Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podróż była nieco denerwująca, gdyż jechali przez zupełnie wyludniony kraj.Elspeth zastanawiała się, co mogło się wyda­rzyć.“Ziemia może zdrowieje, lecz gdzie są ludzie?” To prawda, że Ancar zdziesiątkował ludność, ale dlaczego na drodze nie spotkali nikogo? Dlaczego wszystkie mijane wsie były całko­wicie opustoszałe?Opuszczone wsie nasuwały więcej pytań bez odpowiedzi, gdyż zabrano z nich wszystko oprócz najcięższych mebli, a jed­nak nie było śladu przemocy.Czy opuszczono je, czy może ograbiono? Kto uprzątał śnieg? Czy Hardorneńczycy ukrywali się w obawie przed uzbrojonym i zapewne wrogim oddziałem? To było możliwe, zważywszy, że był to naród doświadczony przez wojny.Ale dlaczego, skoro w oddziale znajdował się herold z Valdemaru, jadący na przedzie i wyraźnie widoczny?“Może z takiej odległości nie dostrzegają, że jestem napraw­dę heroldem.Nietrudno o białego konia i białe ubranie”.- Jakie mamy plany co do postoju - czy w ogóle je mamy? - krzyknęła do tyłu, do przywódcy eskorty.Nie przygotowali się na noclegi pod gołym niebem, choć wieźli pożywienie na całą podróż, zakładając, że w wyniszczonym magicznymi burzami Hardornie trudno o jedzenie.Całe szczęście, że tak zrobili, gdyż inaczej mogliby wybierać pomiędzy śmiercią głodową a - dosłownie - jedzeniem wron.- Teoretycznie przed nami powinno znajdować się miasto, w którym niegdyś odbywały się cotygodniowe targi.Było tam pięć dużych zajazdów - odparł dowódca eskorty.Jego głos tłumił szal owinięty wokół twarzy.- Czy nadal są czynne.- wzruszył ramionami.- Ktoś jednak dba o to, by droga była przejezdna.Mam nadzieję, że to oni.Elspeth również miała taką nadzieję.Nie chciała spędzić kolejnej nocy w opuszczonym, zaniedbanym budynku.Zawsze zdołali znaleźć dom, który nadawał się na schronienie, nie bra­kowało im też opału, lecz Elspeth cieszyła się z obecności innych.W nocy trudno jej było zasnąć - czuła mrowienie na plecach, jakby obserwowały ją niewidzialne oczy.Właściwie nikt nie widział ani nie słyszał niczego, co przypominałoby ducha, jednak takie miejsca wydawały się nawiedzone.Zastanawiała się, skąd Rusi i Severn mieli odwagę, aby zostać w swej wsi na całą zimę.Owszem, dysponowali taką ilością materiału, by ocieplić i uszczelnić cały dom, oraz potrzebnym wyposażeniem.Mimo to bolesna pustka opuszczonej wsi spra­wiłaby, iż Elspeth po tygodniu pobytu uciekłaby z krzykiem do Valdemaru.Nie mogła teraz o tym myśleć.“Dokonałam wielu czynów, które ludzie uznają za odważne, ale nie jestem aż tak odważna”.Jednak w ten sposób zakładała, iż tereny wokół wsi są tak wyludnione, jak na to wyglądały.Kiedy magiczne burze stwo­rzyły zabójczą pogodę i krwiożercze potwory, czy nie było mądrzej i bezpieczniej umocnić gospodarstwa i zostać tam, gdzie jedzenie, czy też co jakiś czas przychodzić do wsi, ufając w liczbę ludzi i broń, lecz ryzykując stratę pożywienia? Elspeth nigdy nie musiała podejmować takiej decyzji i miała nadzieję, iż nikt w Valdemarze nie będzie do tego zmuszony.Wszystkie swe nadzieje ulokowali w małej grupce znajdują­cej się gdzieś w głębi Równin Dorisza, w ruinach Wieży Urtho.Jeśli ktokolwiek zdoła znaleźć odpowiedź, to tylko oni.Chociaż Elspeth i Mroczny Wiatr byli magami klasy adepta, Elspeth przeszła tylko częściowe szkolenie, Mroczny Wiatr zaś nie prak­tykował magii przez tyle lat, że mimo sporej mocy, jaką posia­dał, wciąż uważał, że wyszedł z wprawy.Jako magowie nie zdołaliby pomóc poszukiwaczom, którzy pojechali do Wieży.Mogli za to przydać się w kontaktach z Imperium - i na pewno jako posłowie.Elspeth wiedziała, iż królowa Selenay zastanawiała się długo, zanim wysłała ich jako posłów sojuszu do księcia Tremane.Królowa nie chciała wysyłać Elspeth, jednak była to jedyna logiczna możliwość.Elspeth mogła podejmować samodzielne decyzje, została wyszkolona jako herold i kandydatka do tronu - po Selenay była najlepszą osobą, która potrafiła myśleć w ka­tegoriach dobra Valdemaru.Dowiodła, że posiada umiejętność trafnego osądu sytuacji, a ponieważ od czasu swej abdykacji nie była już następczynią tronu, nie miała zbyt wielkiej wartości jako ewentualna zakładniczka.Co więcej, Kerowyn nauczyła ją bro­nić się przed zabójcami; Elspeth mogła zatroszczyć się o siebie w razie napadu i równej walki, poza tym była tak podejrzliwa, jak tylko budząca grozę Kero mogłaby sobie życzyć.Pozostawała jeszcze magia - była adeptem; Tremane osiąg­nął tylko poziom mistrza, choć w zupełnie innej dyscyplinie sztuki niż ta, której uczono Elspeth.Bardzo niewielu heroldów z Valdemaru było magami, nie mówiąc już o adeptach, a chociaż Towarzysze mogli im do pewnego stopnia pomóc, nie zastępo­wało to umiejętności prawdziwego maga.To wszystko mogłoby nie wystarczyć, lecz był jeszcze Mrocz­ny Wiatr.Adept, ale z dłuższą praktyką niż Elspeth, i również zwiadowca Tayledrasów, co uczyniło z niego swego rodzaju wojownika.Odmówiłby towarzyszenia komukolwiek innemu; nie był heroldem, a jego lojalność związana była z Elspeth, a nie z Valdemarem.Elspeth zaś nie pojechałaby bez niego; razem tworzyli zgrany duet.Biorąc pod uwagę kompetencje i jej, i Mrocznego Wiatru, nie było nikogo tak dobrze nadającego się do tej misji.Gdyby Elspeth była córką kogoś innego, Selenay nie zawahałaby się ani chwili przed wysłaniem jej.“Muszę przyznać, że matka nie wahała się zbyt długo”.Elspeth cieszyła się z tego; Selenay coraz mniej traktowała ją jak córkę, a coraz bardziej jak osobę dorosłą.Elspeth miała wrażenie, że kiedy zapomniała myśleć o niej jak o dziecku, zachowywała się bardziej naturalnie.W pewien sposób, widząc zachowanie królowej przed ich wyjazdem, Elspeth dziwiła się, iż królowa w ogóle się zastanawiała.“Może jej wahanie kiedyś, w prze­szłości, pochodziło bardziej z poczucia winy niż czegokolwiek innego”.Czy mogło tak być? Elspeth i jej matka nigdy nie czuły się ze sobą zbyt swobodnie.“Niezależnie od tego, jak bardzo się stara­ła, zawsze widziała we mnie ojca.W pewnym sensie byłam bardziej dzieckiem Talii niż jej”.Teraz Selenay miała bliźnięta - dzieci, którym mogła oddać całe serce; czyżby czuła się winna, że nie łączyła jej podobna macierzyńska więź z Elspeth? Czy to dlatego zawsze reagowała tak przesadnie, kiedy Elspeth robiła coś, co groziło jej niebezpieczeństwem? Może czuła, iż powinna być bardziej zaangażowana emocjonalnie, bardziej za­troskana niż naprawdę była?“Ciekawa teoria - zapewne nigdy nie dowiem się, czy prawdziwa.Na pewno jej o to nie zapytam, a jedyna poza nią osoba, która może wiedzieć, nigdy mi tego nie powie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript