło się ciemno, rurarz poleciał w jakąś przepaść, zapadł się w Ognistą Otchłań.Ciemność wirowała, niczym ogniki wewnątrz zjawy, a Kroni usiłował złapać się za coś stałego, nieruchomego i z daleka, jakby przez grubą warstwę kamienia usłyszał znajomy głos:- Gotów.Inny głos, dudniący, odbijający się od ścian przepaści, zapytał:- Przyjdzie do siebie?A pierwszy głos odpowiedział:- Nie ma co na to liczyć.Za daleko odszedł.Głęboko, myślał Kroni, bardzo głęboko i daleko odleciałem.- Jeśli się nie ocknie - powiedział dudniący głos - odnieście go do celi.- Załamał się - powiedział pierwszy głos.- Rano będzie mięciutki.Tak, będę mięciutki jak pajęczyna, chciał przytaknąć Kroni, ale nastąpiła zupełna ciemność.I nic więcej.- Muszę go zobaczyć - powiedział odległy głos.- On nadal jest jeszcze wyłączony - odpowiedział inny.- Dopiero co sprawdzałem.Pan dyrektor Mekil bardzo się tym nie­pokoi.- Wiem, przychodzę tu na rozkaz jego łaskawości.Znasz mnie przecież.- Jak mógłbym nie znać!Oba głosy są znajome.A kto to jest pan dyrektor Mekil? To przecież Glizda! No jasne, to ten śmieszny robal.Zgrzyt.Pewnie ktoś otwiera kratę tunelu technicznego, pomyślał Kroni i przy­pomniał sobie, że jest rurarzem.Nieważne, jak się nazywa, ważne jest, że pracuje jako rurarz.Głos rozległ się nad samym uchem:- Kroni, słyszysz mnie?No tak, pomyślał.Już wiem.Nazywam się Kroni.Właśnie tak, a nie inaczej.Rurarz Kroni.Bardzo szkoda rurarza Kroniego.Dla­czego? Bo wpadł i oni go zabiją.- Kroni! To ja, Spel.Coś zimnego musnęło jego nos i eksplodowało gryzącym, obrzydliwym smrodem.Chcą go udusić! Szarpnął się, ale nie zdołał się wyrwać.- Spokojnie - powiedział Spel.- Wytrzymaj chwilę.Zaraz przyjdziesz do siebie.Kroni otworzył oczy.Spel zabrał wilgotną szmatę.Rurarz rozkasłał się.- Co się sta.? - spróbował zapytać, ale znowu złapał go atak kaszlu.- Milcz - wyszeptał Spel.I zaraz powiedział bardzo głośno.- Bredzisz, przyjacielu, ale szybko doprowadzimy cię do porządku.Kroni milczał.Pamięć mu wróciła.Spel nachylił się do samego ucha.- On tu ma rurę podsłuchową.Spel wyjął z górnej kieszeni munduru znaczek identyfikacyjny.Kroni z góry wiedział, że go wyciągnie.I stosunek Spela do niego zmienił się w tej właśnie chwili, kiedy policjant zobaczył ten znaczek.Dlaczego go ukradł? Coś jeszcze chodziło mu po głowie, coś, co łączyło policjanta z tym nieboszczykiem.Ale co to było?- Gdzie go znalazłeś? - wyszeptał Spel.- Zabiłeś go? Kroni pokręcił przecząco głową i od tego w głowie przetoczyła się fala bólu.- Był martwy?- Nie.- Panie - zawołał zza drzwi strażnik.- Czy on się ocknął? Jego miłość kazał natychmiast zawiadomić.- Nie ocknął się - powiedział Spel i dłonią zakrył Kroniemu oczy.- Całkiem zdechły.Bredzi.- Żadnego ducha w tych bydlakach - powiedział z przeko­naniem strażnik za drzwiami.- Idę - wyszeptał Spel.- Leż i nie otwieraj oczu.Nikt nie może wiedzieć, że oprzytomniałeś.Niedługo wrócę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript