Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na pamiątkę? - A cholera go wie.Może i chodziły mu po tym zakutym łbie jakieś takie myśli.Ale wszystko jedno.Z głupoty to zrobili, to pewne, i przeszkodzić im trzeba, ale niszczyć ich tak całkiem to ja uważam, że nie mamy prawa.- Polubownie się nie da? - Coś ty? Teraz? Na tydzień przed odesłaniem? - To co zrobić?.- Ukraść - powiedział znienacka natchnionym głosem Lesio, który już od dłuższej chwili zachowywał milczenie.W nagle zapadłej ciszy trzy pary oczu spojrzały na niego z wyrazem zaskoczenia.- Co? - spytał tępo Janusz.- Ukraść, mówię.Cały projekt albo chociaż połowę.Zdekompletowanego przecież nie wyślą?Oszołomiony propozycją zespół patrzył na natchnionego Lesia jak na krowę o dwóch łbach i pięciu nogach.Nikt z nich nie miał pojęcia o jego minionych, morderczych staraniach i planowanych zbrodniach, wobec których zamiar kradzieży był wręcz niegodnym uwagi drobiazgiem.- A wiecie, że to jest myśl! - powiedział powoli Janusz.- To jest zupełnie niezła myśl - dodał z narastającym zainteresowaniem i znówprzyjrzał się Lesiowi, tym razem z podziwem.- Jak ukraść? - zaciekawił się Karolek.- Nie wiem - odparł trochę niepewnie Lesio pamiętny trudów, jakich mu przysparzało własne przestępstwo.- Jakoś zbiorowo.Zakraść się, rąbnąć cokolwiek.Janusz pokręcił głową z powątpiewaniem.- Tak zwyczajnie to się nie da.Pilnują go, zamykają i w ogóle chodzą koło niego jak koło śmierdzącego jajka.- No to co? Nie można jakoś podstępem? - Mówię ci, że pilnują jak cholera.I teraz, pod koniec, siedzą w dzień i w nocy, prawie bez przerwy.I nie włamiesz się, bo mają okna okratowane, byłem tam kiedyś i widziałem.- Może podpalić budynek? - zaproponował Karolek z nadzieją.- Na nic, niepalny.Murowany, okna stalowe, drzwi obite blachą.Przed wojną tam było więzienie, a teraz zrobili pracownię.Znów zapadło pełne napięcia milczenie.Wstrząśnięty wieścią zespół oddał się gorączkowej pracy umysłowej.W zaistniałej sytuacji kradzież wydawała się jedynym przytomnym wyjściem.Uniemożliwiała owym lekkomyślnym, niepoczytalnym półgłówkom popełnienie haniebnego przestępstwa, a równocześnie, pozostawiając rzecz całą w tajemnicy, otwierała im drogę do skruchy, pokuty, poprawy i uszlachetnienia charakterów.Jak jednakże dokonać tej ze wszech miar umorlanijącej kradzieży? - Z budynku nie wynoszą? - spytał Karolek.- A po co mają wynosić? Wyniosą raz a dobrze, jak będą wysyłać.- No to może wtedy?.- I co, będziesz tam stróżował w masce i z przyprawioną czarnąbrodą, żeby cię nie poznali? Nikt nie może wiedzieć, że to my! - Mam przyłbicę - powiedział Karolek dość beznadziejnie.- Po jakichś przodkach.Zacięła się ze starości i w ogóle się nie otwiera, ale tego, co jest w środku, nie sposób poznać.- A ze środka coś widać? - Nic, bo te otwory na oczy są w niewłaściwym miejscu.- No to faktycznie przebranie pierwszej klasy.Jak byś nasadził na łeb byle jaki stary garnek, to byłoby akurat to samo.- Cisza! - zawołała niecierpliwie Barbara.- Zamknijcie się! Mam myśl! Karolek i Janusz przerwali dyskusję o garnku i przyłbicy.Lesio zaniechał konsupcji kanapki z serem, z której usuwał nasiąknięte czarnym tuszem fragmenty.Wszyscy trzej pełnym nadziei wzrokiem wpatrzyli się w ozdobę swego zespołu.Ozdoba wstała z krzesła i przeszła się kilkakrotnie tam i z powrotem po pokoju.- Zreasumujmy - powiedziała twardo, zatrzymując się i odwracając do współpracowników.- W żadnym wypadku nie wolno nam dopuścić do tego świństwa.Pomijając już wszystko inne kant dotyka nas osobiście.Ten projekt nie ma prawa dojechać na konkurs! Zamilkła na chwilę i ze zmarszczoną brwią przyjrzała się trzem słuchaczom.- Ty do czegoś zmierzasz? - powiedział z zainteresowaniem Janusz.- Zmierzam - odparła Barbara.Znów przeszła przez pokój i znów zatrzymała się naprzeciwko trzyosobowej widowni.W czasie tej promenady zaszła w niej jakaś niepojęta odmiana.Twarz przybrała wyraz równocześnie zacięty i natchniony, piękneoczy płonęły nadnaturalnym blaskiem, bujne łono falowało wzruszeniem.Trzej przedstawiciele przeciwnej płci, zapominając niemal o przyczynie zgryzoty, zapatrzyli się w nią urzeczonym wzrokiem.- Zmierzam - powtórzyła Barbara.- Nie ma innego sposobu! Czy jesteście zdecydowani na wszystko? Czy jesteście zdecydowani popełnić przestępstwo? W namiętnym głosie płonął ogień nie mniejszy niż w roziskrzonych oczach.Gdyby spytała w tej chwili, czy są zdecydowani schwytać gołymi rękami wściekłego tygrysa, zgodziliby się bez cienia namysłu.Zgodny chór odpowiedział bezzwłocznie nie tylko twierdząco, ale wręcz z zapałem.- A więc zostaje nam tylko jedno wyjście.Ukraść projekt w momencie, kiedy ci bandyci przestaną go już pilnować.Ukraść po wysłaniu, w czasie transportu! Ukraść z pociągu! Trzej słuchacze zbaranieli.Odkrywcza myśl Barbary wstrząsnęła nimi do głębi.Spiżowy ton głosu stojącego przed nimi bóstwa, dźwięcząca jeszcze w powietrzu straszliwa determinacja, mglista wizja napadu na ten jakiś niesprecyzowany pociąg, rodząca się w duszach nadzieja na osiągnięcie celu za pomocą imponującego czynu, wszystko to razem sprawiło, że stracili głos.W milczeniu wytrzeszczonymi oczami patrzyli na rozpłomienioną Barbarę, a zdumienie na ich twarzach przeistaczało się powoli w podziw, uwielbienie i zachwyt.Pierwszy oprzytomniał Janusz.Posiadanie narzeczonej, której uroda dorównywała niemal urodzie Barbary, uodporniło go już przeciwko potędze damskich wdzięków.- Myśl sama w sobie jestniezła - powiedział z zapałem.- Tylko skąd mamy wiedzieć, który to pociąg? Też trzeba by stróżować.- Jeździć wszystkimi - zaproponował Lesio.- Możemy się zmieniać.- Nonsens - powiedziała stanowczo Barbara i usiadła na swoim miejscu.- Ja wiem, co mówię.Istnieją wyjątkowe udogodnienia.Mam kuzynkę.- I ta kuzynka będzie jeździć? - zainteresował się Karolek.- Półgłówek - powiedziała Barbara niecierpliwie.- Ta kuzynka uciekła od męża z dwojgiem dzieci.Moim zdaniem dobrze zrobiła, ale nie o to chodzi.I teraz pracuje, bo tym dzieciom musi dać jeść.- A ten mąż co? - zaciekawił się z nagła Janusz.- Co cię obchodzi mąż? - zdziwił się z niesmakiem Karolek, zanim Barbara zdążyła udzielić odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript